Melanż z blamanżem, czyli moje warsztaty kulinarne w poznańskim SPOT (vintage cooking)

To nie książeczka do nabożeńsktwa, a „Jedyne praktyczne przepisy” Lucyny Ćwierczakiewicz;
Dzisiaj chciałabym napisać Wam nieco o pierwszych warsztatach kulinarnych, które poprowadziłam na zaproszenie Akademii Kulinarnej SPOT (opisywałam ją już kiedyś w tymmiejscu przy okazji warsztatów makaronikowych). 
Tematem przewodnim naszych czerwcowych zmagań kulinarnych była przedwojenna kuchnia w wakacyjnej odsłonie. Menu, które opracowałam wyglądało następująco:
Przystawka: bałtarzany a?la provencale Marii Ochorowicz-Monatowej (w oryginalnej wersji przygotowywałam je już kiedyś na blogu w pierwszym wpisie z cyklu Vintage cooking, tj. w 2010 roku!) ? w wersji nowoczesnej wzbogacone o kaszę jaglaną i jarmuż/szpinak.

Zupa: kalafjorowa Marii Disslowej, w wersji modern wzbogacona o dodatek karmelizowanych kalafiorów z pomarańczową nutą.

Danie główne: forszmak wg Lucyny Ćwierczakiewicz ? to w klasycznej, śledziowej wersji, a obok niego forszmak z wędzonym łososiem koperkiem i suszonymi pomidorami.
Do forszmaków podaliśmy sałatę z rzodkwi na podstawie receptury z książeczki ?Radź sam sobie? z 1941 r. (książkę możecie znać z tego postu), w wersji modern wzbogaconą o suszonej morele i koperek.
Na deser zaserwowaliśmy krem wiśniowy, czyli blanck-manger (blamanż) wg Marii Monatowej oraz ciastka z owocami na kruchem cieście wg Lucyny Ćwierczakiewiczowej, zaś do popicia mieliśmy kompot z łodyg rabarbarowych Marii Disslowej, w wersji modern wzbogacony o dodatek imbiru i pomarańczy.
Nie ukrywam, że obawiałam się, jak skoordynować tak różnorodne działania w kuchni, by nie było większych wpadek, ale podczas warsztatów harmonogram zajęć ułożył się samoistnie (z odstępstwami od moich założeń takimi jak np. zjedzenie przystawki po zupie).
Jako że prowadziłam dwie grupy, mogłam zaobserwować, jak różnie ludzie warsztatowicze przygotowują te same potrawy, jak odmiennie je doprawiają i zadają inne pytania dotyczące gotowania. To jest niezwykłe, jak mocny jest wpływ osobowości na smaki, wygląd i ostateczny kształt potraw.
Jeśli chodzi o potrawy, największym hitem i (zarazem zaskoczeniem) okazał się nieznany forszmak, zarówno w wersji śledziowej, jak i łososiowej (wymyśliłam ją układając menu na warsztaty, jeśli ktoś będzie zainteresowany, mogę podzielić się przepisem), a także dodatek karmelizowanych kalafiorów o pomarańczowym posmaku w zupie kalafiorowej. Zaskakujący okazał się kompot rabarabarowy z pomarańczami i imbirem oraz lekki, delikatny wiśniowo-śmietankowy krem zagęszczany agar-agar, czyli blamanż (ten sam, który widzieliście na Truskawkach podczas grudniowej kolacji z gęsiną w roli głównej, o ten cytrusowy).

Wspólne gotowanie (a raczej: pomaganie gotującym), zwłaszcza jeśli odbywa się w tak pięknym miejscu, jakim jest SPOT, jest niesamowicie satysfakcjonujące. I już mogę Wam zdradzić, że to był pierwszy, ale nie ostatni raz 😉
Uwaga: wszystkie zdjęcia oprócz tych wchodzących w skład poniższego kolażu są autorstwa Małgorzaty Opali ze SPOT. Kolaż jest pstryknięty moją „małpką”.
Nasze potrawy;

21 komentarzy

  • 10 lat temu

    Aniu, ja czekam na ten przepis koniecznie!! Podziel się prosze :)) I czekam na Ciebie w warszawie (i nie mogę się doczekać!!) 🙂

    • 10 lat temu

      Dobrze, puszczę receptury w odrębnym wpisie 🙂
      Warszawa… Jeśli tylko mnie zaproszą, to chętnie 🙂

  • 10 lat temu

    Wspólne gotowanie, a raczej nauka gotowania była pyszną przyjemnością. Dziękuję i czekam za kolejnymi warsztatami !!!

  • 10 lat temu

    Aniu, dobrze Cię widzieć. 🙂
    Pozdrawiam i gratuluję
    A.

  • 10 lat temu

    Zazdroszczę takich warsztatów, strasznie bym chciała wziąć kiedyś w takich udział 🙂

  • 10 lat temu

    Dziękuję, za świetne przepisy, cenne wskazówki i miłą pogawędkę. Do zobaczenia w Poznaniu po raz kolejny.

  • 10 lat temu

    A to ciekawe z wiśniowym blamanżem, bo myślałam, że blancmange to zawsze galaretka migdałowa (i stąd to białe w nazwie francuskiej ;). A link do cytrynowego nie działa :(. PS. Gratulacje!

    • 10 lat temu

      Bo francuski blamanz powinien byc wlasnie bialy i taki tradycyjny wlasnie migdalowy, idziesz Ptasiu dobrym tropem.

    • 10 lat temu

      @Belgia od kuchni: brakuje mi tu przycisku "lubię to" ;).

    • 10 lat temu

      Mi też brakuje tego przycisku 🙂 Macie rację, klasyczny to taki właśnie krem, z migdałami, na mleku/śmietance, ale autorka wprowadziła wiele odmian kremu i wygląda to tak, że migdały zastąpiła różnymi owocami, wychodząc od klasycznej wersji w stronę owocowych. W sumie klasycznego blamanżu nigdy nie robiłam…

  • Ania Sz
    10 lat temu

    Super, Aniu, że znów zawitasz do Poznania:) Dziękuję za fajne warsztaty i fajnie, że w kolażu znalazło się zdjęcie mojej zupy z kalafiorem:)

    • 10 lat temu

      Aniu, cała pryjemność po mojej stronie 🙂

  • Anonimowy
    10 lat temu

    A można prosić o przepis na te bakłażany?

  • 10 lat temu

    oj, bardzo chciałabym wziąć udział w takich warsztatach, przyjedzie Pani kiedyś do Krakowa? Jestem zauroczona "Zapachem truskawek" 🙂 to książka, którą tak miło mieć na półce i móc do niej wracać 🙂

    • 10 lat temu

      Marysiu, ja warsztatów nie organizauję, przyjeżdżam na zaproszenie 🙂 Takowego z Krakowa na razie nie mam, ale jeśli się pojawi, to z przyjemnością odwiedzę Krk 🙂

  • 10 lat temu

    A kiedy będą lapidaria Gruzińskie?!? Proszę….

    • 10 lat temu

      Zosiu, do tego muszę znaleźć więcej czasu, ale mam nadzieję, ze w lipcu się uda.

Zostaw komentarz