Kiedy w sobotni poranek słońce wtargnęło do naszego pokoju, pomyślałam, że to będzie fajny dzień. Prognozy pogody się sprawdziły, więc mogłam przystąpić do realizacji planu, który obmyśliłam w tygodniu. Plan zakładał wyciśnięcie z tych dwóch wolnych dni maksimum słońca i spokojne delektowanie się ciepłą jesienią.
Wyskoczyłam z łóżka. Tomek jeszcze spał, ja zaś ubrałam różowy szlafrok i w towarzystwie porannej herbaty i dźwięków Trójki nastawiłam wodę na jajka, posiekałam szczypiorek, zanurzyłam nos w bazylii, która po chwili zamieniła się w zielone, aromatyczne pesto, starłam ser, pomieszałam, posiekałam, odcedziłam, wymieszałam i zapakowałam to w plastikowe pojemniczki. Tym razem przyszykowałam też talerze, które zawinęłam w serwetkę w niebieskie pasy.

Jeszcze jabłko i woda, pieczywo kupimy po drodze. Tomek pakuje biały koc i poduszkę, gazetę kupujemy w kiosku nieopodal naszej kamienicy.

A potem leniwe śniadanie, które przeciągnęło się we wczesny obiad**. Morze szumi, słońce wplata się we włosy, czasem zapiszczy mewa? Odłamuję kawałek ciabatty i zanurzam go w paście jajecznej. Prosto, smacznie, dobrze, miło. Ciepło.
Dwie zakonnice idą brzegiem morza. Zapiszczała mewa. Może za chwilę zjemy trochę sałatki?*

ŚNIADANIOWE MENU PIKNIKOWE:

PASTA JAJECZNA:

3 ugotowane na twardo jajka (czyli 6 minut gotowania od momentu zawrzenia wody) pół pęczka szczypiorku 2-3 łyżki majonezu sól do smaku

Ugotowane na twardo jajka obieram ze skorupek i wrzucam do pojemniczka, w którym będę je transportować na plażę (nie chcę brudzić deski do krojenia). Siekam jajka na ?chybił trafił? i odstawiam do ostygnięcia. Wkrawam do nich szczypiorek (ja robię to nożyczkami), dodaję majonez, solę i mieszam całość.

PASTA SEROWA

kawałek dosyć suchego sera żółtego (najlepsze są do tego te z dziurami) 2 łyżki majonezu 1/2łyżeczki suszonej papryczki chili, pokruszonej 1/3 łyżeczki suszonego czosnku (takiego w proszku) 1/2 łyżeczki suszonego oregano sól do smaku

Ser ścieram na tarce o drobnych oczkach. Mieszam z pozostałymi składnikami.

SAŁATKA Z FARRO (pszenicą płaskurką), PESTO I POMIDORKAMI KOKTAJLOWYMI

1/3 porcji pesto (bez parmezanu) 1,5 szklanki orkiszu (farro) pół suszonej papryczki chili, pokruszonej kiść pomidorków koktajlowych

Gotuję farro zgodnie z przepisem na opakowaniu (jeśli przepisu brak, robię to tak: płuczę orkisz kilka razy, po czym zalewam lekko osoloną wodą i gotuję jakieś 25 minut, jak brązowy ryż, po czym odcedzam).

Ugotowany orkisz mieszam z pesto, chili. Pomidorki koktajlowe kroję na połówki i mieszam z resztą składników. W razie potrzeby dosalam sałatkę.

Uwagi:

1.Jak widzicie, menu jest proste. Dla niektórych bez szału, dla mnie szał jest, bo należę do fanów pasty jajecznej, a pasta majonezowa to jakieś mgliste wspomnienie dzieciństwa ? zdaje mi się, że mamcia ucierała kiedyś ser i podawała go w podobnej formie, ja dorzuciłam jeszcze chili, które dało całości ostrego kopniaka.

2. Osoby będące przeciw majonezowi proszę o pominięcie milczeniem dwóch pierwszych przepisów! Ja majonez n i e s t e t y uwielbiam.

