Tak, tak nie mylicie się, pierwsze zdjęcie przedstawia prodiż. To on będzie gwiazdą dzisiejszego tekstu z cyklu
Vintage cooking (więcej o cyklu w zakładce w górnej części strony).
***
Prodiż kojarzy mi się z wiejską kuchnią babci. Kuchnią, w której główne miejsce zajmował piec kaflowy, a pod ścianą stał krzywy kredens z woreczkami mąki, cukru, kaszy i kilkoma puszkami cejlońskiej herbaty. Bywało, że w kredensie pojawiały się myszy, które jednak szybko znikały, kiedy babcia wpuszczała gibkie koty o lśniącej sierści, znające każdy centymetr okolicznych pól. Na kuchennym parapecie stały czerwone pelargonie, a latem przez wiecznie otwarte okno do kuchni wślizgiwały się objedzone nektarem trzmiele.
Prodiż stał na pokrytym ceratą stole, babcia wypiekała w nim ciasta. Jej popisowym wypiekiem była szarlotka na idealnie kruchym cieście z kwaskowatą masą jabłkową (nigdy z jabłkami w kawałkach) o cynamonowej nucie. Wierzch ciasta był złoty i świecił drobinkami nadtopionego cukru, którym babcia posypywała górną warstwę kruchego ciasta. Do dziś zachodzimy z mamą w głowę, jak udawało się babci wyciągnąć szarlotkę z prodiża w stanie nienaruszonym, bez uronienia ani jednego okruszka.
Prodiż to także wspomnienie soczystego, pachnącego kurczaka pieczonego przez mamcię. Kiedy byłam mała, lubiłam zaglądać przez szybkę górej pokrywy, wdychając przez jej otworki zapach niedzielnego obiadu. Pachnące czosnkiem, rozpływające się w ustach zimne nóżki kurczaka to – obok ogórka chrupanego razem ze skórką – moje naczelne piknikowe wspomnienie dzieciństwa. Siedziałyśmy z siostrą na kocu dokoła pulsującej przyrody w majowym rozkwicie i zajadałyśmy się miękkim kurczakiem, zlizując potem z palców jego słonawe, tłuste resztki.
Jeszcze dwa lata temu prodiż ratował mnie od czarnej rozpaczy spowodowanej brakiem piekarnika. Jako że nagrzewa się on do temperatury ok. 180-200 st. C., jest idealny do pieczenia kruchych ciast, ale i każdego innego ciasta o temperaturze pieczenia zbliżonej do powyższej. Obok większości tart, które pojawiły się u mnie na stole (i blogu) w
Roku Bez Piekarnika, a więc w 2009 r., piekłam w prodiżu również muffiny i brownies. Oczywiście w prodiżu nie mieści się forma muffinowa, więc wkładałam do środka małe jednorazowe foremki (mieściły się cztery sztuki). Tarty piekłam w foremce o średnicy 23 cm, która idealnie mieściła się do prodiża (choć oczywiście można piec ciasta tak, jak moja babcia, bezpośrednio w prodiżu, bez blachy, ale wychodzi wtedy wielka porcja ciasta). Nad prodiżem spędziłam również pół nocy, piekąc malutkimi partiami wielką ilość moich pierwszych
rogalików z nadzieniem różanym…
Nie ma lepszego kurczaka niż ten przyrządzony w prodiżu. Mała powierzchnia naczynia sprawia, że pieczone mięso nie wysycha (piekąc mięso w piekarniku, trzeba się bardziej nagimnastykować, przykrywając je albo polewając sokami, które wydzielają sie podczas pieczenia). Do tego mięso ładnie się rumieni i chłonie aromaty, o które chcemy je wzbogacić. Minusem jest to, że mięso lubi przywierać do dna prodiża, czemu można zaradzić, wykładając spód folią do pieczenia. W prodiżu piekę
kurczaka z gniecionymi ziemniakami i pomidorkami koktajlowymi, danie tyleż pyszne, co niekłopotliwe, piekę ziemniaczki do weekendowego obiadu albo mieszane warzywa, które zjadamy w towarzystwie
pesto genovese (albo pietruszkowego). Opiekam w nim papryki na niebiańską
zupę, piekę
szparagi i
pietruszkę w parmezanowej posypce... W prodiżu upiekłam pierwszy świąteczny schab ze śliwką.
