Na chodnikach żółto, spadają przejrzałe mirabelki.
W mojej kuchni feeria barw. Przez garnki przewijają się fioletowe fasolki szparagowe, białe, żółte, czarne (a w zasadzie ciemnozielone) pomidorki koktajlowe, buraki w bieli i żółci, kolorowe marchewki…
Staram się jak najmniej przerabiać te produkty, by zachować ich barwę i smak. Marchewki zajadam w formie wstążek z bazyliowym pesto, buraki kroję w cieniutkie pasterki i i robię z nich carpaccio, a pomidorki koktajlowe okraszam bazylią, skrapiam oliwą i zajadam z kromką kołacza na miodzie (moje nowe odkrycie kulinarne).
Prosto i pyszne, szybko i lekko. Na razie nawet nie mam możliwości działać według innego schematu!

 

MARCHEWKOWE WSTĄŻKI Z PESTO BAZYLIOWYM
przepis TUTAJ
Uwagi:
1. Z takim pesto świetnie smakuje wszystko, co słodkawe, chrupiące i świeże: polecam skropić nim plastry surowego buraka, selera czy wstążki z korzenia pietruszki (świeża smakuje lepiej niż ugotowana).
2. W kolorowe cudeńka zaopatruję się u Zosi z Gospodarstwa Ekologicznego Przytoki (w każdą sobotę na Targu Śniadaniowym w Sopocie).

Lato w Trójmieście: unikamy wizyt na zatłoczonym Monciaku, na Długi Targ wybieramy się wyłącznie o poranku, a miejskie plaże omijamy szerokim łukiem. Grzecznie stoimy w długich kolejkach do lodów i dziwimy się, jaka pusta jest Warszawa w weekend. 
Godzina drogi dzieli nas od pustej plaży, której położenia nikomu nie chcemy zdradzić, a pół godziny wystarcza nam, by zajechać na średnio zatłoczoną. Kiedy słońce sięga zenitu, pogoda na tarasie parzy w stopy, a krzak mięty łapczywie wypija konewkę wody za konewką, organizujemy spontaniczny wypad nad morze. 
Dzień plażowania i pluskania się w zimnym Bałtyku, dzień pod znakiem piszczącego piasku (ten suchy tak ładnie piszczy w zetknięciu z piętami!), dzień turysty taszczącego wielkie ręczniki kąpielowe, stertę magazynów i wypełniony smakołykami kosz piknikowy. Dzień, w którym skóra ma zapach olejku do opalania. 
Podczas ostatniego Dnia Turysty, czyli wielkiego plażowania godzinę drogi od Gdańska, zaczytałam się w wydaniu specjalnym Kukbuka, life-stylowym KUKBUKu Rodzinie. 
Gruba okładka, wstążeczka ? zakładka, dopieszczone graficznie wnętrze i przepiękne sesje fotograficzne sprawiły, że pożałowałam zabrania magazynu nad morze. Bo to jest pismo, które czyta się wieczorem na tarasie, oddając się marzeniom o domu na wsi, prostym jedzeniu i pięknym otoczeniu, a nie dotyka lepkimi od kremu do opalania palcami, pozwalając by ziarenka piasku turlały się między stronami. 
Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że podczas lektury wykazałam się największą starannością, bacząc, by żaden odcisk nie zabrudził choćby skrawka strony. 
Po powrocie do domu zamarzył mi się kukbukowy deser ? letnie owoce pod pierzynką zapiekanego kogla-mogla. 
Szybko, prosto, pysznie, czyli idealnie na wakacje.

LETNIE OWOCE ZAPIEKANE POD KOGLEM-MOGLEM
4 żółtka
4 łyżki cukru
szklanka malin
garść borówek
Żółtka ucieram z cukrem na puszystą, jasną masę. Kokilki wypełniam malinami i borówkami (większość borówek pozostawiam na później, by posypać nimi deser po upieczeniu. 
Owoce polewam koglem-moglem i zapiekam 10-15 minut w 190 st. C., do zarumienienia. Przed podaniem posypuję świeżymi borówkami.
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z magazynu KUKBUK Rodzina. 
2. Oryginalnie pod koglem-moglem znalazły się truskawki. Widzę tu jeszcze: jeżyny, porzeczki, wiśnie. Raczej kwaśne owoce, by ładnie kontrastowały ze słodyczą żółtkowego kremu.
3. Bez zapiekania deser jest równie boski, jeśli jeszcze nie lepszy – wystarczy oblać owoce koglem-moglem i zajadać.
        
Jeszcze do niedawna myślałam, że zrobienie galaretki  porzeczkowej to wspięcie się na wyżyny przetwórstwa, a może nawet i na Mount Everest sztuki kulinarnej.
Z nabożeństwem otwierałam słoiczki rubinowej albo ciemnofioletowej, niemal czarnej galaretki od dziadków, dawkując sobie przyjemność jej jedzenia. Na jeden dzień przypadała, maksymalnie dwie łyżeczki. Kładłam ją na język, pozwalając się jej powoli rozpuszczać i delikatnie wchodzić w moje kubki smakowe.