Najlepsza i najłatwiejsza granola

Kiedy jest mi źle, idę na długi spacer brzegiem morza albo do lasu. Przepadam na kilka godzin i kiedy nogi dopada zmęczenie, umysł zaczyna odczuwać ulgę. Nie zawsze da się zaszyć pośród drzew, więc niekiedy pozostają mi inne sposoby pocieszania – wpadam wtedy w ciąg kulinarny. Nie mam na myśli siedzenia na kanapie z kubkiem lodów czy tabliczką czekolady, ale długie gotowanie. Kilka dni temu miałam taki ciąg, z piekarnika wyszedł wtedy chlebek bananowy, pieczone warzywa i granola, w garnku pyrkał dżem z ostatnich truskawek i rabarbaru, a w lodówce chłodziły się malinowe pucharki z kremem z bitej śmietany.

kruche ciasto z rabarbarem i i brzoskwiniami

Dawno nie było tu żadnej potrawy z cyklu Na jedną rękę, a przecież całe lato to czas gotowania na jedną rękę. Minimalizuję czas w kuchni, by jak najwięcej czasu spędzać na dworze, więc na stole pojawiają się tylko szybkie, nieskomplikowane potrawy. Na obiad zjadamy fasolkę albo kalafiora z bułką tartą, zapijając to kefirem. Młode ziemniaki na ciepło, zalane zsiadłym mlekiem lub z jajkiem sadzonym, albo gniecione z patelni (te tutaj)  albo na zimno, w formie sałatki (o takiej), garnki najprostszej (i najlepszej!), pomidorówki z lanymi kluseczkami własnej roboty, główki pieczonego kalafiora (tutaj), nieskończone talerze pasty z cukinią (o takiej), placki cukiniowe z fetą (te tutaj) lub bakłażanem i pomidorem z bazylią, młodą kapustę (curry – o taką lub klasyczną), a jak mężczyźni zaczynają domagać się mięsa, to piekę kurczaka z młodymi ziemniakami, tymiankiem i pomidorkami koktajlowymi (o tutaj).