3. Sałatka z pszenicy płaskurki, czyli farro (o wiele bardziej podoba mi się włoska nazwa orkiszu, ale by uniknąć posądzenia o bufonadę, używam polskich słów: ) pojawiała się u mnie już kilka razy. Po raz pierwszy spróbowałam jej w Toskanii, gdzie obok kawałków świeżego kokosa, wchodziła w skład naszego plażowego menu. Wersja toskańska (kupiona w supermarkecie) zawierała jeszcze zielone oliwki, których ja nie miałam.

Kto nie jadł orkiszu, temu wyjaśnię, że w smaku przypomina on brązowy ryż, z tym że jest trochę twardszy. Bardzo lubię jego smak, choć jest sporo osób, dla których orkisz jest, jak by to ująć? za słabo przetworzony. Jedno jest pewne: miłośnikom razowych makaronów, kasz i brązowego ryżu orkisz z pewnością przypadnie do gustu. Nie bez znaczenia jest fakt, że prezentowana sałatka to samo zdrowie ? pomidory, bazylia, oliwa, czosnek, orkisz: jesz, i czujesz, że moc jest z Tobą!

* mylą się ci , którzy twierdzą, że pikniki na plaży wiążą się z piaskiem w jedzeniu ? ani razu mi się to nie zdarzyło. Jeżeli koc, na którym ustawicie jedzenie będzie wystarczająco duży, a nie postanowicie zrobić pikniku podczas sztormu ;), to z pewnością nie wpadnie Wam do jedzenia ani jedno ziarnko;

** nie lubię słowa ?lunch?, nadal wydaje mi się obce i kłuje mnie w język podczas jego wypowiadania;

No dobra, to już koniec! Koniec lata, choćby było tylko na papierze.

Coraz krótsze dni, coraz dłuższe momenty zadumy, zimne palce, ciepła herbata, mgła poranna, chłód wieczorny, liść w książce, garść kasztanów, ogniska na polach, szaliki na szyjach…

Ale zanim to, zjem porcję makaronu pachnącego latem.

MAKARON Z PESTO TRAPANESE

1/3 szklanki uprażonych na patelni płatków migdałowych garść świeżej bazylii 2 ząbki czosnku 4 nieduże pomidory (jak najdojrzalsze), obrane ze skóry sól do smaku 1/3 szklanki startego sera typu parmezan (używam dziugasa) 1/4 – 1/3 szklanki oliwy 2 porcje ugotowanego makaronu**

Migdały umieszczam w blenderze i miksuję chwilę do wielkości ziarenek ryżu, odkładam.

W blenderze umieszczam bazylię, czosnek, oliwę, ser, pomidory i sól oraz miksuję. Dodaję migdały i jeszcze kilka sekund miksuję.

Mieszam ze świeżo ugotowanym makaronem, podaję.

Uwagi:

1. Przepis zobaczyłam niedawno u Deb ze Smitten Kitchen, ona zaczerpnęła go z Gourmet*.

2. Do tej potrawy najlepiej nadaje się krótki makaron typu penne czy farfalle, bo sos lepiej do nich przylega, więc nie polecam do tego linguine, jak w podlinkowanym przepisie. Ta wersja trapanese odbiega od spaghetti trapanese, które robiłam kiedyś, jednak jest równie dobra.

3. Mam tu świeże pomidory, pachnącą bazylię, słony ser i chrupkie migdały – całość jest lekka i taka… wakacyjna w smaku.Jeśli więc na chwilę chcecie poudawać, że jesień wcale do nas nie przyszła, zróbcie sobie porcyjkę tego dania. Pyszne!

* Słyszeliście, że Gourmet ma być reaktywowany?

** u mnie prostokątne penne, jak to się nazywa?

Z cyklu: co czytam w leniwą sobotę/niedzielę, gdy za oknem zimno i niemiło, a herbata stygnie zbyt szybko.

