wegański mus czekoladowy-4-horz

Zaróżowione policzki, dłonie czerwone od ruchu, a we włosach pajęczyny. Rosną stosy szeleszczących liści… Gdy odwiedzam jesienią mój rodzinny dom, łapię za grabie i ruszam do ogrodu. Uwielbiam grabić liście, to wymierna praca z namacalnymi, satysfakcjonującymi efektami w postaci kolejnych kupek liści. Gdy już będę mieć własny ogród, będę oddawać się tej przyjemności częściej, a gdy wygrabię już u siebie najmniejsze listki, pójdę do sąsiadów i po kilku latach będą na mnie mówić „ta wariatka od liści”.

A potem będę wracać do domu zmęczona i szczęśliwa, zaś w lodówce będzie na mnie czekała nagroda w postaci kubeczka musu czekoladowego. Testuję na tę okoliczność rożne przepisy i mam już kilku faworytów. Do grona moich musowych ulubieńców – tego od Magdy Gessler, tego ekspresowego od Nigelli Lawson – dołączył wegański mus czekoladowy z „Nowej Jadłonomii” Marty Dymek.

szarpane boczniaki

Zaczęło się od rozczarowania, jakie dopadło mnie po spróbowaniu pozycji, która w menu restauracji brzmiała „szarpane boczniaki”. Te grzyby były w zasadzie tylko poszarpane i na tym się skończyło, kucharz nie był nazbyt szczodry i potraktował je tylko odrobiną soli. Ale za to otworzył mi w głowie szufladkę – czemu na to sama nie wpadłam? Szarpane boczniaki! Doprawione tak, jak pulled pork, z czosnkiem, wędzoną papryką i oliwą! Przecież to musi być pyszne.

Kolejne dwa miejsca, jakie sfotografowałam, posmakowałam i opisałam w ramach projektu Pomorskie Prestige znajdują się w bliskiej odległości od siebie. Łączy je również to, że można z nich podziwiać Gdańsk z nieco innej perspektywy. No i w obydwóch można spróbować pysznych rzeczy!

Restauracja Filharmonia na Ołowiance to miejsce, z którym wiążą się moje szczególne wspomnienia. Więcej poczytacie tutaj – klik.

W Szafarni zjadłam niezwykłego tatara z dorsza i obłędny sernik (ostatnio mam szczęście do tych ciast!), więcej tutaj – klik.