
Thermomix TM6 a TM5 – różnice
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejTen wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejKto by pomyślał, że będę zbierać się do tego wpisu blisko rok! Blogi pokrywa warstwa kurzu, ale jednak to chyba na nich nadal najłatwiej znaleźć jakiś przepis –
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście „Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejDzień dobry w 2018 roku! Trochę mnie tu nie było, potrzebowałam kilku dni wyciszenia, odstawiłam komputer w kąt i pozwoliłam mu się w spokoju kurzyć. Aparat też leżał w torbie, a i w kuchni nie szalałam, nie licząc pissaladiere (klik) i ciasta czekoladowego Audrey Hepburn (klik), które upiekłam na Sylwestra. Sporo za to czytałam, grałam w Scrabble i spacerowałam. Brzmi jak żywot emeryta? Nie będę zaprzeczać, tylko wskoczę pod kocyk i siorbnę kolejną porcję herbaty.
Dzień dobry po świętach! Choinka jeszcze świeci, chociaż z ostatnim dniem Bożego Narodzenia uleciało z niej trzy czwarte magii, podobnie stało się ze smakiem sałatki warzywnej i ciasta mandarynkowego. To, co jeszcze wczoraj było odświętnym smakołykiem, dzisiaj jest resztką, którą dojada się na śniadanie przez rozsądek. Taka kolej losu! Temat, o którym dzisiaj piszę, jest bardzo nieświąteczny i – o zgrozo – niekulinarny. Chciałam poruszyć go przed Wigilią, ale ostatecznie się wstrzymałam. Dzisiaj, kiedy przetrawiliśmy już większość bożonarodzeniowej atmosfery, mam dla Was bombę zegarową pt. „bunt dwulatka”.
Tematy związane z macierzyństwem to taka specyficzna sprawa – wiadomo, że nie interesują bezdzietnych, a i dzietnych tylko wtedy, gdy sami mają określony problem do rozwiązania. Powinnam więc zachować zdrowy rozsądek i pozostawić tę kwestię dla siebie, ale z doświadczenia wiem, że czasem taki tekst dobrze robi, zarówno piszącemu, jak i czytającemu, który akurat ma podobny problem. Truskawki to głównie blog kulinarny, ale pojawiają się tu niekiedy inne wątki związane z moim życiem. Pisałam tu już o macierzyństwie, (o jego początkach – klik, nieprzespanych nocach innych trudach – klik , o karmieniu niemowlaka – klik i klik – część II i ksiązkach o żywieniu niemowląt – klik), ale to chyba najcięższa rzecz, jaką mam do powiedzenia.
Za mną koszmarny listopad, który spędziłam dosłownie na granicy szaleństwa.
Czwartek to taki dzień, kiedy do świąt już bliżej niż dalej i odpowiedzialnych za stół ogarnia panika. Albo przebłysk paniki – nic jeszcze nie zrobione, a do świąt tylko cztery dni! Jeśli nadal nie do końca wiecie, co przygotować, powiem Wam, co ja robię w tym roku. Oto nasze menu na Wigilię (moja działka, bo dochodzi jeszcze karp, pierogi z grzybami, barszcz, inne ryby, kompot z suszu, desery od teściowej i pozostałych gości):
Copyright Strawberries from Poland, 2017