 

Wczorajszy dzień prześlizgnął się przez palce niezauważalnie. Nie zrobiłam nic spektakularnego, nie ugotowałam nic niesamowitego (obiad był fajny, ale prosty, pewnie napiszę o nim w innym poście), wypiłam kilka herbat z imbirem, dwie kawy z mlekiem i przeczytałam kilka ciekawych rzeczy. Nawet piec mi się nie chciało, choć kupiłam kilogram pięknych śliwek…

Za to w NY Times znalazłam fajny wywiad z Woody Allenem. Prosty, bezpretensjonalny i pełen żarcików w stylu właściwym dla tego reżysera i bardzo bliski mojemu spojrzeniu na pewne tematy. No i najważniejsze: nowy film Allena o kuszącym tytule – ?You Will Meet a Tall Dark Stranger” – a w nim A. Hopkins, A. Banderas i N. Watts, pewnie już niebawem się u nas pojawi. Zapowiada się ciekawie!

W dziale kulinarnym NY Times ciekawostkę stanowił artykuł o lazy dumplings – zawsze miło czyta się o znanych, swojskich potrawach, które w oczach obcokrajowca urastają do rangi niesamowitego odkrycia kulinarnego. Zatem jeśli chcecie przeczytać artykuł „Studying pierogi in Poland”, zapraszam do działu kulinarnego NY Times. Swoją drogą, po lekturze zachciało mi się pierogów leniwych, takich z masłem i cukrem, miękkich i rozpływających się w ustach…

Poza tym obejrzałam kilka odcinków The Minimalist. Mark Bittmann prezentuje potrawy, na które zawsze mam ochotę. Pewnie dlatego, że wszystko, co wychodzi spod jego rąk jest proste, niekłopotliwe i przedstawione w bezpretensjonalny sposób – w prostym studiu, bez wypasionych rekwizytów. Mam na oku kilka potraw.

I tak od słowa do słowa, od artykułu do artykułu, dobrnęłam do sobotniego wieczora, uświadamiając sobie, że n i c nie zrobiłam. Ale czy zawsze trzeba robić c o ś ? Dziś znów robię nic i wcale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Taki weekend, jakie samopoczucie, wybaczcie.

Ale żeby nie było dziś tak ubogo, chcę zaprezentować Wam pokaźną dawkę dobrego, prostego jedzenia. Oto cukinia w stanie ciekłym, na słono i na słodko. Taki tercet egzotyczny dla cukiniomaniaków.

OSTRA ZUPA CUKINIOWA Z FETĄ

2 średniej wielkości cukinie 3 łyżki oliwy 2-3 szklanki bulionu 1/2 suszonej papryczki chili kawałek fety (ok. 1/2 szklanki)

Obraną – jeśli kupiona, nieobraną – jeśli z domowego ogródka kroję w kostkę. W garnku rozgrzewam oliwę i wrzucam doń posypaną solą cukinię. Smażę cukinię, aż lekko zmięknie i gdzieniegdzie się zezłoci (trwa to 5-10 minut). Wówczas zalewam warzywo bulionem (najpierw dwiema szklankami), przykrywam i gotuję do miękkości (trwa to ok. 20 minut). Pod koniec gotowania wrzucam do niej pokruszone chili.

Zdejmuję zupę z ognia i miksuję na gładką masę. Jeśli wydaje się zbyt gęsta, dodaję bulionu i chwilę podgrzewam. W razie potrzeby zupę dosalam. Wlewam zupę do miseczek i do każdej z nich wkruszam fetę. Podaję z podpieczoną bagietką lub grzankami czosnkowymi.

PLACUSZKI CUKINIOWE Z MIĘTĄ I FETĄ

2 małe cukinie 2 jajka 100g maki 4 łyżki śmietanki szczypta suchych drożdży nieduża garstka posiekanych liści świeżej mięty 1/2 szklanki pokruszonej fety sól i pieprz olej do smażenia

Cukinie „kroję” obieraczką na wstążki. Składniki ciasta dokładnie mieszam (nie może być w nim grudek), jednak ciasta nie solę. Dodaję cukinię i fetą. Mieszam dokładnie, by cukinia i feta pokryły się ciastem. Odstawiam na 30 minut. Tuż przed smażeniem solę lekko ciasto. Nalewam na patelnię 2 łyżki oleju i smażę placuszki partiami na zloty kolor.

