Kiedy siedzisz na kanapie bez makijażu, w dresach i skarpetkach nie do pary, a twoje dziecko właśnie wyrzuciło wszystkie zabawki na podłogę, podarło gazetę i rozsmarowało resztę banana na podłodze i ubraniu, przeglądanie Instagramu bywa dołujące. Wymuskane wnętrza, uśmiechnięte mamy, piękne dzieci, cudowne podróże z perspektywy domowego armagedonu wydają się jakimś lepszym światem, ale przecież każdy z nas wie, że prawda leży pośrodku (rok temu tutaj pisałam o tym w kontekście macierzyństwa).
Niemniej jednak lubię ten instagramowy świat i dzisiaj chciałam Wam pokazać kilka moich kont, które szczególnie lubię przeglądać. Jest ich oczywiście więcej niż 10, ale dzisiaj skupiłam się na mniej popularnych, które nie wszyscy jeszcze odkryli. I słowo wyjaśnienia: co do zasady nie przepadam za mocno wystylizowanymi zdjęciami, od kawek z ładnymi pocztówkami i misternie poukładanymi kwiatkami wolę ciekawie uchwyconą rzeczywistość, małą opowieść o czyimś życiu lub choćby okruszek jakiejś prawdziwej chwili.
No to zaczynamy! Nicki autorów prowadzą do ich konta na Instagramie. To polecam ja, wlodarczyk.ania.
https://www.instagram.com/mszafirowska/;
Kompocik z jabłek
Z ostatniej partii jabłek, które zebrałam podczas wyprawy w „krzaczory” (klik) ugotowałam dla Olusia kompot. Kiedyś byłam sceptycznie nastawiona do wszelkiej maści kompocików, bo kojarzyły mi się ze słodkimi ulepkami, ale pewnego razu  mama przygotowała garnek tego napoju dla Olka. I chociaż gotowane jabłka to moja trauma z dzieciństwa, te antypatie smakowe się nie powtórzyły i Olek popijał go z wielką chęcią.
Kremowa jaglanka

Z kaszą jaglaną nie miałam miłości od pierwszego wejrzenia, długo  musiałam przekonywać się do jej smaku. Ostatecznie zaakceptowałam ją w kilku miejscach, w słonej wersji: jako część farszu do pieczonych warzywa (wersja z bakłażanem i jarmużem jest tutaj), część składową placuszków czy dodatek do jajecznicy (o jagielnicy Marty pisałam tutaj). Nie udało mi się polubić z jagłami w słodkiej wersji, wzdryga mnie na widok tych żółtych kuleczek z owocami czy dżemem. Próbowałam kiedyś budyniu jaglanego w wersji czekoladowej i owocowej i nie było to najmilsze wspomnienie dla moich kubków smakowych…