Dzień dobry po świętach! Choinka jeszcze świeci, chociaż z ostatnim dniem Bożego Narodzenia uleciało z niej trzy czwarte magii, podobnie stało się ze smakiem sałatki warzywnej i ciasta mandarynkowego. To, co jeszcze wczoraj było odświętnym smakołykiem, dzisiaj jest resztką, którą dojada się na śniadanie przez rozsądek. Taka kolej losu! Temat, o którym dzisiaj piszę, jest bardzo nieświąteczny i – o zgrozo – niekulinarny. Chciałam poruszyć go przed Wigilią, ale ostatecznie się wstrzymałam. Dzisiaj, kiedy przetrawiliśmy już większość bożonarodzeniowej atmosfery, mam dla Was bombę zegarową pt. “bunt dwulatka”.

Tematy związane z macierzyństwem to taka specyficzna sprawa – wiadomo, że nie interesują bezdzietnych, a i dzietnych tylko wtedy, gdy sami mają określony problem do rozwiązania. Powinnam więc zachować zdrowy rozsądek i pozostawić tę kwestię dla siebie, ale z doświadczenia wiem, że czasem taki tekst dobrze robi, zarówno piszącemu, jak i czytającemu, który akurat ma podobny problem. Truskawki to głównie blog kulinarny, ale pojawiają się tu niekiedy inne wątki związane z moim życiem. Pisałam tu już o macierzyństwie,  (o jego początkach – klik,  nieprzespanych nocach  innych trudach – klik , o karmieniu niemowlaka – klik i klik – część II i ksiązkach o żywieniu niemowląt – klik), ale to chyba najcięższa rzecz, jaką mam do powiedzenia.

Za mną koszmarny listopad, który spędziłam dosłownie na granicy szaleństwa.

potrawy na boże narodzenie

Czwartek to taki dzień, kiedy do świąt już bliżej niż dalej i odpowiedzialnych za stół ogarnia panika. Albo przebłysk paniki – nic jeszcze nie zrobione, a do świąt tylko cztery dni! Jeśli nadal nie do końca wiecie, co przygotować, powiem Wam, co ja robię w tym roku. Oto nasze menu na Wigilię (moja działka, bo dochodzi jeszcze karp, pierogi z grzybami, barszcz, inne ryby, kompot z suszu, desery od teściowej i pozostałych gości):

pierniczki przedwojenne

Pieczenie pierniczków to – obok ubierania choinki – jeden z najmilszych rytuałów przedświątecznych. Kiedyś za pierniczki odpowiadała mama, do której należało przygotowywanie ciasta i pieczenie kolejnych blach. My, czyli ja z siostrami, wycinałyśmy z ciasta dzwonki, karpie, serduszka i choinki, a także inicjały sympatii czy przyjaciółek, które później obdarowywałyśmy zawiniętymi w celofan ciastkami. Po upieczeniu poddawałyśmy pierniczki torturom w postaci polewania ich czekoladą i posypywania dużą ilością bakalii. Po kilku godzinach w kuchni, robiło mi się bardzo mdło od podjadania migdałów i oblizywania palców po czekoladzie.