1. Blog Bleubird, autorstwa James Kicinski-McCoy. Piękne proste zdjęcia, piękne wnętrza, piękni ludzie, piękne przedmioty ? czy to możliwe, aby ktoś tak naprawdę żył? 🙂
2. Mroczny, niepokojący, piękny blog Laury Makabresku, poznałam go dzięki Wam.
3. Jeśli makabreska, to pokażę Wam coś, co mnie zaintrygowało, choć niekoniecznie chciałabym mieć to na półce. Może misia?
4. Ten film, bo zmobilizował mnie do zrobienia mleka orzechowego. Będzie jeszcze w lutym (mam nadzieję).
5. Serial „Paradoks”, wciągnęłam się po trzecim odcinku i pochłonęłam całą serię. Na koniec, ku mojemu rozczarowaniu, dowiedziałam się, że drugiej serii nie będzie.
6. Nowy numer magazynu ?Weranda Country?, a w nim wnętrze teamu I love nature, Darii i Jarka, które mogę teraz obejrzeć w pełnej krasie (tablica w kuchni wymiata!).
7. Motyw trupiej czaszki, najlepiej w połączeniu z różowym kolorem. Na sukience, na kubku, na dłoni, w uchu. Na zdjęciu mój ulubiony błyszczyk.
8. Wiersze Wisławy Szymborskiej. Dzisiaj pierwsza rocznica jej śmierci, pamięć poetki  mam zamiar uczcić lekturą jednego wiersza jej autorstwa. Poezja ? jak czekolada ? najlepiej smakuje, jeśli kosztuje się ją w niewielkich porcjach.
9. Mrożone brownies, najlepiej z malinami. Ich smak odkryłam przez przypadek ? upiekłam większą porcję ciasta i starym zwyczajem zamroziłam jego nadwyżkę. Gdy miałam rozmrozić sobie kawałek do kawy, w drodze do mikrofalówki z łakomstwa nadgryzłam ciasto. Okazało się, że to ciągnące czekoladowe wnętrze o wiele bardziej smakuje mi zmrożone niż na ciepło. Może to brzmi dziwnie, ale polecam spróbować ? ciasto nie może być jednak zbyt wysokie i nazbyt wypieczone, aby miało wyraźnie wilgotny środek.
10. Emocje przy oglądaniu „Mistrzkucharza” (polecam również film „Co mówią: blogerki”, poprawa nastroju gwarantowana!).
11. Gofry wieczorową porą. Moje ulubione to te z bitą śmietaną, malinami i jagodami, ale czasem sięgam po zupełnie inne smaki.

 

GOFRY ZIEMNIACZANE
250 g obranych, ugotowanych ziemniaków
3 jajka
1 szklanka maślanki/jogurtu/kwaśnej śmietany
40 g zeszklonej cebulki
200 g mąki
1 łyżeczki proszku do pieczenia
sól i pieprz do smaku
szczypta gałki muszkatołowej
Ziemniaki przeciskam przez praskę, dodaję gałkę, solę i pieprzę. Rozbełtane jajka mieszam z maślanką, a następnie dodaję mąkę i proszek do pieczenia. Mieszam.
Piekę porcjami w natłuszczonej gofrownicy, aż będą złote. Podaję z kleksem kwaśnej śmietany  albo sosu czosnkowego z wędzonym łososiem.
Uwagi:
1. Pomysł z Galerii Potraw. Nie pamiętam, ile gofrów wyszło z podanej porcji, ale wystarcza to na porcję obiadową dla 3-4 osób, chyba że są strasznie głodne, wówczas dla 2.
2. To dobry patent na wykorzystanie resztki ziemniaków z poprzedniego dnia albo lżejsza alternatywa dla placków ziemniaczanych.
Bukiet tulipanów w szklanym słoiku, wypite wspólnie z bliskimi litry herbaty,  długie i szczere rozmowy, poranna jajecznica, kotek z modeliny, spacer po ośnieżonym miasteczku i paczka świeżych pączków z „naszej” cukierni – to wszystko rozjaśnia mi szarość za oknem.
    

     

A kiedy w domu robi się pusto, pocieszam się kawałkiem pieczonego łososia pod skorupką z parmezanu, migdałów i suszonych pomidorów.
ŁOSOŚ W SKORUPCE Z SUSZONYCH POMIDORÓW, PARMEZANU I MIGDAŁÓW
1 kawałek łososia (ok. 100 g)
pieprz
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka sosu sojowego
na skorupkę:
2-3 suszone pomidory w oliwie
1 łyżka płatków migdałowych
1-2 łyżki parmezanu
1 łyżeczka soku z cytryny
Łososia pozbawiam skóry. Do miski wlewam sos sojowy i cytrynę, umieszczam w niej łososia, maczając w marynacie z dwóch stron. W międzyczasie miksuję składniki skorupki. 
Wyciągam łososia z miski i pieprzę, układam na blaszce do pieczenia. Rozsmarowuję pastę pomidorowo-parmezanową na wierzchu ryby. 
Łososia piekę w 190 st. C. przez 10-15 minut (w zależności od preferowanego stopnia suchości ryby).
Uwagi:
1. Łosoś według mojego pomysłu. Często kombinuję ze skorupkami, pod którymi zapiekam różne dobre rzeczy, oto jedna z wariacji.
2. Proporcje na 1 osobę.
Na szybach zielonego pokoju, w którym ostatnimi czasy pracuję, pojawiły się ptaki. Podziwiam je co dzień, bo w świecie pojedynczych okien z plastiku to już rzadkość. Jedne zrywają się do lotu, inne stroszą pióra, widzę pawie, jaskółki i kilka spadających liści.
Termometr za oknem mówi mi, że jest naprawdę zimno, skrzypiący pod nogami śnieg to potwierdza. A ja, trochę na przekór pogodzie, sięgam do lodówki po galaretkę z cytrusów. 
GALARETKA CYTRUSOWA
6 pomarańczy
4 cytryny
20 dag cukru
2 dag żelatyny
3/4 l wody
Wyciskam sok z owoców. Cukier i żelatynę rozpuszczam w gorącej wodzie, studzę. Dodaję do niej wyciśnięty uprzednio sok i mieszam. Przelewam do salaterek, a gdy płyn ostygnie, wkładam do lodówki. Podaję ozdobione skórką cytrynową i pomarańczową, ewentualnie z keksem bitej śmietany.
Uwagi:
1. Przepis T. Capponi-Borawskiej, ze starego magazynu „Kuchnia”. Zrobiłam galaretkę z połowy porcji (wyszły mi 3-4 salaterki).
2. Galaretka pachnie cytrusami i smakuje jak cytrusy. Następnym razem chcę zrobić jej „winną” wersję, z dodatkiem białego wina zamiast wody.