wege pasztet

Kiedy byłam w ciąży z Olkiem, zajadałam się bułkami z masłem i szynką. Powody były dwa: była to chyba jedyna rzecz, po której nie miałam mdłości i zgagi, ale również dlatego, że miałam na nie dziką ochotę. To musiała być sprężysta bułka poznańska w starym stylu, taka ze zwartym miąższem, nie watą w środku. Najlepsze były w przasnyskim spożywczaku. Skórka powinna chrupać, ale nie tworzyć zbyt grubej skorupy. Masło na bułce musiało być zimne i świeżutkie, nie mogło wchłonąć żadnego lodówkowego aromatu! Miałam dwie mety na szynkę: sklep mięsny w Przasnyszu i kącik z wędlinami w pobliskim centrum handlowym. Szynka nie mogła być lśniąca i żelowa (fuj), tylko lekko wilgotna i szorstka, że tak to ujmę. Gdy wracałam do Gdańska od mamusi, moja walizka wypchana była bułkami i szynką. Zapas bułek mroziłam, a szynkę pochłaniałam szybciutko.

Dzisiaj łąpie mnie czasem taka ogromna ochota na tę bułę z szynką, ale czekam, aż minie. Staram się nie kupować mięsa i go nie jeść. Za to bułeczki jemy chętnie, w sentymentalnej wersji basic smaruję je masłem i podaję z plastrem żółtego sera. Mniam!

Często dumam, co na tę bułę wyłożyć. Latem jest łatwiej, bo pieczywo stanowi towarzystwo dla talerza sałatki caprese. Albo przygotowuję kanapki  z pomidorem i chrupiącą cebulką. Jesienią wkraczają hummusy, kremowe serki, jakieś warzywne smarowidła i pasztety. Zwykle piekłam pasztet soczewicowy (o tego staruszka – klik), ale niedawno spróbowałam pasztetu z cukinii i tak mi posmakował, że poszukałam przepisu i odtworzyłam go w domu.

Wzrok ślizga się po ziemi, jest! A nie, to żółty listek brzozy, mały kawalarz, który udaje kurkę. Szukam dalej… Jest! Serce bije mocniej, palce odgarniają wilgotną ziemię, spod której wyłania się dorodna kurka. Ktoś, kto wymyślił ironiczne „emocje jak na grzybobraniu”, chyba nigdy nie szukał kurek w kaszubskim lesie. Emocje sięgają tu zenitu, zwłaszcza gdy trafi się na kurkową polankę i odkrywa wyrośnięte okazy.

W tym roku zbieranie grzybów idzie mi wyjątkowo dobrze, nie odcinam się od tej czynności, tylko w skupieniu lustruję mchy i brzozowe zagajniki. Podczas tygodnia na Kaszubach pogoda nas nie rozpieszczała, a ja złapałam się na myśli, że całkiem fajnie, że padał deszcz, bo będzie więcej kurek. To chyba oznacza, że wkręciłam się w temat?

Sezon kurkowy zaczynamy od jajecznicy z kurkami, ona po prostu musi być. Jajka bierzemy od zaprzyjaźnionej gospodyni. Na drugi rzut idzie makaron z kurkami, najprościej jak się da – oliwa, parmezan, duszone kurki. W jednej z makaronowych wersji przygotowałam grzyby z duszonym na maśle porem, pyszne to było!

Po pastach czas na zupę i tarty. Dzisiaj wstawiam do piekarnika tę – klik, chociaż ekspresowa na cieście francuskim też jest przyjemna – klik. Dwa dni temu ugotowałam zupę kurkową z ziemniakami oraz dodatkiem fasolki szparagowej i na tym daniu dzisiaj się skupię.