Przez miasto przetoczyła się ulewa.
Wiatr przewrócił różowe pelargonie, potargał liście młodym rzodkiewkom i przewrócił  stojak z praniem, który nieopatrznie zostawiłam na tarasie. I jeszcze leżak – gdy wróciłam z pracy , leżał nieprzyzwoicie rozkraczony na posadzce.
Ale to nic, bo miałam przed sobą miskę truskawek, a na niebie zakwitła olśniewająca tęcza.
TRUSKAWKOWO-ANANASOWA SAŁATKA Z MIODEM I KARDAMONEM
2 garście truskawek
1/2 świeżego ananasa
duża szczypta sproszkowanego kardamonu
2 łyżki miodu
1 łyżka wody (nie może być gorąca)
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżeczka listków świeżej mięty
Umyte truskawki pozbawiam szypułek i kroję (na 4 części większe sztuki, na 2 mniejsze).  Połówkę ananasa przekrawam na pół (wzdłuż) i wycinam twardy rdzeń. Następnie każdą z części dzielę na pół i kroję w cząstki podobnej wielkości, co truskawki.
W miseczce mieszam miód, wodę i sok z cytryny. Najlepiej odstawić taką miksturę na noc, by wszystkie składniki miodu się aktywizowały, ale w przypadku braku czasu można sobie to darować albo odstawić miód z wodą na pół godziny. Przed podaniem mieszam miodową zalewę z kardamonem. Polewam nią wymieszane w miseczce truskawki i ananasa. Posypuję miętą. Podaję.
Uwagi:
1. Sałatka aż się prosi o świeżą miętę, której niestety nie miałam pod ręką. Jako że ten składnik wydaje mi sie b. istotny, zamieściłam go w przepisie. Sałatka bez mięty również jest pyszna 😉
2. Sałatka jest słodkawa, odświeżająca i baaaardzo zdrowa. Jeśli pokusicie się o aktywizację miodu, jej wartości zdrowotne wzrosną (ja zawsze zalewam porcję miodu odrobiną letniej – nigdy wrzącej – wody i zostawiam na noc, by następnego dnia mieć świeżą dawkę wartościowego miodu).
3. Wskazane proporcje wystarczą dla 2 osób.
Jestem wstrętnym odwlekaczem.
Odwlekam rozmowy, odwlekam farbowanie włosów, przesadzanie ziół, pieczenie rogali, pisanie maili, planowanie wyjazdów? Plany unoszą się w mojej głowie jak baloniki z helem, ciężko je złapać. Niektóre wzbiły się już tak wysoko, że z trudem je zauważam – powoli odchodzą w niepamięć – inne jestem jeszcze w stanie uchwycić, choć często wymykają mi się z dłoni.
Niedawno postanowiłam sobie, że zamiast mnożyć plany, skupię się ich wcielaniu w życie, tak aby moja lista choć odrobinę się skurczyła.  Bez odwlekania, bez myślenia o jutrze. Myślę ? działam; proste, prawda? Brzmi banalnie, ale uwierzcie mi , wcale nie jest takie łatwe! Wymaga zrzucenia z siebie ciężaru, który przybija do kanapy (tudzież leżaka na tarasie) i przełknięcia gorzkiego słowa juuuuutrooooo?, które ciśnie się na język w takich momentach.
Wyłapałam kilka planów, które plątały mi się po głowie już od dawna.
Napisałam więc długi list do przyjaciółki.
Przesadziłam zioła.
Napisałam 7 (słownie: siedem!) maili.
Zamroziłam zapas koperku.
Rozsadziłam sałatę.
Zafarbowałam włosy.
Upiekłam placek cukiniowy Pyńka.
CUKINIOWY PLACEK PYŃKA
4 średniej wielkości cukinie (1 sztuka ok. 300 g)
250 g sera feta
3 jajka
5 łyżek kaszy manny
3/4 szklanki posiekanej zieleniny: koperku, pietruszki, mięty, itp. (jak kto lubi)
3 ząbki czosnku, zmiażdżone
Sól i łyżeczka płatków chilli (albo pieprz)
Cukinię ścieram drobno i odciskam z wody, która się zbiera. Mieszam wszystkie składniki i przekładam do żaroodpornego naczynia wysmarowanego masłem i posypanego bułką tartą. Warstwa placka nie powinna być wyższa niż 3 cm.
Piekę przez 45 minut w temp. 180 st. C. do zarumienienia wierzchu. Podaję na ciepło lub na zimno, koniecznie z kapką jogurtu albo sosu jogurtowo-czosnkowego, lekko skropione cytryną.
Uwagi:
1. Placek ten czekał na upieczenie ? bagatela! ? 4 lata. Leżał cichutko w jednym z segregatorów, całkiem zrezygnowany i pogodzony z losem. Wypatrzyłam go niegdyś w Galerii Potraw, mojej pierwszej kopalni przepisów, u Nolbullshit, ale jego autorem jest Pyniek. Przepis przytaczam więc za Nobullshit, od siebie dodałam tylko chilli i niestety mniej zieleniny, bo zapomniałam uzupełnić jej zapasy.
2. Oczywiście tak długa zwłoka w przygotowaniu tego cukiniowego cudeńka okazała się błędem, bo placek był pyszny. Z kapką jogurtu, pokropiony sokiem z cytryny stanowił śliczny majowy obiad.
3. Do placka zdecydowanie polecam prawdziwą fetę albo chociaż słony ser bułgarski, który przypomina fetę (można go kupić w L.) , ponieważ sery te mają odpowiednią strukturę ? są lekko chropowate, dają się kruszyć. Nie chcemy tu kremowych serków typu feta!
4.  A tutaj znajdziecie trochę więcej cukiniowych przepisów (na placuszki drożdżowe z cukinią, cukiniowe ciasto czekoladowe, wstążki cukiniowe i wiele innych).

