zielona zpa

Czy ktoś dał się namówić na zbiór pokrzyw po mojej kwietniowej agitacji? Jeśli nie skusił Was jeszcze ten omlet z pokrzywą – klik, zdziczałe guacamole – klik  czy gnocchi z pokrzywą – klik, to może zielona zupa Was zaintryguje.

Wymyśliłam ją rok temu i wtedy też przygotowałam. Kluseczki powstały na spontanie, z resztek kaszy gryczanej i weszły do naszego menu, bo fajnie dopełniają dania. Ta zielona zupa to w zasadzie szczawiowa wzbogacona o dodatek pokrzywy. Szczaw również zbieram sama, ale oczywiście można go kupić (chociaż frajdy z własnych zbiorów nie kupicie). O zbiorze pokrzyw pisałam tutaj – klik.

Oczywiście możecie zrezygnować z pokrzywy, wówczas zielona zupa będzie po prostu szczawiową. Albo dorzucić do niej innej zieleniny, najoczywistszym posunięciem wydaje się tu szpinak. Z kolei kaszę gryczaną w kluseczkach można podmienić na inną – jaglaną, quinoę czy jęczmienną. Chociaż orzechowy posmak gryki wyjątkowo mi tu pasuje.

Wiosna to najpiękniejszy czas w kuchni. Wymęczona przednówkową monotonią smaków, z ulgą porzucam zimowe zapasy, teraz liczy się zieleń, lekkość i chrupkość!

Moje pierwsze kulinarne skojarzenie z wiosną: nowalijki! Chrupiące rzodkiewki, jędrne ogórki i pachnący szczypiorek to najlepsze, co przynosi ta pora roku. Marcin Gładczuk, szef kuchni gdańskiej restauracji Spożywczy Food & Drinks, ciekawie wykorzystuje nowalijki w swoich daniach. Klasyczny gzik (twaróg z dodatkiem cebulki i rzodkiewki) trafia do pierogów. Śledź pod pierzynką przechodzi wiosenny lifting – otula go warstwa twarożku i świeży ogórek. Rzodkiewki w Spożywczym można zjeść na surowo i w wersji ostrych pikli, które lądują w pysznej kanapce z kurczakiem i małosolnymi szparagami.

Pracowałam ostatnio nad ciekawym materiałem dla Pomorskiej Organizacji Turystycznej – razem z różnymi szefami kuchni rozmawialiśmy o nowalijkach. Najbardziej utkwiła mi w głowie rozmowa z Rafałem Koziorzemskim z sopockiego Fishermana, który powiedział, że jego nowalijki to rośliny, które jako pierwsze może zebrać na łące czy w lesie. Nigdy nie patrzyłam na nie w ten sposób, szłam oklepaną ścieżką i łączyłam je z pierwszym szczypiorkiem, rzodkiewką czy ogórkami. A przecież młode listki pokrzywy, dziki szczypiorek, czosnek niedźwiedzi czy podagrycznik to rasowe nowalijki! 

Bardzo lubię zbierać dzikorosnące rośliny, daje mi to poczucie większej więzi z naturą. Czuję się bardziej zakorzeniona w świecie przyrody, a świadomość, że umiem rozpoznać sporo jadalnych gatunków to dla mnie jedna z fajniejszych supermocy. Dlatego każdego zachęcam do spacerów po dzikich zakątkach (ja w Gdańsku mam kilka ulubionych „dzikich” połaci) i własnych zbiorów. Jeśli chodzi o dzikie nowalijki, najłatwiej jest chyba z pokrzywą.

Pozna ją każdy laik – po zapachu i kształcie, a jeśli pojawią się jakiekolwiek wątpliwości, czy to pokrzywa, wystarczy zerwać ją gołymi rękami i nabierzemy pewności. O zbiorze pokrzywy pisałam tutaj – klik. Tutaj dzieliłam się przepisem na kluseczki z pokrzywą (ten przepis mi się przyśnił!) – klik.

Dzisiaj mam kolejny prosty przepis na wykorzystanie młodej pokrzywy: to guacamole z pokrzywą. W zanadrzu mam jeszcze jeden pokrzywowy przepis na coś pysznego, powrócę z nim niebawem. Tymczasem awokado w dłoń!