Pisałam już kiedyś, że uwielbiam oglądać stare programy z Nigellą Lawson. “Nigella gryzie” to moja najukochańsza seria, Nigella ma jeszcze wtedy naturalne włosy, dziwne ciuchy i nieład w zamrażarce. Zawsze gdy jestem chora, odpalam całą serię i masuję nią oczy. Uwielbiam buszować po jej mieszkaniu, kocham niekończące się rzędy książek kulinarnych i stary stół w bibliotece, przy którym zawsze zasiadają goście (swoją drogą to świetne połączenie – jadalnia i biblioteka) i wycieczki do ciasnej spiżarni pełnej skarbów.
Taka mała spiżarnia to moje marzenie. Przyklejone do kuchni niewielkie pomieszczenie służące za domowy magazyn spożywczy, skrywający mniej używane skarby kulinarne. Tutaj trzymałabym dziwne mąki, z których nie korzystam na co dzień, zapas miodu, czekolady i wina, kandyzowaną pigwę, imbir w cukrze, przecier z rokitnika i inne delicje. Takie spiżarnie widziałam na żywo dwa razy – dawno temu u cioci z Nowego Targu i mojej przyjaciółki Moniki (autorki “Na Grabinie”).
Tymczasem sięgam po zapas czekolady do mojej kuchennej szafki i w pięć (no, dziesięć) minut przygotowuję krem czekoladowy Nigelli, bo dopadła mnie ochota na coś słodkiego. Ten mus to, podobnie jak odcinki “Nigella gryzie” mój stary dobry znajomy, wracam do niego co jakiś czas. Jest intensywnie czekoladowy, aksamitny i ekspresowy w przygotowaniu. Jest to przepis na jedną rękę (więcej z tej serii znajdziecie tutaj), bo można go przygotować nawet z maluchem pod pachą. Co ciekawe, udało mi się jeszcze uprościć przepis Nigelli. Przygotowanie tego musu to kwestia 5-10 minut, serio.
EKSPRESOWY MUS CZEKOLADOWY NIGELLI
- 175 g ciemniej czekolady (używam deserowej Wedla)
- 150 ml śmietany kremówki
- 100 ml tłustego mleka
- 1 jajko, ubite na lekką pianę (trzepaczką lub mikserem)
W rondelku podgrzewam śmietanę i mleko, doprowadzając do zagotowania całości. Następnie minimalizuję ogień i dodaję do rondelka połamaną czekoladę, cały czas mieszając. Gdy masa będzie gładka, zdejmuję naczynie z ognia, odstawiam do lekkiego przestygnięcia (masa ma być gorąca). Następnie dodaję ubite jajko i intensywnie, szybko mieszam z czekoladową masą. Masę przelewam do małych kubeczków, kokilek, itp. Chłodzę do stężenia całości (w lodówce min. 1 godzinę).
Można zrezygnować z dodatku jajka – mus będzie bardziej zwarty. Można też zastąpić jajko 100 ml ubitej kremówki – wówczas mieszamy ją z letnią już masą.
Aaaaaa, cudo!!!!! Taki mus lubię najbardziej, ale zdarza się, że akurat mam pod ręką wodę po ciecierzycy z puszki, czyli “aquafabę” (tak tak tak!) i nią zastępuję białka jajek (w tym przypadku jajko). Ubijam po prostu i gotowe (nie, nie ma posmaku ciecierzycy!). Taka inna wersja musu, by nic w kuchni nie zostało zmarnowane. Dobrego wieczoru!!!
Z aquafabą jeszcze niec nie robiłam, myślałam o bezie, ale do musu? Bardzo fajny pomysł! Postaram się wykorzystać.
wygląda fenomenalnie, jedną ręką mówisz? 😉
Zgadza się! 😀
Ten deser jest obłędny! A przy tym taki prosty.
Bardzo Tobie za niego dziękuję. Mnie osobiście zachwycił i zachwycił inne osoby, które nim częstowałam 🙂
Czemu ja nie odpowiedziałam na ten komentarz?! Cieszę się, że deser podszedł, Kasiu!
Dzień dobry!
Aniu, a jak myślisz, czy mleko i śmietanę można zastąpić mlekiem kokosowym z puszki?
Pytam, bo to doskonały przepis na czekoladowego głoda o 22, a ja mam zawsze mleko kokosowe, za to zwykłego nigdy?
Myślę, że spokojnie można dać! Może nie będzie tak kremowo, ale powinno być ok.