jesień w restauracji

Zapraszam Was do lektury mojego artykułu, który pojawił się w 39 numerze Newsweeka. Pełna wersja do przeczytania w tym tygodniku.

Smutek po minionym lecie można sobie osładzać na wiele sposobów. Jedni wystawiają twarz do słońca, inni zanurzają się w lesie w poszukiwaniu grzybów, a jeszcze inni szukają pocieszenia w jedzeniu. Zapraszam na spacer po pomorskich restauracjach, w których szukałam jesieni na talerzu.

Grzybobranie to jeden z ulubionych polskich jesiennych sportów, a na stole o tej porze roku królują grzyby. Najszlachetniejszych z nich, borowików, można spróbować w gdańskiej restauracji Mercato. Szef kuchni, Dominik Karpik tak mówi o daniu, które stanowi esencję jesieni:

?Nasze najbardziej jesienne danie to konfitowane udko z królika z wariacją na temat grzybów. Znajduje się tu smardz, prawdziwek, boczniak królewski. Podajemy to z grzybowym zabajone, a na górze grzybowe creme fraiche z pudrem grzybowym.?

Spragnieni grzybowych smaków powinni odwiedzić sopocką Słoną Wodę. Tu szef Piotr Strzelczyk stawia na maślaki, które łączy z dziczyzną. To dosyć trudny motyw kulinarny, dlatego warto zdać się na profesjonalistów i spróbować  dań z dziczyzny w pomorskich restauracjach.

W listopadzie, na świętego Marcina, tradycyjnie przygotowuje się gęsinę. W tym czasie warto odwiedzić restaurację w Celbowie – Nordowi Mol, w której corocznie odbywa się Gęsia Uczta, podczas której można spróbować tego  mięsa w najwspanialszej odsłonie. Rozpływające się w ustach konfitowane udko gęsie w sosie z aronii i kluseczkami jabłkowymi to wspaniały przykład, że proste, sezonowe smaki bronią się same. Polecamy też pyszną, wyrazistą zupę dyniową, która najlepiej smakuje zajadana w jesiennych promieniach słońca w restauracyjnym ogródku. Zarówno dynie, jak i jabłka czy aronia, pochodzą z przyrestauracyjnego ogródka.

jesień w restauracji

Pysznej kaczki z dodatkiem modrej kapusty i puszystych, rozkosznie złocistych kluseczek można spróbować w gdańskiej restauracji Tu Można Marzyć. Delikatne mięso kaczki i słodko-korzenna czerwona kapusta to jesienna klasyka w najlepszym wydaniu. A jeśli nie macie ochoty na mięso, Maciej Makowski, współwłaściciel lokalu, zaprasza na chrupiący kotlet rybny z dodatkiem ziemniaczków.

jesień w restauracji

Jeśli już jesteśmy przy kaczce, zajrzyjmy do gdańskiej restauracji Fino, która mieści się bardzo blisko głównych szlaków turystycznych Gdańska, Neptuna i okolic. Pod sterami Jacka Koprowskiego ruszycie w niebanalną podróż kulinarną. Kaczka, którą serwuje szef Jacek, pojawia się w doborowym jesiennym towarzystwie: z cykorią i chrupiącą posypką chlebowo-gorgonzolową, soczystymi jeżynami, gruszką i? sajgonkami z wyrazistą nutą orzechową.

notera las i woda

Do restauracji Las i Woda w Charzykowych pojechałam na zlecenie Pomorskiej Organizacji Turystycznej. Efektem mojej wizyty jest artykuł, który możecie przeczytać też na stronie Pomorskie Prestige: KLIK.

Jest ciepły, wakacyjny dzień. To chyba najfajniejszy czas na odwiedziny restauracji Las i Woda w hotelu Notera w Charzykowych, sercu Borów Tucholskich. Na Jeziorze Charzykowskim pływają żaglówki i motorówki, a na brzegu pluskają się dzieci. Jezioro kusi chłodną wodą, ale zanim się w nim zanurzę, przede mną inne atrakcje! Czeka mnie degustacja letniego menu stworzonego przez szefa kuchni restauracji Las i Woda, Macieja Hipplera.

notera

Dzisiaj spróbuję letniej odsłony menu. Najpierw posłuchajmy, co szef Maciek opowiada o ich pracy nad nową kartą:

Odeszliśmy od sezonowej wymiany całej karty, bo stwierdziliśmy, że zdecydowanie lepiej jest dopracowywać stopniowo każde z dań, które wchodzi do karty. Nasza obecna formuła to karta, która jest stopniowo dostosowywana do aktualnego sezonu. W efekcie niemal co tydzień zmieniamy jakieś danie. Dzięki temu możemy się idealnie wpasować w środek sezonu na dany produkt.

Zatem zaczynamy wędrówkę po okolicznych lasach i jeziorach, ale nie ruszając się od stolika restauracji Las i Woda, to będzie podróż po smakach. I tak na stole ląduje talerz pełen soczystej, świeżej zieleni. Malutkie szparagi od zaprzyjaźnionego dostawcy i młodziutki szpinak okraszone lekkim dressingiem i marynowaną cebulką to cudne uzupełnienie dania głównego –  kaczki z  bobem i słodkimi czereśniami w pysznym śliwkowym sosie.

domowe lody

Wakacje u dziadków. Żar leje się z nieba, plac zabaw niemiłosiernie się nagrzewa. Huśtam się i ten pęd powietrza ślizgający się po ciele przyjemnie mnie chłodzi. Potem biegniemy do spożywczego „U Kamili”, gdzie wśród nadgryzionych przez osy drożdżówek i zmęczonych pęczków włoszczyzny buczy stara zamrażarka.

Otwieram jej wieko i z oszronionego wnętrza wyciągam mój skarb. Słodki kawałek lodu rozkosznie topi się na języku, a do tego – co jest nie bez znaczenia – jest produktem, na jaki mnie stać! Lodowy sopelek o smaku Coli kosztuje jakieś 50 groszy. Tak niewiele za tyle szczęścia! Jem je codziennie.

Ale prawdziwy rarytas czeka na nas w zamrażarce dziadków. W pudełeczkach po jogurcie, w równych rządkach czeka na nas zamrożony mus truskawkowy. Najbardziej lubię skrobać go łyżeczką i wyjadać jak sorbet (w sumie to jest sorbet), ale czasem czekam, aż się roztopi i polewam nim lody. Po lody też biegnę „do Kamili”, najbardziej lubimy blok kakaowo-śmietankowych, które babcia kroi w plastry. Polane sosem truskawkowym przenoszą mnie do kolejnego wymiaru rozkoszy. Dziadek czasem leje sobie do pucharka kieliszek wódki – o co chodzi zaczynam rozumieć, gdy jako dorosła próbuję tego triku. Wódka połączona z nadtopionymi lodami smakuje jak likier.

Ale wróćmy do świata dzieci. Lato to lody. Im więcej, tym lepiej! A najlepiej, gdy lody są domowe, bez syropu glukozowego i innego syfu. Rok temu codziennie jedliśmy lody gałkowe, ale przy dzisiejszych cenach zrezygnowałam z tego rytuału. Narobiłam za to mnóstwo najlepszych, najzdrowszych lodów truskawkowych!