CIASTO CUKINIOWE Z ORZECHAMI WŁOSKIMI

350 g cukinii startej na tarce jarzynowej o grubych oczkach (jeśli jest z ogródka, można jej nie obierać, by zachować zielone elementy w cieście) 60 g posiekanych orzechów włoskich 150 g pszennej razowej mąki 150 zwykłej mąki pszennej 250 ml oleju 170 g brązowego cukru 2 łyżeczki cynamonu 1 łyżeczka startego imbiru 1,5 łyżeczki startej gałki muszkatołowej 1 łyżeczka sody oczyszczonej 1 łyżeczka proszku do pieczenia 4 jajka 2 łyżki miodu

W misce ubijam jajka z cukrem, aż do podwojenia objętości. Zmniejszam obroty miksera(ubijania nie przerywam) i wlewam olej cieniutkim, ale regularnym strumieniem. Dodaję miód i odstawiam na bok. W osobnej misce umieszczam obie mąki, cynamon, imbir, gałkę muszkatołową, proszek do pieczenia i sodę. Partiami dodaję do ubitych jajek z cukrem i olejem suche składniki i bardzo delikatnie mieszam całość.

Na końcu dodaję do masy startą cukinię, posiekane orzechy i delikatnie mieszam. Ciasto przelewam do tortownicy (23-26 cm) i piekę przez ok. 1 godzinę w 160 st. C.

Uwagi:

1. Jako że cukinia jest słodkawa i delikatna w smaku, wymaga ostrego akcentu. Doskonale sprawdza się tu ostre chili, ale wystarczy zupę mocno popieprzyć (można użyć jakiegoś ciekawego rodzaju pieprzu, np. pieprzu syczuańskiego od miłej osoby;). Dodatek fety to z kolei słony akcent w zupie. Fetę można zastąpić słonym bułgarskim twarogiem (b. przypomina fetę), fajnie sprawdzi się tu również lazur.

2. Przepis na placuszki z cukinii znalazłam kiedyś u Eli. Ela smażyła je z dodatkiem szałwii, ja miałam zapas mięty, która wg mnie świetnie komponuje się z delikatną cukinią i słoną fetą, które to znalazły się w moich dodatkach. Jako że starałam się zredukować ilość tłuszczu, smażyłam moje placki na minimalnej ilości oleju, na teflonowej patelni.

Do placków polecam sos jogurtowo-czosnkowy (jogurt + ząbek czosnku + sól + ewen. trochę majonezu) albo tzatziki (jogurt + czosnek + starte na tarce ogórki + sól). Pycha!

3. Przepis na to ciasto cukiniowe znalazłam u Poli. Prezentuję go z moimi modyfikacjami. Jako że w chwili pieczenia nie miałam serka i chęci, by po niego pójść do sklepu, ciasto podałam bez masy. I tak było pyszne: wilgotne, ale lekkie, z kawałkami orzechów i piernikowym aromatem. Tak naprawdę to ciasto jest baaaaardzo podobne w smaku do ciasta marchewkowego (które też bardzo polecam). Takie ciasto można wzbogacić kawałkami białej czekolady albo rodzynkami, oczywiście można tez wrzucić doń różne orzechy. Myślę, że suszone owoce (np. figi) też będą tu świetnie smakować.

A jak ktoś pragnie bardzo czekoladowego ciasta cukiniowego, niech zrobi czekoladowe ciasto Klotyldy.

* w momencie ataku sobotniej 'chcicy’ na coś słodkiego, uratowało nas mocno czekoladowe i jak na mój gust ciut za gumowe ciasto Nigelli, które przyuważyłam jakiś czas temu u Doroty, a po upieczeniu zamroziłam – na czarną godzinę.