Dzień różowy przeplatany szarością.
Radość i smutek.
Słodko i gorzko.

Nowe książki, nowe miejsca, nowe smaki.
Stare irytacje, świeże łzy, co przyczepiają się do policzków jak krople deszczu do łysych gałązek.

Czasem potrzebuję czekolady,
może nawet z gałką lodów.

Czegoś ciepłego, co jak koc otuli język i czegoś chłodnego, co ostudzi czerwone policzki.

FONDANT (BABECZKA Z PŁYNNĄ CZEKOLADĄ) Z LODAMI WANILIOWYMI

(skladniki na 8 porcji wielkosci muffinów)
160 g gorzkiej czekolady
160 g masła
6 łyżek cukru
2 płaskie łyżki mąki
2 całe jajka + 1 żółtko

8 gałek lodów waniliowych

Czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej, po czym dodaję masło i mieszam, by tłuszcz się rozpuścił w czekoladzie.

W oddzielnej misce miksuję jajka z żółtkiem i cukrem, aż ten ostatni się rozpuści. Do pianki dodaję roztopioną, lekko przestudzoną czekoladę z masłem. Na koniec dodaję mąkę i delikatnie mieszam masę, by pozbyć się grudek.

Przelewam masę do nasmarowanych tłuszczem foremek na muffiny albo do ramekinów. Piekę w 200 st. C. przez 10 minut. Po dzisięciu minutach należy natychmiast wyciągnąć wypieki z piekarnika, inaczej nie uzyskamy płynnego środka.

Delikatnie wyciągamy babeczki z foremek (nalezy uważać, by się nie rozwaliły, są bardzo delikatne) na talerzyki i ozdabiamy gałką waniliowych lodów.Podawać natychmiast.

Uwagi:

1. Fondant to inaczej babeczka z płynnym, czekoladowym srodkiem. Jest bardzo prosta do przyrządzenia, a zarazem bardzo efektowna. Należy ją podawac natychmiast, by środek nie zastygł.

2. Fondant jest przepyszny. Fondant z lodami jest jeszcze pyszniejszy. Mocno czekoladowe ciastko skrywa płynne wnętrze, które po przekłuciu widelczykiem wypływa na talerzyk i miesza się z waniliowymi lodami…

Pyszne i pocieszające.

To chyba już czas. Po szóstym grudnia czuję święta w kościach i nawet zaczynają mi się podobać świąteczne witryny, lampki w oknach, choinka na Monciaku, a pod nosem nucę nieśmiertelne „Last Christmas” Georga M.

Drogi Mikołaju,
przynieś mi garstkę śniegu,
kwiaty mrozu na szybie i
oszronioną gałązkę.

Po szóstym grudnia czuję w powietrzu pierniki, a po głowie zaczynają mi chodzić pierogi z grzybami.

Słyszę szelest kolorowego papieru, czuję zapach czekolady, która lada moment przeistoczy się w świąteczne trufle.

Mieszam,
próbuję,
turlam i
czekam.

Cierpliwości, już za chwilę!

TRUFLE MOCNO CZEKOLADOWE

100 g gorzkiej czekolady
30 g śmietany kremówki 30% (to ok. 2 płaskie łyżki stołowe) – trufle będą twardsze

albo
40 g śmietany kremówki – trufle będą bardziej kremowe
70 g miękkiego masła
1,5 łyżki miodu
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
1 łyżka brandy
kakao do obtoczenia trufli (ok. 4 łyżki)

Śmietankę umieszczam w rondelku i doprowadzam do wrzenia, dodaję kawę i miód. Mieszam do rozpuszczenia kawy.

Zdejmuję z ognia i dodaję połamaną czekoladę, mieszając masę, aż cała czekolada się rozpuści. Jeśli czekolada nie chce się roztopić, umieszczam rondelek na naczyniu z wrzącą wodą i delikatnie podgrzewam masę.

Gdy masa przestygnie, dodaję brandy i miękkie masło. Mieszam dokładnie masę i wylewam ją na głeboki talerz, przykrywam folią spożywczą i chowam do lodówki na con. 2 godziny.

Gdy masa się schłodzi, nakładam łyżeczką jej porcje i obtaczam w kakao. Z masy można też zrobić kuleczki. Gotowe trufle układam na talerzu i chowam do lodówki. Podaję schłodzone.