Pani z warzywniaka raczej mnie nie pamiętała, za to ja ją bardzo dobrze – robiłam u niej zakupy przez blisko dwa lata. Dziś, po kilkuletniej przerwie, ponownie przekroczyłam progi tego sklepu. Pani nic się nie zmieniła, może tylko jej warkocz lekko się wydłużył, a na opalonej twarzy przybyło kilka zmarszczek. Miałam ochotę ją uściskać, takie to było dziwne uczucie ? zatoczyć pętlę, wrócić do punktu wyjścia i jak gdyby nigdy nic pochylić się nad skrzynką z pomidorami.
Przyszłam po zielone szparagi, ale te już wyszły. Był za to rabarbar, co mnie ucieszyło, bo chciałam upiec ciasto dla Magdy i Kasi, które miały mnie dziś odwiedzić. Obok rabarbaru leżały pęczki botwiny, poprosiłam więc o jeden z nich. Jeszcze kilka małosolnych ogórków, dwa pękate pomidory, pęczek koperku, kalarepka, młoda kapusta, gruszka. I rzodkiewki.
Wracam do domu z wypełnioną warzywami torbą w zielone jabłka.
Przede mną cała słoneczna sobota.*

TARTA Z RABARBAREM I MIGDAŁAMI
(z tonką)
350 g rabarbaru (6-7 łodyg)
80-100 g cukru (zależy od tego, jak bardzo kwaskowate wypieki lubicie)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 ziarna tonki, startego (albo 1/2 ziarenek z laski wanilii)
garść płatków migdałowych
Zagniatam kruche ciasto według przepisu. Gdy się chłodzi w lodówce, zajmuję się rabarbarem. Myję jego łodygi, obcinam końcówki (nie obieram ze skórki, by nie stracić różowego koloru) i kroję na ok. 2 cm cząstki, mieszam z mąką ziemniaczaną.
Formę na tartę wyklejam ciastem, które następnie nakłuwam widelcem. Podpiekam ciasto w 200 st. C. przez 15 minut. Wyciągam ciasto z piekarnika i wykładam nań rabarbar wymieszany ze startą tonką (lub ziarenkami wanilii) i połową cukru. Drugą częścią cukru posypuję  rabarbar.
Tartę piekę w 190 st. C. przez 20 minut, po czym wyciągam ją na chwilę z piekarnika i posypuję płatkami migdałowymi. Piekę kolejne 10-15 minut. Podaję z kulką lodów waniliowych albo i bez nich 🙂

Uwagi:
1. Tym razem kruche ciasto robiłam na cukrze, nie na cukrze pudrze, bo zależało mi na bardziej ?chropowatej? strukturze. Sama tarta jest tak oczywista, jak kanapka z serem ? powiedzieć, że ją wymyśliłam, to zbyt wiele, ale muszę też zaznaczyć, że znikąd przepisu na nią nie brałam. W każdym razie bardzo Wam ją polecam, bo jest pyszna i prosta w przygotowaniu.
2. Tonka (albo bób tonka) to niezwykła przyprawa. Kryje w sobie aromaty zbliżone do wanilii, ale bogatsze, bardziej złożone ? trochę korzenne, trochę orzeźwiające i słodkie zarazem. Tonka to zeschnięte, twarde (dlatego ścieramy ją na małej tarce, podobnie jak gałkę muszkatołową) nasiona rośliny pochodzącej Ameryki Południowej, niegdyś stosowane głównie w przemyśle perfumeryjnym, od niedawna popularne również w kuchni. Bób tonka świetnie wzbogaca smak deserów zawierających owocowe nuty, warto ją dodać również do owocowych przetworów. Rok temu robiłam konfitury truskawkowe z tonką i byłam zachwycona ich smakiem.
Oczywiście nie jest w tarcie obowiązkowa, ale fajnie wzbogaca smak.
3. Niestety nie mogłam tarty bliżej i ładniej sfotografować, bo jeszcze ciepła wylądowała na tarasie na talerzykach dziewczyn. A potem zostały już tylko okruszki…
* i, jak się później okazało, deszczowa niedziela;