Nowy rok, nowe wyzwania – czasem całkiem niechciane, jednak i te trzeba przyjąć z godnością i dźwignąć na plecach.Na razie jednak spędzam przyjemny wieczór, starając się nie rozdłubywać niechcianych obowiązków, skupiając się na smaku herbaty, która właśnie wystygła, kolorze lakieru*, jaki za chwilę nałożę na paznokcie, przedostatniej audycji Łasiczki (i Olszaka), przeglądaniu nowego numeru Kuchni i lekturze Wysokich Obcasów.

Wieczór płynie cicho i spokojnie.

Najchętniej wzbogaciłabym go o lampkę czerwonego wina, zagryzanego nadziewanymi na wykałaczkę malutkimi pieczarkami o posmaku czosnku i balsamico**.

PIECZARKI BALSAMICO

1/2 kg małych pieczarek 50 ml oliwy z oliwek 2 ząbki czosnku 2 łyżki brązowego cukru 1 łyżka wody 50 ml octu balsamicznego sól do smaku Oliwę rozgrzewam na dużym ogniu, dodaję grzyby i smażę 5 minut. Solę, dodaję zmiażdżony czosnek i smażę jeszcze minutę. Dodaję brązowy cukier, ocet, wodę. Gotuję 5 minut, aż zmniejszy się objętość płynu (o 1/3). Na koniec doprawiam pieprzem.

Uwagi:

1.Pieczarki balsamico pochodzą z książki ?Kolory smaków? M. Gessler, ale zmieniłam tu ilości składników i zrezygnowałam z tymianku.

2. Kto lubi pieczarki, będzie zachwycony! Bardzo lubię sosy ze zredukowanego balsamico ? tworzą gestą, słodkawą otoczkę dla potraw, niesamowicie wzbogacając smak potraw. Latem zajadam się grillowanymi plastrami cukinii i pomidorów w sosie z czosnku, oliwy i zredukowanego balsamico, zimą muszą wystarczyć mi pieczarki 🙂

3. Pyszne do wina, na zimno, jak i na ciepło!

* padło na metaliczną fuksję;

** Basiu, nie musisz komentować tego przepisu 😉

Ostatni dzień roku.

Przy porannej owsiance z brązowym cukrem rozmyślam nad tym, co nieuchronnie przechodzi do przeszłości i nad tym, co nadchodzi.

W radiu mówią, że postanowienia noworoczne to kompletnie bezsensowna rzecz.
A ja lubię snuć plany, tworzyć kolejne punkty na niekończącej się liście rzeczy do zrobienia i marzyć o moim noworocznym odmienionym obliczu ? bardziej aktywnym, pracowitym i zorganizowanym. I nawet jeśli w połowie marca okaże się, że wszystkie postanowienia zniknęły we mgle zapomnienia, nie czuję żalu, bo wiem, że taka jest kolej rzeczy. Snuję plany, które po czasie pękają jak bańki mydlane.

Zeszłego Sylwestra spędziliśmy pod Gdańskiem. Było zimno, biało i trochę bajkowo, z małym strumyczkiem tuż za domem i rudymi kotami na drewnianej werandzie. Sylwestra sprzed dwóch lat spędziłam w dwóch miejscach: ciało bawiło się w gdańskim klubie z mężczyzną, z którym miałam dzielić swe życie, dusza krążyła zupełnie gdzie indziej? Dziś będę w tym samym gdańskim klubie, z duszą i ciałem w jednym miejscu, z czarnym lakierem na paznokciach, w krótkiej sukience ze złotym suwakiem i w ramionach mężczyzny, którego blisko dwumetrowa sylwetka dwa lata temu przysłoniła mi życie. Jak dobrze.

Dziwnie się czuję ostatniego dnia roku.
Tak naprawdę oprócz dwóch cyferek w dacie nic się nie zmienia, a jednak myśli krążą szybciej niż zwykle, przez głowę przelewa się więcej wspomnień, a ja częściej niż zazwyczaj zastygam z wzrokiem utkwionym na błękitnej ścianie. Jestem taka sama, a jednak z każdą minutą trochę inna, bo całkiem niezależnie od mej woli, rodzi się we mnie jakaś nadzieja i ciekawość: jaki będzie ten rok? Słodko-gorzki, jak jego poprzednik? Zaskakujący? Wyczerpujący?

Czekam na Nowy Rok jak na otwarcie prezentu. Czas pokaże, co będzie w środku.
Oby jak najwięcej niespodzianek.

Czego sobie i Wam życzę.

PS Dwa zdjęcia powyżej przedstawiają część rozmaitości od grona dobrych duchów. Dziękuję Wam dziewczyny… Każda paczuszka była dla mnie niesamowitym zaskoczeniem. Jesteście wielkie!

Dziękuję Wam za wszystkie życzenia świąteczne! Jako że w świata nie miałam kontaktu z internetem, mogę Wam podziękować dopiero teraz ? za brak życzeń z mojej strony przepraszam, nadrobię noworocznymi!*** Święta, święta i po świętach, co? ? pani Halinka* co roku wygłasza tę niezbyt błyskotliwą, acz niewątpliwie trafną sentencję.Co prawda, to prawda. Święta, święta i pstryk, znów jestem w Gdańsku, zostawiając za sobą zapach choinki, resztki niedojedzonego piernika, pogniecione papiery po prezentach i kolorowe światełka na balkonie.

Małe podsumowanie?

Prezent roku: płyn po goleniu dla brodatego mężczyzny.

Tekst roku: Ale lubię święta? Można niemal co dzień pić. ? to rzekła moja droga Ewa, wychylając gruszkową wódkę. Żeby nie było zbyt obrazoburczo, innych tekstów nie przytoczę.

Najfajniejsze rzeczy znalezione pod choinką: czekolada z chili, mp4, krem truflowy, książka o kuchni włoskiej.**

Smakołyk roku: świąteczna zupa grzybowa z lanymi kluseczkami.

Rozczarowanie roku: gdy okazało się, że nie odłożono mi talerza grzybowej na drugi dzień świąt!

Zajęcie roku: niezmiennie partyjki Scrabble z dziadkami*** i zajadanie mandarynek w trakcie główkowania.

Problem roku: jak co roku? Muszę przejść na dietę. Aby nie było zbyt drastycznie, zaczynam od takiego obiadu:

KANAPKA FRICASSE

1 ciabatta albo inna bułka 1 małe jajko kilka czarnych oliwek kilka listków świeżej bazylii duża szczypta harissy 2 łyżeczki oliwy 1/2 puszki tuńczyka w sosie własnym

Jajko gotuję na półtwardo (powinno mieć półpłynne żółtko).

Ciabattę przekrawam na pół (nie rozcinając bułki do końca). Obie części skrapiam oliwą i posypuję harissą. Na dolnej części układam odsączone cząstki tuńczyka, na nim układam pokrojone w grube plastry jajko, oliwki i listki bazylii. Całość skrapiam oliwą, składam bułkę, posypuję harissą i zajadam.

Uwagi:

1.Przepis pochodzi z karteczek z ELLE. Oryginalną recepturę wzbogaciłam o świeżą bazylię i oliwę.

2. Kanapka jest pyszna i niesamowicie sycąca, dlatego traktuję ją jako danie obiadowe. Można ją również przygotować na ciepło, podpiekając uprzednio bułkę.

* o p. Halince już chyba kiedyś wspominałam ? to pani, która gotuje obiady w domu moich rodziców w P.

** a co fajnego Wy znaleźliście pod choinką? : )

*** a w tym roku także i z ciocią;