Thermomix TM6 a TM5 – różnice
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejTen wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejKto by pomyślał, że będę zbierać się do tego wpisu blisko rok! Blogi pokrywa warstwa kurzu, ale jednak to chyba na nich nadal najłatwiej znaleźć jakiś przepis –
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście „Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejJak to się dzieje, że wraz z nadejściem wiosny moja doba znacznie się kurczy? Mam wrażenie, że im jest cieplej, tym więcej godzin gdzieś się ulatnia. To tak, jakby mój czas parował. Nie umiem złapać dnia i racjonalnie zaplanować każdej godziny; spędzam minuty na wystawianiu twarzy do słońca, na klęczeniu w zielonej trawie i wąchaniu hiacyntów, na fotografowaniu gigantycznych stokrotek, na wsłuchiwaniu się w melodyjny głos skowronka… Niewinne minuty kontemplacji przeistaczają się w ciężkie bryły utraconych godzin i nagle wieczorem okazuje się, że nie wykonałam połowy zaplanowanych rzeczy.
Z obiadami też tak bywa. Często mam w planach coś wielce ambitnego, ciekawego czy – po prostu – nowego, a kończę z daniem z zestawu „awaryjne” na talerzu. Na myśl o daniach s-o-s przed moimi oczami pojawiają się:
– sphagetti bolognese, – omlety (najczęściej z brokułami, mozarellą i kurczakiem), – puree ziemniaczane + warzywa na parze (najczęsciej brokuły z sosem czosnkowym), – ziemniaki w mundurkach + dowolne warzywa na parze + gęsty jogurt/sos vinaigrette/czosnkowy/koperkowy, – makaron z truskawkami i jogurtem, – sałaty z przeróżnymi dodatkami.
I na tej ostatniej pozycji się dziś skupię; sałata pojawia się u nas bardzo często. Lodowa, masłowa, rzymska albo mieszanka liści różnych odmian – zmieniają się tylko ich sosy i dodatki.
Lubię te zmiany. Bo z sałatą jest jak z dobrą, uniwersalną sukienką: to dodatki decydują o jej charakterze.
Moja sałata najlepiej się czuje w towarzystwie ziołowych grzanek, anchois, uprażonych pestek słonecznika i sosu vinaigrette z czosnkiem.
Gdy Tomasz jest obok, do sałaty dołącza kurczak albo chrupki boczek. Czasem pod zielonym liściem ukryją się kawałki fety. Sos się zmieni. Pomidor się pojawi.
Sałata nie zna podziałów: dobrze poczuje się obok uprażonych pinioli i płatków parmezanu, ale nie pogardzi też dodatkiem jajka na twardo i szczypiorku.
Dzisiejsza zahaczała o klasykę. Pierwotnie miała być klasyczna, ponieważ nosiłam się z zamiarem zrobienia Cesar salad, ale… Zraziło mnie ucieranie całych surowych jajek (jakoś nie wyobrażam sobie białka w sosie), następnie okazało się, że mam sałatę lodową, nie rzymską, a na koniec wpadł mi w ręce przepis na uproszczoną sałatkę Cezara. W zwiazku z takim obrotem spraw, darowałam sobie czystą klasykę…
Uproszczoną sałatę Cezara wzbogaciłam o bułgarski akcent, dodając kawałki soczystej piersi kurczaka „panierowane” w czubricy. Przyprawa ta nadała sałacie pazura, znacznie wzbogacając jej smak.
Było pysznie, lekko, szybko i zupełnie inaczej, niż miało być. Czyli tak jak zawsze 😉
UPROSZCZONA SAŁATA CEZARA Z PLASTRAMI KURCZAKA W CZUBRICY
1 głowka sałaty (rzymskiej w oryginale, u mnie krucha lodowa) 3 kromki chleba razowego 1 łyżeczka czubricy parmezan (ilość wg uznania)
Na mięso: pierś z kurczaka 2 łyżki oleju ok. 3 łyżeczki czubricy
Na sos*: 3 łyżki majonezu 1 ząbek czosnku 1/2 łyzeczki sosu Worcestershire 1 łyzeczka musztardy 1 -//- soku z cytryny świeżo mielony pieprz 3 fileciki anchois
Pierś kurczaka nacieram mieszanką oleju i czubricy, odstawiam do przegryzienia. W międzyczasie myję sałątę, dzielę ją na drobniejsze części. Przekladam kurczaka na b. gorącą patelnię, obsmażam go chwilę na dużym ogniu, po czym zmniejszam ogień – kurczak się powoli smaży.
Chleb kroję w kostkę, mieszam z łyżeczką czubricy. Robię ziołowe grzanki, podsmażając chlebowe kostki na patelni.
Przygotowuję sos: czosnek ucieram z anchois. Mieszam z pozostałymi składnikami sosu. Mieszam z sałatą, tak, aby dokładnie oblepił liście. Do sałaty dodaję grzanki. Przekładam ją na talerz.
Gorącego kurczaka kroję w plastry, które układam na sałacie. Całość posypuję wiórkami parmezanu i z nieukrywaną rozkoszą zajadam!
Uwaga 1: oczywiscie grzanki można zrobić z białego pieczywa, ale takie razowe bardzo mi smakują. Wbrew pozorom też nabierają chrupkości! Uwaga 2: czubrica to tylko pomysł. Pasuje tu wiele różnych ziół!