Uwagi:

1. Przepis podpatrzyłam u Asiejki, która ma go od innej Asi, z Kwestii Smaku, jednakże wprowadziłam w nim kilka zmian.

Po pierwsze, w przepisie jest mała nieścisłość – 50 g śmietanki to nie jest 5 łyzek stołowych, a 2 czubate łyżki. Mam wagę kuchenną, więc ta rozbieżność wyszła podczas mierzenia składników.
Po drugie, dodatek kawy rozpuszczalnej jest wg mnie zbyteczny, bo kawy w truflach w ogóle nie czuć. Następnym razem dodam do trufli kawy mielonej – ten smak będzie wyczuwalny.
Aha, robiłam trufle z mniejszej ilości składników, wyszło ich ok. 12 sztuk.

2. Robienie trufli strasznie mi się spodobało, mało tego – wg mnie robiło się je zdecydowanie za szybko! Samo wykonanie masy zajęlo mi mniej niż kwadrans…
Najfajniejszy momentem było obtaczanie trufli w kakao, baaaardzo przyjemne zajęcie.

3. Zrobiłam kilka nierównych trufli i kilka kuleczek. I jedne, i drugie prezentują się ślicznie. I
równie ślicznie smakują- mocno czekoladowo, intensywnie. Tomaszowi nie przypadła do gustu otoczka z kakao, więc jeśli też nie lubicie gorzkawego posmaku kakao, polecam obtoczenie trufli prażonych płatkach migdałowych, w posiekanych orzechach (laskowych, włoskich albo pistacjowych). Wariacji truflowych jest bez liku, kuleczki aż proszą się, by zamknąć w nich orzech laskowy, migdał, pistację, żurawinę, kawałek białej czekolady,wisienkę moczoną uprzedno w rumie…

Cudna sprawa.

W moich myślach miesiące mają różne kolory.

Na przykład listopad jest nieskończenie szary, kwiecień jest żółty, październik pomarańczowy, marzec zielony, a grudzień biały. Ciekawą barwę ma styczeń ? ten jest przezroczysty.Skupmy się jednak na grudniowej bieli: moje skojarzenie wiąże się pewnie z wspomnieniami z dzieciństwa, z czasem, gdy w grudniu na chodnikach zalegały zaspy śniegu, a przechodnie torowali sobie drogę, tworząc mikroskopijne ścieżki szerokości jednej stopy. Grudzień był czasem pierwszego zachwytu nad płatkami śniegu i czerwonych od zimna rąk, w których zaciskało się śniegową kulkę.

Od kilku lat grudzień to szarość pomieszana z wilgocią. Raczej ciepły, trochę bezpłciowy, a już na pewno nie biały. Przyzwyczajam się do widoku liści, które ? jak duchy jesieni ? zalegają przy krawężnikach, przyzwyczajam się do porannej mżawki zamiast lekkich płatków śniegu, miękko osiadających na czarnym płaszczu?

I jem bardzo jesienną zupę.

FAKES (ZUPA Z ZIELONEJ SOCZEWICY)

250 g zielonej soczewicy 250 g dojrzałych pomidorów 4 łyżki oliwy (lub więcej, wg upodobań) 2 marchewki pokrojone w kostkę 2 cebule pokrojone w kostkę 2 utarte ząbki czosnku 1 listek laurowy oregano sól i pieprz 2 łyżeczki octu z czerwonego wina

Na oliwie przesmażam czosnek i cebulę (robię to w dużym garnku, w którym będę gotować zupę). Dodaję marchewkę i listek laurowy, chwilę smażę. Następnie dodaję opłukaną soczewicę i zalewam 1 l zimnej wody. Gotuję, aż soczewica zmięknie.

Do miękkiej soczewicy dodaję posiekane pomidory bez skórki i pozostałe przyprawy. Gotuję kolejny kwadrans. Na koniec dodaję ocet, mieszam.

Zupę podaję z kromką świeżego chleba albo chrupiącą bułeczką – maczana w płynie ma boski smak!

Uwagi:

1. Niedawno pokazywałam Wam mus czekoladowy M. Gessler, dziś zupa z przepisu Agnieszki Kręglickiej. I – jak każdy przepis tej autorki- to dla mnie strzał w dziesiątkę. Zupa jest gęsta, ma piękny kolor i jeszcze piękniejszy smak. Bardzo podoba mi się w niej to, że nie ma struktury kremu (zauwazyłam, że na blogu prezentowałam wyłącznie kremy) – kawałki pomidorów i kuleczki soczewicy nadają jej uroku.

2. Jeśli robiąc fakes zmniejszycie ilość wody, otrzymacie wegetariański gulasz. Też pyszny!

3. Aha: z podanych składników wychodzi spory garnek zupy. Jeżeli w trakcie gotowania soczewica pochłania zbyt dużo płynów, nie bójcie się dolać wody.

PS Kolejne wyróżnienia, za które serdecznie dziękuję Lo i Robertowi 🙂