Thermomix TM6 a TM5 – różnice
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejTen wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejKto by pomyślał, że będę zbierać się do tego wpisu blisko rok! Blogi pokrywa warstwa kurzu, ale jednak to chyba na nich nadal najłatwiej znaleźć jakiś przepis –
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście „Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejSpoglądam na zieloną trawkę za oknem i marzę o wycieczce rowerowej,
chcę wetknąć nos w miękki mech i zanurzyć dłonie w ciepłym piasku,
chcę poczuć zapach leśnej polany i usłyszeć szept lasu,
chcę roztopić się w promieniach słońca i pachnieć trawą,
chcę usłyszeć jak skowronek przebija śpiewem błękit nieba.
Chcę przebić się przez mur „muszę” i odetchnąć świeżym powietrzem.
Odmiana poszukiwana.
ORZECHOWA BRUKSELKA
1/2 szklanki orzechów włoskich
3 łyżki masła
2 łyżeczki skórki z cytryny (drobno startej)
1 łyżeczka miodu
sól
4 łyżki oliwy
1/2 kg brukselki, pokrojonej na połówki bądź ćwiartki
sól
1/2 szklanki bulionu/wody
Orzechy włoskie kroję na drobniejsze cząstki i prażę na suchej patelni (do momentu, gdy orzechy trochę zbrązowieją).
Ochłodzone orzechy drobno siekam albo mielę w robocie kuchennym (nie za drobno). mieszam z masłem, cytryną, miodem i solą (ilość wg uznania). Odkładam.
Na dużej patelni rozgrzewam oliwę, dodaję posoloną brukselkę. Smażę, aż warzywo zbrązowieje (przez ok. 10 minut). Następnie wlewam bulion i duszę brukselkę, aż stanie się miękka, a płyn wyparuje. Trwa to ok. 20 minut.
Ciepłą brukselkę mieszam z orzechowym masłem i podaję na ciepło.
Uwagi:
1. Przepis na brukselkę pochodzi z magazynu Fine Cooking (via Bitten Word). Mój przepis jest mniej pracochłonny niż oryginalny.
PS Ze względu na spore ilości spamu pojawiające się pod starymi postami, zmuszona jestem wprowadzić weryfikację obrazkową postów. Przepraszam za utrudnienia!
Minęła noc. Przez te kilka sekund, kiedy trwałam w zawieszeniu między jawą a snem, miałam wrażenie, że zdarzenia minionego dnia były tylko niesmacznym koszmarem, który jak guma balonowa do podeszwy buta, przykleił się do mnie i nie chce się odkleić. Niestety, to nie był sen.Zatem niedzielę też przeżyliśmy trochę jakby po omacku ? bez łez, ale z kamieniem na sercu. Jedynie w kuchni czułam się w miarę dobrze, więc ze słuchawkami na uszach zabrałam się za przyrządzanie zupy dyniowej. Jako że zupa to za mało, by pozbyć się nagromadzonych emocji, zabrałam się za pieczenie szarlotki. Takiej zwykłej-niezwykłej, domowej, z cynamonowymi papierówkami i chrupiącym rumianym wierzchem. Zapachniało domem, zobaczyłam mamcię wyciągającą z piekarnika blachę gorącej szarlotki, z chrupiącą cukrową skorupką na wierzchu, zobaczyłam jak zbiegają się domownicy i niecierpliwie przebierając nogami, czekają, aż szefowa zarządzi krojenie ciasta. Bo musi ostygnąć, bo nie wolno jeść gorącego. I tak zjemy jeszcze ciepłą.Gdy proces pieczenia dobiega końca, jestem trochę spokojniejsza. Szufladka ze wspomnieniami pt. Szarlotka otwiera się zawsze, gdy czuję zapach pieczonych jabłek i kruchego ciasta o maślanym aromacie. To proste skojarzenia: ciepło i słodycz, bezpieczeństwo i spokój, dom i mama, niedzielne popołudnie i ciasto na stole, niezmiennie kojące.
Ciasto, o którym chcę opowiedzieć dzisiaj, także może poszczycić się swoją oddzielną szufladką wspomnień. Znaleźć w niej można obrazek przedstawiający kubeczek w krzywe paski, który służy wyłącznie do robienia kogla-mogla, a który zbezcześciłam już pierwszego dnia pobytu w Pradze, pijąc zeń kawę. Jako że nie mogłam trzymać w tajemnicy takiej profanacji, przyznałam się do mego czynu, który został mi przebaczony (na moją korzyść przemawiał fakt, iż nie wiedziałam o szczególnej funkcji kubeczka). Inne wspomnienie to widok Basi, która w okamgnieniu ukręciła kogel-mogel, po czym rozsmarowała jego cieniutką warstewkę na kruchym orzechowym cieście. Robiła to tak precyzyjnie, że boki masy wyglądały jak przycięte od linijki. U mnie byłyby to pewnie rozlazłe kleksy. Tego wieczora po raz kolejny w swym życiu zjadłam ciepłe ciasto i wcale tego nie żałowałam. Następnego dnia równe kwadraciki mazurka wylądowały na wielkanocnym stole obok waniliowo-cytrusowej paschy.
