W dzieciństwie bardzo lubiłam wycieczki rowerowe z mamą, z których wracałyśmy z bukietami bzu albo konwalii. Wieczory spędzone nad kolorowanką – ja kolorowałam jedną stronę, ona drugą. Obserwowanie, jak skupiona pochyla się nad maszyną do szycia i tworzy kolejne cudeńka – kolorowe kurtki dla mnie i siostry, patchworkowe narzuty, sukienki i fartuszki.

Mama szyła najpiękniejsze ubranka dla moich quasi-Barbie. Koleżanki, nawet te wyposażone w oryginalne, najpiękniejsze Barbie podesłane przez bogatą ciotkę z Ameryki, zazdrościły mi uszytej przez mamę sukni ślubnej albo frotowej piżamy dla lalki. Zazdrościły mi jeszcze jednego: że moja mama jest taka śliczna, a ja chodziłam dumna jak paw, wysłuchując komplementów na temat rodzicielki.

Mama gotowała (i nadal to robi) najpyszniejsze gołąbki z kaszą gryczaną w sosie grzybowym, Rodową Czosnkową, a w czerwcu z okazji swoich imienin piekła rurki z kremem śmietanowym. W niedzielę w domu zawsze pachniało ciastem drożdżowym upstrzonym ogromnymi grudkami kruszonki, na sobotnie śniadania dostawałam moje ulubione grzanki z żółtym serem, szynką, ananasem i keczupem Słodka Ania, a na kolację miałyśmy z siostrą  słodki, delikatny twaróg własnej roboty. 

W maju jeździłyśmy na pikniki, z których najbardziej pamiętam czosnkowego kurczaka z prodiża, jesienią zbierałyśmy kasztany i kolorowe liście klonu, a zimą wypiekałyśmy wspólnie pierniczki i robiłyśmy ozdoby na choinkę.

We wczesnej podstawówce 26 maja wygrywałam mamie na klasowym pianinie piosenkę „Do mamusi”, której początek brzmiał mniej-więcej tak: mamusiu droga, mamusiu miła, pragnę byś zawsze szczęśliwa była. I mimo całej infantylności melodii, wygrywanej przeze mnie dwoma palcami, tekst zawiera w sobie wszystko, co chciałabym Jej powiedzieć.

W tym roku jadę do mamusi z buteleczką syropu różano-rabarbarowego.

SYROP RÓŻANO-RABARBAROWY
500 g łodyg rabarbaru, pokrojonych w cząstki
400 g drobnego cukru
480 ml wody
2-3 łyżki soku z cytryny
2-3 łyżeczki wody różanej
Rabarbar i cukier umieszczam w dużym rondlu o grubym dnie, mieszam dokładnie i odstawiam na ok. pół godziny. Po tym czasie dodaję wodę i umieszczam rondel na gazie, mieszając dopóki cukier się nie rozpuści. 
Podgrzewam na średnim gazie przez 20 minut. Gdy rabarbar zacznie się rozpadać, dokładnie odsączam miksturę za pomocą sitka wyłożonego gazą. Odsączony płyn doprawiam sokiem z cytryny i gotuję na średnim gazie przez ok. 30 minut, aż syrop nieco zgęstnieje. Odstawiam, a po schłodzeniu dodaję wodę różaną i przelewam do buteleczek. Przechowuję w lodówce.
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z blogu 101 Cookbooks. Po odcedzeniu rabarbaru, gotowałam syrop dłużej niż zalecała Heidi, bo w ogóle nie gęstniał. 
2. Syrop najlepiej smakuje mi z zimną wodą gazowaną i listkami mięty. Idealny byłby to tego kruszony lód. Można go również połączyć z jogurtem albo zrobić z niego „posłanie” dla waniliowej panna cotty.
3. Dechy, które widzicie na zdjęciach, zrobiłam przy pomocy mamy podczas ostatniej wizyty w domu rodzinnym. Zawsze chciałam mieć ciemne dechy i dzięki mamci stało się to faktem 🙂 Na razie uczę się ich, sprawdzam, jak układa się na nich światło i co dzieje się z eksponatami, więc nie jest idealnie, ale mam nadzieję, że to kwestia czasu.

1. ?Ależ Talerz? – kulinarne filmiki z Pawłem Lorochem (którego fanką jestem w zasadzie od początków blogosfery polskiej) w roli prowadzącego. Jego blog Trzak-prask czytałam jeszcze w liceum, czyli niemal dekadę temu ;), jednak dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, kim jest autor. W ?Ależ Talerz? Paweł Loroch potrafi mnie zachęcić nawet do pasty z sardynek z puszki.
2. Blog Manger autorstwa Mimi Thirrison. Zajrzałam na niego dzięki komentarzowi Czytelniczki (Tropic of Anna, dziękuję!) i jedyne, co z siebie wydałam, to okrzyk zachwytu. Czy to możliwe, że na świecie żyją tak piękni ludzie, mieszkają w tak pięknych miejscach i tak pięknie jedzą?
3. Wystawę ?The Human Body Exhibition”. Jeszcze jej nie widziałam, ale z pewnością na nią pójdę. Gdańsk jest trzecim po Krakowie i Warszawie miastem w Polsce, które prezentuje tę kontrowersyjną wystawę. Czy ktoś z Was na niej był?
4. Kolejną wystawę, której nie mogę się doczekać: ?Dokument? Chrisa Niedenthala CSW Łaźnia 1. Wystawa rozpoczyna się 21 czerwca, a kończy się 18 sierpnia, więc mamy jeszcze trochę czasu, by ją odwiedzić.
5. Wiosenne burze. Uwielbiam kolor nieba tuż przed takim wyładowaniem i zapach powietrza po nim.
6. Instagram. Jak zwykle z opóźnieniem, ale założyłam tu konto i czasem będę na I. zaglądać.
7. Oczywiście w maju lubię szparagi i rabarbar, na naszym stole najczęściej pojawia się krajanka nr 1 lub nr 2, rabarbar najbardziej lubię w kruchej tarcie z migdałami i w crumble owsiano-orzechowym, no i w nieśmiertelnych muffinach.
Ale po powrocie z Izraela przeżywam fazę bakłażanową. Nigdzie nie jadłam tak pysznych bakłażanów w oliwie, w sosie pomidorowym, w ostrej marynacie? Zatem gdy tylko wróciłam do domu, oczywiste było, że na stole lada moment pojawi się bakłażan.

 

TORTILLA: BAKŁAŻAN + POMIDOR + MOZARELLA + CEBULA
4-6 pszennych tortilli
1-2 pomidory
1 mały bakłażan, pokrojony wzdłuż na plastry (grubość ok. 1 cm)
1 cebula
1 kulka mozarelli
sól i pieprz do smaku
Plastry bakłażana solę i grilluję z dwóch stron na lekko natłuszczonej patelni grillowej (bądź podsmażam na normalnej).
Pomidory i mozarellę kroję w plastry. Cebulę kroję w krążki i posypuję solą, by puściła nieco soku i złagodniała.
Na tortilli układam 1-2 plastry bakłażana, 2-3 pomidora, krążki cebuli i 2 plasterki mozarelli. Pieprzę całość, ewent. lekko solę. Składam w paczuszkę, najpierw składając do środka lewy i prawy bok, a następnie dolny i górny.
Grilluję do zarumienienia tortilli, podaję ciepłe.