Czekam cierpliwie na nowalijki i na targu odwracam wzrok od pozbawionych smaku atrap rzodkiewek i ogórków, które kuszą już od jakiegoś czasu. Nie zawsze się to udaje, ale staram się. Czas oczekiwania osładzam sobie wypasionymi śniadaniami. Ostatnio stosuję przeplatankę słodkich i słonych: grzanki z jajkiem sadzonym (z pesto, hummusem) i jogurt z domową granolą i ciepłymi malinami. Zestawienie, które widzicie na zdjęciu, zawiera jeszcze pistacjowy pyłek. Rozkosz!
Ostatnio upiekłam wielki słój granoli z oliwą. Uwielbiam chrupkość płatków w granoli, głęboki smak pieczonych migdałów i słonecznika. Granola z oliwą to jeden z moich faworytów, ale jest jeszcze druga, bazę której stanowi sok jabłkowy, który sprawia, że płatki pęcznieją, a potem zapiekają się w słodkawej otoczce. Pierwotny pomysł też pochodzi Nigelli (podobnie jak przy granoli z oliwą).
Pomyślałam, że czas na małe zestawienie moich ulubieńców, małą ściągę z granoli, które piekę na przestrzeni lat (pierwszą zrobiłam 10 lat temu!). Nazwy granoli mają aktywne linki do przepisów.
NAJLEPSZA GRANOLA – ŚCIĄGA:
- granola kokosowa
- granola z oliwą wg Nigelli
- granola z suszoną miechunką i wiśniami
- granola czekoladowa
- granola z orzechami.
Dawno nie piekłam tej czekoladowej, mam ochotę do niej wrócić. Moja granola to z reguły obraz tego, co mam akurat w szafce. Zawsze musi być tu jakiś orzech, ziarna (słonecznik, sezam, siemię lniane), często po upieczeniu dosypuję suszone lub liofilizowane owoce.