Jestem pewna, że gdy będę piec to ciasto po raz kolejny, wraz z orzechowo-cytrynowym aromatem zawitają do mojej kuchni słodkie wspomnienia, będące w stanie stłumić niejedno kłucie w sercu.
ORZECHOWY MAZUREK Z KOGLEM-MOGLEM
na ciasto: 120g cukru 120g masła 3 żółtka 120g mielonych orzechów pekan (można zastąpić je włoskimi) 120g mąki skórka otarta z jednej cytryny pół łyżeczki ziarenek mahlabu (opcjonalnie)
polewa: 4 żółtka 150g cukru pudru (w tym 25g cukru z prawdziwa wanilia)
Pekany mielę na półgrubo. Dodaję połowę cukru, mielę na gładko. Ucieram masło z reszta cukru, wcieram żółtka, dodaję mielone pekany z cukrem i dokładnie mieszam. Następnie dodaję mąkę, skórkę z cytryny, machlab i ponownie mieszam. Ciasto rozcieram na dużej blasze (30×40 cm), wygładzam powierzchnię – jest b. kleiste, takie ma być (nie podsypujcie mąki, bo będzie twarde). Piekę w 180 st. C. przez 25 minut.
W tym czasie z żółtek i cukru ucieram kogel-mogel (masa ma być jasna, puszysta i gładka). Po 25 minutach pieczenia wyciągam ciasto z piekarnika, rozsmarowuję delikatnie na wierzchu kogel-mogel i wkładam do piekarnika na kolejne 4-5 minut.
Lekko ostudzony mazurek kroję w kwadraty i podaję.
Uwagi:
1. Inspiracje powyższego przepisu są następujące: góra pochodzi z przepisu na mazurek z kotlet.tv, zaś orzechowy spód powstał na podstawie receptury M. Disslowej na kruchy mazurek migdałowy. Dodatek mahlabu to pomysł Basi, która lubi przemycać egzotyczne nuty w tradycyjnych wypiekach (co mi się bardzo podoba).
Nie czujcie się zwiedzeni nazwą ?mazurek?: to wypiek na co dzień i od święta. Na Wielkanoc możecie ozdobić go np. wianuszkiem z płatków migdałowych (choć my z Basią pozostałyśmy przy ascetycznym wyglądzie ciasta).
2. To ciasto może się Wam wydać za proste, zbyt prymitywne, ale zapewniam, ze to tylko pierwsze wrażenie. Niejednokrotnie powtarzam, że w prostocie tkwi siła i naprawdę, nie trzeba piec pięciowarstwowych ciast przekładanych wielosmakowymi masami, by dać podniebieniu pełnię szczęścia. 3-4 nuty smakowe, jeśli je odpowiednio połączyć, zagrają nam na języku najpiękniejszą melodię świata!
Ale do rzeczy: wgryzając się w kawałek mazurka, najpierw czujemy pod zębami chrupnięcie kremowej waniliowej skorupki, jaka wytworzyła się po zapieczeniu kogla-mogla. Skorupka jest słodka i delikatna, smakuje dokładnie tak, jak góra w ciasteczkach zwanych Słoneczka (czy ktoś je zna?). Dalej mamy kruchutki spód z orzechów pekan, wzbogacony o skórkę cytrynową, która nadaje ciastu cytrusową świeżość. To jeden z najpyszniejszych mazurków, jakie jadłam.
3. Gdy spoglądałam, jak Basia uciera masło i rozsmarowuje na blasze miękką masę nie wierzyłam, że może wyjść z tego tak k r u c h e ciasto! Ale właśnie tak się stało. Spód jest tak idealny, że wg mnie doskonale sprawdzi się jako oddzielny wypiek ? widzę go w formie okrągłych ciasteczek, ewentualnie polanych roztopioną czekoladą.
4. Na koniec dodam, że główną wykonawczynią tego mazurka była Basia, ja działałam bardziej w roli podkuchennego i konsultanta, zaś nad nami unosił się duch M. Disslowej, która dbała o to, aby wszystko wyszło tak, jak należy (i pewnie to ona przypomniała mi, że pieczony czosnek, który miał wylądować w pasztecie z soczewicy – który od kilkunastu sekund jest w piekarniku – leży nadal na kuchennym stole).
5. Basia też pisze o tym mazurku – o, tutaj.
prObrazek nr 1:
Przede mną kilka dni wolnego, oderwę się od matematyki, zapomnę o fizyce i strząsnę z siebie okropne myśli o chemii. Pomaluję pisanki z Ewą, najmłodszą z sióstr. Z szafek wygrzebiemy świąteczne ozdoby, a z ogrodu przyniesiemy gałązki barwinka.
