Z ostatniej partii jabłek, które zebrałam podczas wyprawy w “krzaczory” (klik) ugotowałam dla Olusia kompot. Kiedyś byłam sceptycznie nastawiona do wszelkiej maści kompocików, bo kojarzyły mi się ze słodkimi ulepkami, ale pewnego razu  mama przygotowała garnek tego napoju dla Olka.