Wyciągam go z kuchennej szafki, kiedy mam do upieczenia jedną rzecz i nie opłaca mi się nagrzewać piekarnika. Prodiż szybko się nagrzewa i ‘zjada’ mniej energii niż piekarnik. Ostatnio uruchamiałam go w weekend, kiedy zachciało mi się na śniadanie jajek w kokilkach. Nie minęło 15 minut (wliczając w to czas nagrzewania sprzętu), jak moje jajka były gotowe.
Podsumowując, prodiż świetnie nadaje się do pieczenia:
– kruchych ciast
– wszelkich innych wypieków o temperaturze pieczenia ok. 180-200 st.C. (trzeba tylko uważnie doglądać ciast, bo jeśli nie znamy jeszcze swego prodiża, mogą się przypalić)
– mięs, takich jak np. kurczak, schab, karkówka
– przeróżnych warzyw,w tym ziemniaków, szparagów, buraków czy opiekania papryki
– ja piekę w prodiżu również sakiewki obiadowe, czyli zawinięte w folię aluminiową kombinacje różnych składników (np. kawałki kurczaka z porami i lazurem, które posypuję później orzechami włoskimi – poezja!)
– ponadto w prodiżu można piec jajka w kokilkach 🙂
Prodiż fajny jest!
JAJKA W KOKILKACH
(przepis na 1 porcję)
1 jajko
2 łyżki gęstej śmietany kremówki (12% i 18% też się sprawdzą)
masło do nasmarowania kokilki
kilka listków świeżego tymianku
koperek
1 łyżeczka serka koziego (twarożku)
sól
Kokilkę smaruję masłem. Na dno foremki wsypuję tymianek, wbijam jajko, dodaję śmietanę (na białko, nie na żółtko). Należy uważać, by żółtko nie stykało się ze ściankami kokilki, bo się zetnie podczas pieczenia, a nie o to chodzi. Na wierzch daję łyżeczkę koziego sera, trochę koperki i solę całość.
Do prodiża/wysokiej blachy wlewam wrzątek (na wysokość ok. 3 cm), wkładam doń kokilkę z jakiem i piekę 10-12 minut w 200 st. C. Po 10 minutach najlepiej sprawdzić, czy jajko nie jest już gotowe – białko powinno być ścięte, a żółtko płynne. Podaję od razu.
Uwagi:
1. Jajek w kokilkach zachciało mi się po obejrzeniu jednego z odcinków gotowania z Rachel Khoo. Przepis stanowi wypadkową tego oraz przepisu Michaela Roux (“Jajka”).
2. Przepis można potraktować jako bazę do oeufs en cocotte, zaś dodatki możecie dobierać według swej wyobraźni. Pięknie się tu sprawdza wędzony łosoś, pomidorki koktajlowe, kawior, sery różnej maści, świeże zioła, por… Pyszne, proste i efektowne śniadanie.
3. Tu jajka zajadałam z rozmarynowo-pomarańczową focaccią, o której jeszcze napiszę, bo mnie powaliła na kolana.
PS Pracuję nad wpisem litewskim – relacją z naszego majowego wypadu. Postanowiłam to ogłosić wszem i wobec, bo to zmobilizuje mnie do zintensyfikowania prac 😉
Rok bez piekarnika?:) Prawdziwy kuchenny survival. A co do prodiżu, niestety nigdy nie miałam z nim do czynienia i nie mam z nim tak wspaniałych wspomnień. Pozdrawiam!:)
Aniu, mam jednakowe wspomnienia jeśli chodzi o porodiż. Kojarzy mi się z soczystym kurczakiem i jego zapachem w czasie niedzielnego obiadu. Też miałam taki okres, gdy nie posiadałam piekarnika i wtedy mama sprezentowała mi wybawienie…prodiż właśnie… Piekłam w nim, tak jak Ty, wszystko – chlebki, bułki, muffinki, ciasta, tarty, pizze… Wspaniała rzecz…potrawy z prodiża sa niesamowicie smaczne! Pozdrawiam!
