sałatka nigelli

Gnieciona sałatka Nigelli – klik – na stałe weszła do naszego menu. Dzisiaj przychodzę z kolejnym przepisem na sałatkę od Nigelli Lawson. Ta nie jest kolorowa, jak gnieciona, ale jej monochromatyczność też mi się podoba. Awokado, ogórek, kolendra, limonka, a więc gramy w zielone!

Aby ta sałatka z awokado wyszła naprawdę pyszna, trzeba pamiętać o tym, by użyć do niej naprawdę dobrego awokado. Ma być miękkie i maślane. Jeśli Wasze awokado jest twarde, nawet nie zabierajcie się za jej przygotowanie. Poczekajcie. Nie wiem, czy znacie ten trik na przyśpieszenie jego dojrzewania: należy owinąć je gazetą i pozostawić na dzień, dwa. Istotą tej sałatki jest kontrast: chrupiący ogórek i miękkie, rozpływające się w ustach awokado.

Sałatka z awokado świetnie smakuje z puree z pieczonych batatów, jako część śniadania albo lekka przekąska. Robi się ją ekspresowo i bezproblemowo, więc receptura dołącza do Waszego ulubionego cyklu Przepisów na jedną rękę. Wszystkie pozostałe przepisy z tego cyklu znajdziecie tutaj – klik.

Jeśli nie lubicie kolendry, można zastąpić ją dowolną zieleniną, która Wam pasuje, no ale to już nie będzie to. Świeża kolendra stanowi tu piękne zwieńczenie smaków, a w zasadzie – wespół z limonką – je rozkręca, ponieważ awokado i ogórek to ze swej natury delikatne składniki. Ale jestem w stanie wyobrazić sobie tę sałatkę ze szczypiorkiem. Albo z posiekanym czosnkiem niedźwiedzim, na który obecnie trwa sezon. Powinno być to coś dosyć wyraźnego w smaku.

podpłomyki z sosem
podpłomyki z sosem

Jeśli miałabym wskazać produkt spożywczy, który najszybciej nam schodzi w domu, byłby to bez wątpienia ser żółty. To rzecz, która znajduje się na każdej liście zakupowej i bez względu na to, ile go kupimy, znika najszybciej. Zaczynamy od kanapek z żółtym serem. W nieco rozwiniętej wersji to dwie pszenne tortille przełożone plastrami żółtego sera, podgrzane z dwóch stron na patelni i pokrojone w trójkąty. Oczywiście zjadamy też tosty (moje odkrycie: tosty z serem żółtym i kimchi), a wersji de luxe zapiekam ser na połówkach ziemniaków.

Dzisiejsze danie – podpłomyki z sosem pomidorowym, serem żółtym Hochland Sielski Klasyczny i ekspresową marynowaną cebulką – to nieco ambitniejsza wersja tortilli, o której pisałam w pierwszym wersie. Przygotowałam je w ramach współpracy z marką Hochland, która zaprosiła mnie do gotowania z użyciem swojego nowego produktu – sera Hochland Sielski. Naprawdę, nie ma lepszego miejsca na promocję sera żółtego niż nasz dom, w którym każdy dzień odmierza się jego plastrami.

Inspiracją do dania, które Wam prezentuję, były podpłomyki z musem z dyni i burakami, które znalazłam na stronie Hochland – tu oryginalny przepis, klik. Obok podpłomyków na stronie można znaleźć inne receptury inspirowane kuchnią z regionu Zielonych Płuc Polski, gdzie produkowany jest Ser Sielski. Na ambitnych czekają np. zaguby podlaskie, kartacze czy pierogi z ciasta ziemniaczanego faszerowane soczewicą.

kandyzowane fiołki

W tym roku fiołki pachną mi zdecydowanie słabiej, nie wiem, czy to kwestia samych kwiatów czy mojego nosa i przebytych chorób. Ale to własnie teraz postanowiłam, po latach planowania, przenieść te cudeńka do kuchni i zrobić słoiczek godny spiżarni Lucyny Ćwierczakiewiczowej (jeśli myślę o idealnej spiżarni, to właśnie ta pani Lucyny przychodzi mi na myśl, a to za sprawą książki Jedyne praktyczne przepisy konfiturróżnych marynatwędlinwódeklikierówwin owocowychmiodów oraz ciast).

Miałam już wybrany przepis, który znalazłam w cudownej autobiografii Beaty Tyszkiewicz „Nie wszystko na sprzedaż”. Jako że był dosyć krótki, wydał się całkiem łatwy. Okazało się, że jest zupełnie odwrotnie i dopiero wcielenie go w życie pokazało mi, jaka to skomplikowana zabawa.

Przepis brzmi następująco:

fiołki mają w sobie coś z poezji, niezwykły kolor, zapach, frywolny kształt i smak. Ich przyrządzenie nie jest trudne, ale… najpierw wiosną trzeba wybrać się do lasu, znaleźć fiołki, zerwać się i nacieszyć się ich wonią, a potem bezlitośnie wsadzić je do zamrażalnika. Zrobić nie bardzo ciężki syrop (nie może być gorący, tylko letni), smarować fiołki pojedynczo syropem i na natłuszczonym pergaminie rozłożyć do wysuszenia. Obsypać cukrem pudrem, zamknąć szczelnie w słoiczku i chrupać.

Tak na marginesie, to cała książka „Nie wszystko na sprzedaż” jest tak rozkoszna, jak powyższy fragment.

Mając w głowie te romantyczne wersy, pewnego ciepłego wiosennego poranka pobiegłam na bosaka, odziana tylko w bawełnianą halkę, zbierać świeże fiołki. Ok, z ciepłym porankiem, brakiem butów i halką żartowałam, ale czy nie brzmi to lepiej niż zbieranie fiołków w kolejny zimny, brzydki jak g… dzień kwietnia,  w żółtych kaloszach i dresach?