Po ciąży wróciła mi ochota na słodkości. Wcześniej ciasta, ciasteczka i czekolada mogły dla mnie nie istnieć, liczyły się tylko ziemniaki, śledzie i mięso. Słodycz wkradała się do mojej kuchni jedynie pod postacią owoców i – to był wyjątek od niejedzenia słodyczy – lodów.
A potem nagle się odblokowałam i strrrasznie zachciało mi się czegoś słodkiego. Karpatki, ciastek-gniazdek (parzonych), pączków, szarlotki, batonika Kinder Bueno… Po kilku „rzutach” na słodkie, moje podniebienie wróciło do normy. A norma jest taka, że raz na jakiś czas mam ochotę na kawałek ciasta. Najczęściej wybieram się wtedy na spacer do ulubionej cukierni, jednak kiedy księciunio (czytaj: mój synek) skusi się na dłuższy sen za dnia, udaje mi się coś upiec. Albo przygotować coś słodkiego bez pieczenia.

Tegoroczny listopad to czas domowych przyjemności. Kino, teatr, kawiarnie, restauracje, wypady na Kaszuby to na razie odległe tematy, a krótki spacer do pobliskiego lasku czy wizyta w centrum handlowym w poszukiwaniu czapeczki to dla mnie nie lada atrakcje. Siedzę na kanapie opatulona kocem,  spijam ziołowe herbatki, podczytuję książki, szperam w internecie w poszukiwaniu różnych czasoumilaczy.

A więc w listopadzie lubię:
1. Wirtualne magazyny kulinarne. 
Bezpłatne, pełne pięknych zdjęć, ciekawych przepisów, a często również interesujących tekstów. Mój numer jeden to magazyn „Season„, podczytuję też „Apetyt” i „Kocioł” (klik), dwa ostatnie to periodyki tworzone przez małopolskich i dolnośląskich blogerów kulinarnych. 

2. Koty w chmurach z Pracowni Moroszka (klik). Jeden z nich zamieszkał w pokoju Olka.

3. Kryminały. 
Moja ostatnia namiętność to powieści Zygmunta Miłoszewskiego („Bezcenny” i trylogię z prokuratorem Szackim: „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy”, „Gniew”). Poszukuję kolejnych tytułów, co polecicie? 
4. Telewizję internetową. 
W końcówce ciąży i teraz, na początku naszej drogi z synem Olkiem, którego karmienie piersią pożera kawał dnia, oglądanie tv to dla mnie duża atrakcja. Jako że nie mamy telewizora, pozostaje mi internet. Oglądam programy kulinarne i seriale, a także wypożyczamy filmy, które puszczamy na projektorze, tworząc alternatywę dla wypadów do kina. 

5. Blog hafija.pl – kopalnię wiedzy na temat karmienia piersią (klik).
Kiedyś myślałam, że największym problemem przy karmieniu piersią jest jego częstotliwość i  pełne „uwiązanie” mamy przy dziecku. Tymczasem rzeczywistość mnoży przeszkody, pytania i wątpliwości, nieczęsto potrzeba wiele samozaparcia, by nie przerzucić się na wygodną i prostą w użyciu butelkę. Niemal wszystkie moje wątpliwości związane z karmieniem rozwiązała autorka w/w blogu, Agata, dyplomowana Promotorka Karmienia Piersią, której rozsądek i szeroka wiedza bardzo ułatwiają mi życie.

6. Kosmetyki z Ministerstwa Dobrego Mydła (klik).
Dołączyłam do grona fanek MDM. Moi ulubieńcy: peeling ogórkowy i kolejek z nasion malin.

fot.:Mirella von Chrupek;

7. Gablotkę Mirelli von Chrupek. O co chodzi? W Warszawie na murze budynku przy Marszałkowskiej 41 jest gablotka, którą „zasiedliła” na dziko Mirella. Co jakiś czas zmienia jej wystrój, tworząc magiczne mikroświaty – niedawno miałam miejsce nowa odsłona gablotki (klik!).

8. Niedawne odkrycie instagramowe: kosogkaos (klik!) 
Przezabawne i niezwykle celne rysunki „ciążowe” i dotyczące macierzyństwa. Poniżej próbki twórczości autorki, wszystkie pochodzą z profilu kosogkaos na Instagramie, link wyżej (kliknijcie na miniaturę, a się powiększy). 

Kilka dni temu wybrałam się do warzywniaka po dynię. Do domu wróciłam jednak z kilogramem żółtych i czerwonych pomidorków z polskiej uprawy, słodkich i mięsistych, idealnych do pieczenia. 
Trzy godziny pieczenia później, miałam tacę aromatycznych, pachnących tymiankiem pomidorów, idealnych do grzanek (z kremowym serkiem, skropionych oliwą) do makaronów czy sałatek. Przepis znajdziecie tutaj.
Pychota!