w prodizu moja babcia robila najlepszego kurczaka pod sloncem:)
Ja prodiża używam właśnie na wsi. Genialne wychodzą w nim ciasta ucierane. Zawsze na przełomie maja i czerwca pieczemy pierwszy ucieraniec z truskawkami.
chyba gdzieś w szafce, wysoko poza codziennym a nawet lekko niecodziennym zasięgiem stoi dokładnie taki sam prodiż. no przynajmniej mocno podobny 😀 też kojarzy mi się z dzieciństwem tyle że ja piekarnik zawsze miałam dostępny więc jakoś nigdy nie kusiło mnie by w nim pitrasić.
znów czytając Twój wpis wracam do moich odległych wspomnień….
i jeszcze ta szarlotka babci.
moja babcia robiła taką samą. kruche ciasto, masa z jabłek, cukier na górnej warstwie ciasta…. niestety przestała taką piec 🙁
teraz robi inną i nie wróci do tamtej, najwspanialszej.
Ja na początku w moim domu nie miałam piekarnika i Mama mi dała. Pamiętam, że kiepsko piekł od dołu, to go stawiałam na włączonej maszynce elektrycznej. Najlepiej udawała się zebra 🙂
Myślę co by prodiż "podwędzić" mojej mamie…ale z drugiej strony pozbawię ją jedynego działkowego piekarnika. W letnich miesiącach moja mama robi w nim cuda!
kiedyś prodiż to była norma, nawet gdy się miało kuchenkę z piekarnikiem, który na ogol palił spod albo wierzch 😉
mam znajoma, której wyposażenie kuchni przez lata stanowiły turystyczna kuchenka dwupalnikowa i prodiż właśnie. nie przeszkadzało jej to urządzać przyjęcia, na których stoły się uginały od pyszności a ona była świeża i radosna jak poranek 🙂
prodiż przywędrował ze mną na koniec świata i służy mi wiernie 🙂
A mi prodiż najbardziej na świecie kojarzy mi z ryżem zapiekanym z jabłkami i cynamonem:) nie pamiętam, żeby moja mama używała go do czegoś innego i baaardzo zdziwiłam się, że można piec w nim ciasta.
Ale najbardziej zaciekawiły mnie te sakiewki. Muszę kiedyć spróbować, bo wyobrażam sobie, że są naprawdę super:)
Ja wiem, że chyba za każdym razem, kiedy Cię odwiedzam i zostawiam kilka słów wspominam o tym, jak uwielbiam Cię czytać, ale zwyczajnie inaczej się nie da. Piszesz tak lekko, tak fantastycznie potrafisz ubrać w słowa swoje myśli i stworzyć z nich cudowną, liryczną mieszankę. Mogłabym przesiadywać na Truskawkach bez końca. Lubię Twoją rzeczywistość.
Tak, jak jajka w kokilkach. I wspomnienia prodiżu, w którym, na odmianę – mój dziadek – piekł weekendową kiełbasę. Sama nigdy nie miałam z nim styczności, ale może rzeczywiście czas to zmienić, skoro jest taki… fajny?… 😉
Uściski!
Też mam prodiż. Ciasta pieką się w nim świetnie. Nigdy nie próbowałam piec np kurczaka, ale po przeczytaniu Twojego wpisu oraz komentarzy wiem że muszę to nadrobić i upiec jakiegoś 😀
Prodiż to także moje dzieciństwo. Ten piernik dla leworęcznych wypiekany w tymże. I udka kurczaka…Ach!
Niedawno wymieniałam ostro zdania na temat prodiża z moim kolegą. On twierdził, że jedynie poprawna nazwa to PRODŻIŻ , a nie prodiż. Jakoś go nie przekonałam, ale pośmiać można się było "życzliwie".