Ta szybka sałatka jest przepyszna. Słonawe nuty sosu piękne współgrają z delikatnym smakiem sałaty. Ziołowe grzanki stanowią nawiązanie do plastrów kurczaka w otoczce z czubricy. To bardzo harmonijne połączenie smaków.
* szkielet przepisu na sos pochodzi od A. Kręglickiej
Rower
biała kiełbasa z ćwikłą,
spacery,
pieczona szynka z sosem tatarskim,
duuuużo pływania,
mnóstwo słońca,
trochę sernika
i dwie kulki lodów waniliowych z gorącymi malinami –
– tegoroczne święta były dosyć lekkie i zwiewne.* I bardzo odprężające. Teraz powoli zanurzam się w codzienności? Wracam do kuchni.
Wracam do śniadań. Ostatnio kilkakrotnie poruszałam śniadaniowe tematy, pisząc o jajku, zielonej paście czy aromatycznych mufinach. Czas wspomnieć o grzankach.
Wdzięczny to temat: grzanka.
Już sama nazwa sugeruje, ze mamy do czynienia z czymś chrupiącym, ciepłym i kojącym. Z czymś, co niezawodnie wprowadzi nas w lepszy nastrój, rozmyje drobne smutki i rozpuści stresy.
Najprostsza (i zarazem chyba moja ulubiona) jej wersja to podsmażona na odrobinie masła kromka chleba, natarta później ząbkiem czosnku. Początkowo robiła je nam babcia; nie wiem czemu, ale wieczorem – tuż przed Dobranocką – smakowały najlepiej. Aromat czosnku na chrupiącym chlebie z maślaną nutką to piękny smak. Prościej już nie można.
Ta pyszna grzanka stanowi bazę dla kolejnych potraw. Przyozdabiając ją rozgniecionym, soczystym pomidorem, zyskam pachnącą słońcem wersję (stąd tylko krok do nazwania jej bruschettą). W wersji jesiennej pokryję ją serem pleśniowym i plastrami gruszki, uduszonymi z cebulką.**
A dzisiaj obłożę ją
kawałkami gorgonzoli,
posypię kilkoma orzechami włoskimi
i obleję miodem.
Właściwie już to zrobiłam?
W ten oto sposób powstało całkiem ładne śniadanie, łączące w sobie co najmniej dwa połączenia idealne: orzechy + miód i ser + orzechy.
A ile tu smaków!
Grzanka jest słona i słodka zarazem, dalej czujemy czosnkową ostrość, a na końcu lekką gorycz orzechów i sera. Miło byłoby zapewnić jej towarzystwo kieliszka wina, ale ? jako że jadłam ją na śniadanie ? grzanka musiała się zadowolić czarną herbatą. Jakoś to zniosła.
Składniki:
2 kromki pszennego chleba
odrobina masła
mały ząbek czosnku
dwa plastry Gorgonzoli
miód
kilka orzechów włoskich
Kromki podsmażam na złoto na maśle. Nacieram czosnkiem. Układam na nich plastry sera, posypuję orzechami i polewam miodem.
Zjadam ciepłe!
* jeśli pominiemy obecność wspomnianej kiełbasy 😉
** o tej wersji na pewno jeszcze napiszę, gdyż podbija podniebienia znajomych i rodziny
Ze zdjęciami wiosennych kwiatów jest jak z fotografowaniem mew. Każdy, kto po raz pierwszy znajdzie się nad morzem, MUSI przejść etap pstrykania zdjęć:
mewom w locie,
mewom na plaży,
mewom na wodzie,
mewom w grupie
i każdej z osobna.
A gdy w marcu zmęczona zimą ziemia wypuszcza pierwsze kwiaty, rodzi się pragnienie uwiecznienia tych wiosennych kruszynek. To silniejsze od nas: zdjęcie pierwszego krokusa trzeba mieć i już!
Aby formalności stało się zadość, poniżej przedstawiam mego krokusa, z którego jestem z resztą bardzo dumna, bo jest delikatny, pastelowy i nieśmiały. Idealny w roli debiutanta.
Ale miało być o świętach, a raczej o braku tych klasycznych.
Tak się bowiem złożyło, że w tym roku nie śpieszymy się z myciem okien na święta. Nie czekają nas długie, męczące zakupy pośród tłumów.
Nie będziemy wypisywać długich list zakupów. Nie będziemy robić corocznego spisu potraw świątecznych? To akurat nie napawa mnie radością, bo ? jak nietrudno się domyślić ? uwielbiam świąteczne posiedzenia kuchenne, uważne szatkowanie składników na sałatki, ucieranie ciast, dekorowanie mazurków? Nie w tym roku.
To będą wywrotowe święta! Zobaczymy, czy ucieczka od świątecznej codzienności (sic!) okaże się być udanym eksperymentem.
Zatem, by być konsekwentną, tuż przed świętami piekę na opak.
A więc gwiazdka zamiast zajączka. Śmietankowe gwiazdki to kruche, delikatne i rozpływające się w ustach ciasteczka – piekę je raz po raz i nigdy nie mam dosyć.
Składniki: tutaj;
Przepis: także tu;
Dodam tylko, że tym razem kombinowałam z posypką: część gwiazdek zyskała cynamonowy aromat, część miała zyskać imbirowy (jednak nie zyskała, bo imbir w proszku nie był wyczuwalny).
I ? last, but not least- pragnę Wam życzyć:
* zdjęcia też nienajświeższe ? znalazłam w archiwum, więc porzuciłam fotografowanie nowej partii ciasteczek;
Copyright Strawberries from Poland, 2017