
Thermomix TM6 a TM5 – różnice
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejTen wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejKto by pomyślał, że będę zbierać się do tego wpisu blisko rok! Blogi pokrywa warstwa kurzu, ale jednak to chyba na nich nadal najłatwiej znaleźć jakiś przepis –
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście „Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejTegoroczny maj jest bardzo hojny, jeśli chodzi o słońce. Wyciągnęłam z piwnicy rower, odkurzyłam koc piknikowy i łapczywie chwytałam świeże powietrze. Im więcej czasu spędzonego na dworze, tym lepiej! W lesie, nad morzem, a z braku czasu choćby na tarasie, moim majowym miejscu pracy.
W ciepłe dni zamiast zwykłej kawy najchętniej sięgam po mrożoną. Można ją zrobić klasycznie, chłodząc płyn i podając go z kostkami lodu, można też sobie ułatwić sprawę i przygotować kilka porcji mrożonej kawy na zapas. Robię to tak, że przygotowuję mocny wywar z kawy Inka i po schodzeniu przelewam go do foremek na lód. Potem wystarczy tylko zalać kostki mlekiem i mrożona kawa gotowa!
Zatem dzisiaj, po ponad dekadzie prowadzenia strony, ruszam z nowym cyklem Fajne miejsca w Trójmieście. Jego idea jest taka, by poinformować Was o trójmiejskiej kawiarni, restauracji, barze mlecznym, ale i ciekawej księgarni, fajnej bibliotece czy sklepie z jakimiś niezwykłymi przedmiotami, słowem o moich ulubionych miejscówkach. Nie znajdziecie tu supermodnych lub obleganych miejsc, bo nie lubię tłumu. Nie liczcie więc na wpis o naleśnikach z Manekina (ha ha). Modnych miejscówek też unikam, bo przeważnie źle się w nich czuję – niemodnie, za staro, nie tak cool.
Połowa maja nie była dla nas zbyt łaskawa. Choroby i pobyt w szpitalu z Olkiem zabrał nam kawał najładniejszego miesiąca w roku. Po powrocie do domu rzuciłam się na majowe smaki. Po okropnej diecie szpitalnej (z części „pyszności” takich jak słona, lśniąca od chemii „wędlina” rezygnowaliśmy), musiałam odbić sobie tę smakową traumę.
Nasz pierwszy obiad po powrocie to pyszne młode ziemniaczki, które przygotowuję w najprostszy z możliwych sposób, dusząc je z masłem w rondlu (przepis tutaj -klik). Do tego pieczona marchewka z gremolatą (pietruszkowo-cytrynowo-czosnkową posypką), podpatrzone w mojej ulubionej książce „River cottage. Veg every day” i bób z serkiem wiejskim (podpatrzony gdzieś u Jamiego Olivera, ale bez szału).
Copyright Strawberries from Poland, 2017