Pozdrawiam
A.
prodiż to dom rodzinny, tak jak kilka innych starych ale wciąż na chodzie sprzętów, fajnie, że przypominasz o nim w tych supernowoczesnych czasach 🙂
oo i ja posiadam ale zupełnie o nim zapomniałam:)
Prodiż to cudne urządzenie! Klnę na niego tylko przy pieczeniu ciasteczek – z konieczności w kilku partiach 😉
A mnie przypomniał dom rodzinny. Mama czasem piekła coś w prodiżu 🙂
Moja Mama do tej pory najlepsze biszopty piecze właśnie w prodiżu;)
Prodiż z mojego domu rodzinnego zaginął w akcji…ale pamiętam te niedzielne Murzynki…to były czasy…
Aniu
Dziękuję za ten wpis. I za odpowiedź na moje pytanie. 🙂 Dopiero dziś ją przeczytałam.
Agnieszka
Pięknie napisane, nigdy nie piekłam w nim ciast…a widać warto…
Prodiz kojarzy mi sie z babka cytrynowa mojej Mamy. I z "pizza", ktora przypominala wysokie ciasto z pieczarkowo-cebulowym wierzchem. Nigdy nie wpadlabym na to, by zrobic w nim jajka w kokilkach 🙂
Podiż posiadam i mało tego. Przyznam się , że zaczynałam wraz z nim moje pieczenie. Mam do niego sentyment i gdyby nie elektryczny piekarnik używałabym go do teraz;)
Pozdrawiam
Moja mama ma prodiż i bardzo często w nim piecze np. mój ukochany sernik. Wiesz, jeszcze dwa lata temu nie zdawałam sobie sprawy że w prodiżu można piec nie tylko ciasta 🙂 Pozdrawiam!
Pracuj Aniu, pracuj, pamiętaj, że masz tu wierną czytelniczkę- filologa litewskiego i przez pewien dłuższy czas mieszkankę Wilna :):):) Czekam!!!!
W prodiżu piekła i moja babci i mam. Najlepsze ciasta z owocami, szarlotki właśnie czy tez zwykłe kruche z powidłem… cudowne wspomnienie również pieczonych mięs na święta. Fajny artykuł! chyba sobie sprawie prodiż 😀
Ania, alez swietna reklama bez reklamy, szczera, uzyteczna, taka ktora naprawde sie moze przydac! Tez mialam rendez-vous z prodizem (zwanym w CZ remoska), ale nie wpadlabym na to by napisac przydatny wpis 😉
Jak wyjac ciasto by sie nei pokruszylo: moze nakryc talerzem, patera i delikatnie odwrocic do gory nogami? Udawalo mi sie 🙂 Usciski sle!
PS. Ooo, ciasto posypane krysztalkami cukru to moje ulubione, myslalam ze sama to wymyslilam, a moze pamietam gdzies z dziecinstwa?
Prodiż to pierwsza kuchenna rzecz zakupiona przeze mnie po ślubie:)Pozdrawiam!:)
pamiętam jak mama piekła wszystko w prodiżu 🙂
Uwielbiam Prodiz… ratowal mnie przez cale studia w moim malutkim studenckim mieszkanku bez piekarnika 🙂
Do dzis sama sie dziwie co potrafilam w nim wyczarowac 🙂
Ania, fajne to pierwsze zdjęcie!
Prodiża nie darzę zbyt ciepłymi uczuciami, bo od jakiegoś czasu kojarzy mi się właśnie z brakiem piekarnika (a to nie jest pozytywne skojarzenie), ale u Babci kura z prodiża, a często i placki to podstawa – to już lubię :)))
Uściski 🙂
Piekę juz 2 sernik-bezpośrednio w prodiżu i nie radzę sobie z wycyrklowaniem czasu pieczenia. Raz 45 minut-troche za długo, nie był spieczony, ale…Dziś 40 minut-też trochę za bardzo ciemny, jeszcze nie wiem, jaki jest spód. Mam prodiż z górną grzałką. Moja mama, od lat, piecze w nim rewelacyjne schaby, boczki i drób. czy piekłaś sernik? czy wkłdadałaś do srodka foremkę?
