
Thermomix TM6 a TM5 – różnice
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejTen wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejKto by pomyślał, że będę zbierać się do tego wpisu blisko rok! Blogi pokrywa warstwa kurzu, ale jednak to chyba na nich nadal najłatwiej znaleźć jakiś przepis –
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście „Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejDawno, dawno temu (w 2011 roku!) wymyśliłam cykl „Lubię”, w którym co miesiąc dzieliłam się z Wami porcją inspiracji z wielu dziedzin (tutaj – klik – cały cykl). Tu pisałam o ulubionych filmach, książkach, kosmetykach, pięknych przedmiotach, ciekawych tekstach, pięknych fotografiach. Lubiłam tę porcję świeżynek, ale gdy pojawił się Olek, bywały miesiące, podczas których jedyne, czym mogłam się pochwalić, to kolejny długi spacer z wózkiem albo późna (czyli taka o 6:00) pobudka.
Wiem, że cykl był lubiany również przez Was. I tak sobie pomyślałam, że czas go odświeżyć. Nie prowadzę już klasztornego życia jak na początkach przygody z Olkiem, mój umysł wrócił do formy sprzed porodu (trwało to co najmniej półtora roku…), więc mam dużo ciekawych rzeczy, którymi chcę się dzielić.
I na koniec uwaga: ulubieńcy to nie żadna reklama. Jeśli kiedykolwiek otrzymuję (zamiast kupić) jakiś produkt i uznaję, że warto o nim pisać, zawsze to zaznaczam. A zatem:
Upały, które przetoczyły się przez Polskę, przypomniały mi o sprzęcie, który ostatnio traktowałam po macoszemu. Mój prodiż, bo o nim mowa, kiedyś niemal nie stygł! Piekłam w nim wszystko, od warzyw po ciasta. Najpierw korzystałam zeń w czasach, gdy nie miałam piekarnika, ale potem, w czasach z piekarnikiem, też go nie porzuciłam.
Prodiż jest fajny, bo zużywa mniej energii, jedzenie piecze się w nim szybciej niż w piekarniku, no i doskonale sprawdza się w gorące dni, bo nie podkręca atmosfery w kuchni. Prodiż zarzuciłam, gdy pojawił się Olek, obawiałam się używać go przy małym dziecku.
I tak zbieram tematy, pomysły, inspiracje, smażę dobre placki, marynuję cukinię, chodzę na lody, czytam mądre książki, jeżdżę na festiwale filmowe, pieszczę wnętrze i zewnętrze (to ostatnie promieniami łaskawego sierpniowego słońca), moczę się w basenie, walczę z pustką i pustostanami intelektualnymi, ale ciężko mi odpalić komputer i śmiałym krokiem starego wyjadacza wkroczyć w virtual reality.
No ciężko. Latem tak mam. Zimą jest zdecydowanie łatwiej, co jest nie fair, bo tematów zdecydowanie mniej!
Copyright Strawberries from Poland, 2017