Dom zaczyna pachnieć czystością, a to może znaczyć tylko jedno: zbliża się Wielkanoc!
***
Obrazek nr 2:
Wielkanoc już za chwilę. Pstrykam zdjęcia krokusom w ogrodzie, piekę iście bożonarodzeniowe gwiazdki i składam życzenia na blogu. Za chwilę wyjeżdżamy na Mazury, przed nami wywrotowe, bo hotelowe, święta.
***
Obrazek nr 3:
Menu na świąteczne śniadanie układa się jakby samo:
– biała kiełbasa z Polski
– do niej ćwikła, bo jakżeby inaczej!
– jajka z łososiem i koperkiem według pomysłu mojej mamci
– obłędne chleby Basi
– pasztet z soczewicy, a do niego marmolada z pomarańczy i cebuli
– odświeżająca surówka z rzodkiewki i awokado, posypana rzeżuchą wyhodowaną na praskiej ziemi (a raczej praskiej gazie).*
Chłopaki kręcą majonez (wg receptury Poli).
Basia właśnie wyciągnęła z piekarnika chleb.
Ja rozkładam sztućce.
Jeszcze tylko sms do domu ? wesołych świąt, kochani** ? i zasiadamy przy stole. Ja z Tomaszem i Basia z Łukaszem.
Przez uchylone okno wkrada się smuga wiosennego praskiego powietrza.***
JAJKA NA CO DZIEŃ I OD ŚWIĘTA: ŁOSOŚ + MAJONEZ + KOPEREK
4 ugotowane na twardo jajka
8 łyżeczek majonezu, najlepiej domowej roboty
8 małych gałązek koperku
sok z 1/2 cytryny
1 mały płat wędzonego łososia
Ugotowane na twardo jajka przekrawam na pół. Gdy ostygną, na każdej połówce układam po łyżce majonezu.
Płat łososia kroję w 8 pasków. Każdy z pasków układam na warstwie majonezu. Na każdym jajku układam gałązkę koperku. Jajka skrapiam sokiem z cytryny.
MARMOLADA CEBULOWO-POMARAŃCZOWA
1 duża cebula (lub dwie mniejsze)
1 duża pomarańcza
1/2 suszonej papryczki chili
15 dag cukru
4 łyżki białego octu winnego
Do garnuszka wkładam cebulę, pomarańczę i pokruszoną papryczkę. Gotuję na małym ogniu ok. 30 minut, mieszając co jakiś czas. Następnie dodaję 1/2 łyżeczki soli, cukier, ocet. Mieszam składniki i gotuję ok. 1 godziny. Marmolada powinna zgęstnieć i nabrać połysku.
Przelewam marmoladę do wyparzonego, małego słoiczka. Podaję do pasztetów i serów pleśniowych.
Uwagi:
1.Te jajka, obok jajecznicy z cebulką na maśle i kulki innych potraw, należą do elitarnej grupy naszych ulubionych sobotnich śniadań. Bardzo dobrze sprawdzają się na świątecznym stole ? ładnie się prezentują, robi się je migiem, a smakują świetnie. Mamy tu kilka połączeń idealnych: koperek + łosoś, jajko + majonez, jajko + łosoś, a całość wyostrza kapka cytrynowego soku.
2. Marmolada cebulowo-pomarańczowa pochodzi z przedostatniego numeru Kuchni. Jego autorką jest T. Capponi-Borawska, która polecała go do pasztetu z ciecierzycy. Ja przewidziałam dlań towarzystwo pasztetu z soczewicy, który pojawił się na naszym wielkanocnym stole, ale równie dobrze smakuje ona z serem pleśniowym takim jak np. camembert czy brie. Przepis zawiera moje modyfikacje.
3. Jedna z moich wielu rozmów z Basią dotyczyła czytania przepisów ? otóż obie tak mamy, że czasem czytamy przepis, na który składają się składniki, które wydają się do siebie kompletnie nie pasować. Tymczasem coś podpowiada nam, że owe składniki stworzą świetne połączenie. To taka? wyobraźnia kulinarna (pewnie posiada ją wielu food blogerów). I właśnie podczas lektury przepisu na marmoladę z cebuli i pomarańczy moja wyobraźnia kulinarna podpowiadała, że to się uda. Nie myliłam się.
Najpierw czujemy na języku wyraźną nutę skarmelizowanej cebuli, ale chwilę później pojawia się cytrusowa wstęga, całość zaś oplata aromat listka laurowego (który wg mnie powinien być delikatnie dozowany).
*po przepisy na surówkę z awokado i rzeżuchy proszę uderzać do Basi;
** dziękuję Wam za wszystkie życzenia wielkanocne (i urodzinowe!); wierzcie mi, że mimo braku życzeń z mojej strony, myślałam o Was ciepło i życzyłam Wam w duchu tego samego, czego Wy życzyliście mi 🙂
*** dalszy ciąg świąteczno-praskich pyszności w kolejnym odcinku;
Copyright Strawberries from Poland, 2017