Wczoraj popołudniu, wyrzucając do kosza butelki po winie, oficjalnie zamknęłam intensywny weekend. Zajrzałam do kuchni i doszłam do pewnych wniosków. Jako że mamy: listopad początek tygodnia szarość wszechobecną dni chłodne i ciemne, wypadałoby osłodzić swój los, piekąc coś pachnącego złocistego i najlepiej puszystego.