Sernika nie piekłam z prodiżu nigdy, ale często zdarzało mi się piec ciasta z foremką w środku własnie. A może spróbuj z foremką, w środku i z dodatkiem wody, żeby zrobić taką niby-kąpiel wodną?
w komplecie był haczyk, taka blaszka, wkładało się pod wkładkę dolną ( z dziurką) a potem -hop do góry. haczyk był płaski, więc i dziurka po nim niewidzialna po pokrojeniu
wiesz, wyjasniłaś mi tajemnicę dobroci niektórych jedzeń z prodiża. wyciągam bo mam! niech mnie jeszcze ktoś poratuje – jak doczyścić z lśniącego niklu na zewnątrz przypalonki?
a, przepraszam, dzieńdoberek, wpadłam tu przypadkiem i od forszmaku… chętnie poczytam vintage cooking, nowoczesna kuchnia, jakieś fuzjony i inne piekielne dziwa mnie nie bawią.
Ja nawet nie próbuję doczyścić piekarnika z takiej 'przypalonki', tzn. szoruję, ile się da, ale nic więcej 🙂
Ja w prodiżu piękę od kilku lat, nie mam wyboru. Zepsuł mi się piekarnik w kuchence. Naprawa kosztowałaby tyle, co pół kuchenki 🙂 nowej. Na razie na zakup nowej kuchenki mnie nie stać. Mam prodiż. Ale co warto wiedzieć: prodiż – prodiżowi nie równy. Dlaczego? Są takie, które mają tylko grzałkę górną, albo grzałkę tylko dolną, albo najlepsze to te, którą mają i górną i dolną. Dlaczego? Przy grzałce górnej ciasto wychodzi upieczone od góry, niedopieczone u dołu. Jedynie, co dobrze wychodzi w tego typu prodiżu to ciasta z owocami, ewentualnie piernik na Boże Narodzenie. Do tego prodiże różnią się osiąganą temperaturą. Kiedyś przeczytałam w internecie, jak jedna kobieta mówiła, że prodiże nie wyciągają więcej niż 180 stopni. No a na moim, jak go kupowałam, to na opakowaniu pisało max. temp. 230 stopni. Dopiero teraz po kilku latach mordowania się z prodiżem z grzałką górną, muszę kupić nowy z grzałką górną i dolną. Zawsze mi lepiej wychodziły ciasta niż gotowanie, ale wtedy piekłam wszystko w piekarniku. A jak jestem skazana na prodiż – to tu niestety idzie poznać i zrozumieć, co to znaczy zakalec, albo nie do pieczone ciasto.
Teraz chyba wszystkie prodiże mają po dwie grzałki. Mój takie ma w każdym razie, to pozwala dodatkowo sterować temp. – jak przypala mi się góra, odłączam górną grzlkę.
Jako tanią alternatywę piekarnika polecam jeszcze małe, przenośne piekarniki. Moja siostra wypieka w nich cuda. Taki piekarniczek można kupić juz za jakieś 200 zł, z tego co wiem (w Lidlu kiedyś były też).
W czasie swojego królowania w kuchni zużyłam przynajmniej 3 prodiże 🙂
I też uważam, że to super wynalazek, pozdrawiam 🙂
Ja piekę obecnie w prodiżu, gdyż w mieszkaniu, które wynajmuję na studiach nie ma piekarnika, a kuchnia jest malutka. Przywiozłam stary prodiż mojej cioci, który wszystko wypieka idealnie. Teraz kiedy mam okazję upiec coś w normalnym piekarniku to nie wychodzi, a w prodiżu wszystko wychodzi. Kwestia przyzwyczajenia.
właśnie upiekłam focaccię w prodiżu 🙂 wyszło idealnie 🙂 taki z grzałką od góry i od dołu jest super
Oooo, super wieści! Spróbuję na pewno, dziękuję za cynk 🙂