bataty pieczone

 

Ostatnimi czasy trochę się u nas dzieje. Oluś rozpoczął przygodę ze żłobkiem (dwa razy w tygodniu), ja co dwa tygodnie mam zajęcia fotograficzne, w głowie kilka większych i mniejszych przedsięwzięć. Czasu na gotowanie coraz mniej. A to już nie ten etap, gdy z braku czasu na obiad przegryzaliśmy tosty z żółtym serem, bo odkąd jest Olutek, obiad musi być! Więc jeśli sytuacja jest super awaryjna, kończy się na słoiczku, ale w mniej napiętych przygotowuję coś szybkiego (m.in. z mojego ekspresowego cyklu przepisów na jedną rękę – więcej tutaj).
 
Niedawna wichura nakrapiana śniegiem przypomniała mi, że nie pokazałam Wam jeszcze pewnego magicznego miejsca, które fotografowałam w styczniu! Trójmiasto było wtedy zasypane i porządnie zmrożone. Nie rozstawałam się wtedy z termosem z gorącą herbatą, a sanki były naszym podstawowym środkiem transportu.
W takich okolicznościach przyrody podziwialiśmy przyczajony za krzakami Dom Zdrojowy. Zima to najlepsza pora, by go oglądać, bo bezlistne drzewa nie zasłaniają piękna nadgryzionych zębem czasu detali tego miejsca. Jeśli więc jesteście w Trójmieście i wybieracie się na spacer brzegiem morza, zrezygnujcie z sopockiego molo i zatłoczonego Monciaka i powędrujcie w kierunku Brzeźna.