Raz, dwa, trzy – nadchodzą. 
Ozdobione brokatem, dzwoniące tysiącem kiczowatych piosenek, zawalone prezentami, podduszone łańcuchami… 
Dwudziestego czwartego grudnia zmieniają oblicze. Nabierają ciepła, wypełniają się miłością i  spokojem, stają się ciche i łagodne.
Życzę Wam, żeby były takie, jakie sobie wymarzyliście.
U mnie na pewno właśnie tak będzie.

Melduję, że mamy choinkę.
Taką z sierocińca dla ułomnych choinek, anorektyczkę z rachitycznymi gałązkami. Ozdobiłam ją parą czarnych koronkowych kolczyków, ulokowałam złoty koralik na czubku i chyba  trochę się ucieszyła.

Melduję, że mamy światełka.
Zdobią reprodukcję obrazu Schielego usłaną pocztówkami od Różnych Miłych Osób, robiąc tak zwany klimat wieczorową porą. Jednym się kojarzą z kiczowatymi ołtarzykami z Ameryki Południowej, innym z wystrojem agencji towarzyskich  (oto jakimi drogami podążają ludzkie myśli ;).

Melduję, że w kuchni pachnie pierniczkami, że oblizujemy palce ubrudzone lukrem i śmiejemy się z zębów oblepionych makiem.
Wrrrróć!
No dobra, to nieprawda. W naszej kuchni nie pojawił się ani jeden piernik, nie zapachniało cynamonem, nie zrobiło się świątecznie… W naszej kuchni pojawiła się cebula.
Zatem przykro mi, ale jeśli ktoś liczył na świąteczne klimaty, ten się zawiedzie. Coś dla lekko zasłodzonych, coś dla tych, którzy przed świętami jeszcze jedzą „normalnie”, a może i nawet mają dosyć korzeni, czekolady, maku czy bakalii (choć i ci spragnieni pierniczków się nią zajadali)*.
Z resztą nadal pozostaje słodkawo, bo karmelizowana cebula, która gra tu pierwsze skrzypce, jest słodka i delikatna w smaku.

 

 

„TARTA CEBULOWA Z PARMEZANEM1kg cebuli 75g masła 1 płaska łyżka angielskiej musztardy w proszku (lub Dijon) 2 płaskie łyżki cukru (najlepiej miękkiego brązowego) 1 płaska łyżka soli morskiej 50 ml białego octu winnego (ja używam Moscatel) Świeżo zmielony pieprz Starty parmezan Białe anchovies (opcja)Ciasto kruche 400g mąki tortowej 200g zimnego masła (pociętego w kostkę) 2 żółtka (wymieszane) Trochę wody

Zmieszaj/posiekaj (w robocie lub nożem) masło z mąką. Kiedy ciasto ma postać małych okruszków dodaj żółtka i odrobinę wody. Zagnieć delikatnie żeby połączyć składniki (ale nie ugniataj jak na pizze lub pastę!). Zawiń w folię plastikową i wstaw do lodówki na 2 godziny.

Posiekaj cebulę najdrobniej jak potrafisz. Im drobniej pokroisz, tym lepszą otrzymasz teksturę tarty. W garnku z grubym dnem rozgrzej masło na małym ogniu. Wrzuć cebulę i przykryj garnek ustawiając ogień na mały/średni. Gotuj ją powoli od czasu do czasu mieszając. Zanim dodasz inne składniki cebula powinna być zupełnie miękka. Powinno Ci to zająć około godziny lub godzinę 15 minut. Uważaj, żeby nie przypalić.

Kiedy cebula jest miękka zwiększ ogień i dodaj ocet, cukier, musztardę i sól. Odparuj ocet i mieszając skarmelizuj cebule ( tak naprawdę to cukier zacznie się karmelizować). Nadal mieszając dodaj koloru cebuli. Ten odcinek powinien zająć ok.15 minut.

