
Granola najlepsza, vol. 3
Ostatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście “Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście “Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejWegebowl to pomysł na szybki i bardzo satysfakcjonujący obiad. Przygotowanie go zajmuje mi jakiś kwadrans, w porywach dwadzieścia minut. Kluczowe składniki mojej miseczki to warzywny element chrupiący –
Czytaj dalejPseudoramen. Biedaramen. Resztkowy ramen. Ramen na obierkach… Nazwijcie go jak chcecie, to po prostu pełen smaku wywar przygotowany z tanich, powszechnie dostępnych i w większości resztkowych składników.
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście “Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem. Podcastu możecie posłuchać tu – klik. Ale ta rozmowa plus energia Basi i Warszawa w oszałamiającej wiosennej aurze, miały jeszcze jeden pozytywny aspekt – tchnęły we mnie nową energię i chęć ponownego szperania w starych książkach.
Tak więc w majówkę zamierzam zakopać się w książkach!
Pozostając jeszcze chwilę w temacie, pozwalam sobie podlinkować tu – klik – moją rolkę poświęconą chyba najważniejszej polskiej książce kulinarnej, czyli “365 obiadom” Lucyny Ćwierczakiewicz.
Drugim przyjemnym wydarzeniem tego kwietnia był mój wypad do Neapolu, trzy dni gastro szaleństwa! Do dzisiaj kręci mi się w głowie na myśl o ilości przemierzonych pieszo kilometrów i zjedzonych potraw. Podczas tego wyjazdu przeżyłam kilka olśnień kulinarnych i jedno olśnienie turystyczne, mam nadzieję opisać tę wycieczkę w najbliższym czasie.
A teraz przechodzę do głównego tematu, czyli nowego przepisu na granolę. Mam w zanadrzu dwie ulubione receptury – klik i klik, a ta, którą Wam dzisiaj zaprezentuję, dołącza do zacnego grona ulubieńców. Granola z bistra Charlotte, bo o niej mowa, jest chrupiąca i sypka jak pozostali moi faworyci, ale też chyba bardziej tłusta, bo bazuje na… śmietance i maśle. To bardzo ciekawy przepis, dosyć różniący się od dwóch poprzednich.
Uwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Mazurek snickersowy powstał wypatrzyłam rok temu w książce Joasi Matyjek “Sama słodycz”. Skusiła mnie jego prostota i sam pomysł, by z batonika, którego bardzo lubię, zrobić ciasto na wielkanocny stół. Tak, wiem, że istnieje wiele innych, zdrowszych przepisów, więc jeśli jesteś z opcji “suszone morele to najlepszy słodycz pod słońcem”, nie czytaj dalej.
Wersja ze snickersem podsunęła mi jeszcze pomysły na inne kombinacje: a gdyby tak zrobić go z batonem Bounty albo Mars? Pomysłów jest sporo, każdy kusi jak batonik na półce sklepowej. Takie – powiedzmy to wprost: niezdrowe batony to tylko mały wyłom w moim całkiem zdrowym jadłospisie. Nie sięgam po nie często.
Wracając do mazurka: ważne, by pod spodem zagościła kwaśna warstwa dżemu. U mnie był to słoiczek wspaniałego dżemu z czerwonej mirabelki, ale świetnie sprawdzi się czarna czy czerwona porzeczka albo agrest. Zabawę w formowanie jaja z ciasta polecam małym i dużym, pamiętajcie tylko o rancie by nadzienie nam nie wyciekło.
Mazurek snickersowy jest pyszny! Kroję go na niewielkie kawałeczki, bo jest mocno słodki, a co za tym idzie – wydajny.
Inne przepisy wielkanocne znajdziecie tutaj: KLIK. Naszym domowym ulubieńcem jest ten mazurek z koglem-moglem na orzechowym spodzie – KLIK czy – nie bójmy się tego słowa: mój kultowy mazurek różany – klik.
Albo ten sernik z palonym masłem... To jest hit, klik!
Przygotowuję kruche ciasto: siekam masło z mąką i cukrem, następnie dodaję jajko i wyrabiam do połączenia składników. Gotowe ciasto formuję w kulę, zawijam w folię spożywczą i odstawiam do schłodzenia na min. 30 minut.
Przygotowuję masę snickersową: topię batony w kąpieli wodnej, dodaję śmietankę i mieszam aż masa będzie jednolita.
Schłodzone ciasto rozwałkowuję na grubość około 1,5 cm. Formuję z niego jajo albo i nie, przekładając na wyłożoną papierem do pieczenia, małą kwadratową formę i formuję brzegi o wysokości ok. 2 cm. Ciasto nakłuwam widelcem i piekę w temperaturze 190 st. C. przez 10 minut, a następnie zmniejszamy temperaturę do 180 st. C. i pieczemy spód jeszcze 15-20 minut (do zezłocenia brzegów). Upieczony spód odstawiam do ostygnięcia.
Ostudzony spód smaruję dżemem. Następnie wylewamy na niego masę snickersową, ozdabiamy bakaliami i pozostawiam do zastygnięcia.
Wegebowl to pomysł na szybki i bardzo satysfakcjonujący obiad. Przygotowanie go zajmuje mi jakiś kwadrans, w porywach dwadzieścia minut.
Kluczowe składniki mojej miseczki to warzywny element chrupiący – marchewka, ogórek czy rzodkiewka. Zawsze pojawia się tofu, które na szybko marynuję w sosie sojowym i czosnku albo przygotowuję w sposób, który dzisiaj Wam pokażę. Świetnie sprawdziłoby się tu również tofu zmieniające życie od Jadłonomii, ale to już bardziej pracochłonny temat. Ostatni element to makaron ryżowy, najlepiej w formie szerokich wstążek. No i sosik! Najbardziej lubię ten na bazie masła orzechowego, wystarczy bowiem tylko chwila, by przeistoczyć je w leciutki, puszysty sos.
Wegebowl dobrze sprawdza się jako danie na wynos, możecie zapakować go do pudełeczka i zabrać ze sobą do pracy albo na piknik. Bo nadchodzi piknikowy czas! Pamiętajcie tylko, żeby sos zapakować oddzielnie – danie polewamy nim tuż przed jedzeniem, inaczej zamieni się w niefajną papkę.
Jako że przepis jest ekspresowy, kończę gadanie i przechodzę do konkretów, oto mój wegebowl. Acha! Zapraszam do obejrzenia roleczki poświęconej mojemu bowlowi na moim Instagramie – klik.
(na 2 osoby)
na pyszne tofu:
Do podania:
na sos orzechowy:
Tofu kroję w nieduże plasterki, podsmażam na złotawo na odrobinie tłuszczu. Składniki zalewy mieszam i zalewam nimi tofu (na patelni). Zmniejszam ogień i podsmażam z dwóch stron. Gdy płyn wyparuje, a tofu zrobi się brązowe, zdejmuję z ognia.
Marchewkę obieram i kroję w paseczki albo we wstążki (obieraczką).
Składniki sosu orzechowego mieszam. W dwóch miskach ukladam makaron przygotowany zgodnie z przepisem, tofu, marchewkę, polewam całość sosem i posypuję orzeszkami ziemnymi. W mojej misce był jeszcze podsmażony por (wykorzystywałam resztkę warzywa z lodówki).
Copyright Strawberries from Poland, 2017