Zastanawiałam się, czy warto pisać ten tekst, bo nie będzie miło. Ale pomyślałam, że dobrze byłoby w końcu wprost to powiedzieć: nie potrzebuję czytelników, którzy obrażają się na mnie widząc, że zareklamowałam jakiś produkt i czują silną potrzebę oznajmienia mi tego. Droga wolna, Strawberries from Poland to nie lektura obowiązkowa!

Chodzi o głosy, które pojawiają się za każdym razem, gdy na blogu publikuję wpis związany ze współpracą z jakąś marką (zawsze oznaczam go jako współpracę komercyjną, zarówno na blogu, jak na social mediach). Często po takim wpisie otrzymuję komentarze w stylu: „czytałam Twój blog tyle lat, a tu reklama X, do widzenia!” albo „ostatnio u Ciebie same reklamy, żegnam!”. A ja sobie wtedy myślę: jeśli przez dziesięć lat korzystałaś bezpłatnie z mojej pracy, to reklama, która zdarza się raz na jakiś czas, nie powinna Cię w żaden sposób zrażać, obrażać, urażać. Jeśli jesteś czytelnikiem, który mnie zna, zagląda tu i korzysta z mojej pracy (zapraszam do kuchni, wymyślenia dania, zrobienia zdjęć i napisania sensownego tekstu – ze stoperem w dłoni), wypadałoby zachować nieco empatii i potraktować ten wpis jako należne mi wynagrodzenie. O tyle fajne, że płacone przez kogoś innego, a nie przez Ciebie.

Kwietniowy śledzik miał być wiosenny i delikatny. Pomyślałam więc, że połączę groszek z jajkiem i szczypiorkiem, smakami, które kojarzą mi się z wiosną. Po próbie z surowym groszkiem doszłam jednak do wniosku, że bardziej będzie pasować tu groszek konserwowy. Słodkie, zielone kulki groszku wyglądają ślicznie, ale jego smak niknął przy wyrazistym śledziu i ostrości szczypiorku.