Rozwałkuj ciasto i wyłóż nim foremki/formę. Urwij kawałki folii plastikowej, wyłóż nimi foremki, nasyp do nich ryżu i zawiąż folię tworząc woreczki. Podpiecz w rozgrzanym do 190°C piekarniku przez 15-20 minut. Wyjmij foremki z piekarnika a z nich woreczki z ryżem.

Nałóż cebulę do tartaletek, posyp parmezanem i piecz w temperaturze 200°C przez 15-20 minut. Wyjmij, pozwól im ostygnąć przez 5-10 minut. Podawaj z zieloną sałatką i anchovies.”
Uwagi:
1. Przepis jest dosłownym cytatem źródła, czyli blogu Arka – zarówno farsz, jak i słone ciasto upiekłam z tej receptury, lekko ją zmieniając tu i ówdzie. Tartę piekłam w dużej formie.  Jako że nie jest to najurodziwsza z tart, ozdobiłam ją rukolą. A żeby oszczędzić sobie łez, złamałam zasady sztuki kulinarnej i wpakowałam cebulę do blendera, siekając cebulę na drobne części. Zrezygnowałam również z wypełniania tarty ryzem podczas podpiekania, bom gnuśna i leniwa.
2. Tarta jest pyszna, świetnie smakuje mi z białym wytrawnym winem (może to dzięki zetknięciu ze słodyczą karmelizowanej cebuli). Parmezanowa skorupka to słony akcent, zaś  orzechowy dodatek rukoli wyostrza całość. A cebula? Nie bójcie się jej – w tym wydaniu smakuje naprawdę szlachetnie, delikatnie i słodkawo.

* np. autorka tego blogu;

A gdy już będzie po, przeczytam „Listy na wyczerpanym papierze” i „Portret Doriana Graya”, które czekają na mnie od urodzin. Kupię sobie ładną bieliznę. Wyślę listy, które niecierpliwią się upchnięte w szafie. Zaprojektuję kuchnię. Zapakuję prezenty.  Pójdę do fryzjera. Pojadę nad morze. Spotkam się ze znajomymi. Wypiję różowe wino. Pomaluję paznokcie. Spokojnie poczekam na święta…

Może nawet upiekę pierniczki.

***

Dziś namiastkę świąt daje piernikowe brownie zagryzane między jednym paragrafem a drugim. Ciemno, chłodno, cicho. 
Jeszcze trochę.

PIERNIKOWE BROWNIE

115 g masła
90 g gorzkiej czekolady
2/3 szklanki cukru
2/3 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki kakao
2 duże jajka
1 łyżeczka startego obranego świeżego imbiru
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1 płaska łyżeczka zmielonego imbiru
1/4 łyżeczki soli
1/3 łyżeczki zmielonych goździków
1 łyżeczka cynamonu

Masło i czekoladę roztapiam w rondelku, mieszając od czasu do czasu, do otrzymania gładkiej masy. Zdejmuję z gazu, dodaję pozostałe składniki i miksuję.  
 
Gęstą masę wykładam do kwadratowej foremki o boku 20 cm, wyłożonej papierem do pieczenia.  Piekę w 170 st. C. przez ok. 25-30 minut. Wyjmuję, studzę i kroję w kwadraty.
Uwagi:

1. Brownies znalazłam u Majany, dodałam do nich jeszcze sporo cynamonu, i zwiększyłam ilość pozostałych przypraw, bo chciałam, by były mocno korzenne. I piekłam troch krócej, by były lwilgotne w środku. Pyszne, pocieszające, słodkie, lepkie, chrupkie na górze, mocno czekoladowe, mocno piernikowe, trochę świąteczne i bardzo pachnące.
Update: a tutaj wersja piernikowych brownies z 2011 roku.

2. A lampion mandarynkowy (w wersji basic…) z inspiracji Delie i Ewy (vide: Noc Mandarynkowych Lampionów).  Taka świąteczna plamka na szarym tle mojego grudnia.