Biskupia Górka
jest wzniesieniem położonym w samym sercu Gdańska, zaraz obok Śródmieścia. To takie miejsce, które wyróżnia się spośród trójmiejskiej zabudowy. Kojarzy mi się
trochę ze Śląskiem, może przez ciasne brukowane uliczki z ceglanymi budynkami i
pozostałe przy piwnicznych otworach resztki węgla, trochę z Wrocławiem – to z
kolei przez sąsiedztwo kanału Raduni i ścieżki wzdłuż niego prowadzące.
Jedno
jest pewne: na Biskupiej Górce czas
zatrzymał się jakieś sto lat temu. Nie ma tu jaskrawych reklam (nie licząc
jednej która zawisła na budynku u podnóży wzgórza), nie ma asfaltowych
nawierzchni, wejścia do klatek schodowych nie są obwarowane domofonami, a z mrocznych
zaułków dzielnicy zerkają na przechodniów dziesiątki kocich oczu. Ciekawskie
spojrzenia padają również zza szyb, kiedy chodzę z aparatem po okolicy.
Obserwuję drżenie firanki i czuję, jak przeszywa mnie czyjś wzrok.
Biskupia Górka
to jedno z miejsc, które niezwykle mocno działa na wyobraźnię. I mimo że mój
spacer odbywa się tu i teraz, pośród zabitych deskami budynków przeznaczonych
do rozbiórki, pośród obłupanych ozdobnych gzymsów i zarośniętych tarasów, to jedną nogą jestem w przeszłości.
Kiedy
obłuszczona farba na fasadzie jednego z budynków odkrywa stary niemiecki napis
„Milch – verkaufaufstelle” (?Sprzedaż mleka?), widzę kolejkę
mieszkańców z pękatymi butelkami na mleko.
Mijając kamienicę z informacją ?Brot
und Kuchenbackerei Wilhelm Grenseck? (?Piekarnia i ciastkarnia WG?), wyobrażam
sobie pana Grensecka w białym fartuchu, najpewniej z sumiastym wąsem, podającego
klientom świeże bułeczki.
Zatrzymawszy się w miejscu, gdzie ? jak sugeruje
napis ?Seifen? ? mieściła się mydlarnia, widzę wykwintne panie w koronkach,
wąchające wonne kostki.
Spoglądając na opuszczoną wieżyczkę w jednej z
mijanych kamienic, widzę, jak panienka z aksamitną kokardą we włosach, sięga po
filiżankę gorącego kakao stojącą na mahoniowym stoiku.
Z zadumy wyrywa
mnie zapach okolicznego śmietnika i brzdęk butelki, którą niechcący kopnęłam.
Wracając do urody Biskupiej Górki: niezwykłość miejsca wynika pewnie z faktu, iż większość
budynków, które tu stoją, nie została zniszczona podczas działań wojennych. Kamienice w tej części miasta liczą sobie ponad sto lat, kościół Menonitów (obecnie Kościół Zielonoświątkowców) powstał w 1818 roku, a obiekty fortyfikacyjne
sięgają nawet XVII wieku.
Urody dodaje miejscu bliskość Kanału Raduni, do którego dotrzeć można wąskimi przesmykami między kamienicami. Widzi mi się tam mały piknik!
Ale historia
Biskupiej Górki (pierwotnie będącej osadą zwaną Górka, a następnie Stara Górka)
zaczyna się w średniowieczu, wówczas stanowiła ona własność kościelnych
zwierzchników Pomorza Gdańskiego (stąd późniejsza nazwa miejsca: Bischofsberg, Biskopberg).
W XIV wieku na wzgórzu stał dwór, w XVII wieku
Nataniel Mateusz
Wolf zbudował tu
obserwatorium astronomiczne (!), a tuż przed
II wojną światową powstało tu monumentalne (1300 miejsc noclegowych,
powierzchnia 1200 m2)
schronisko młodzieżowe im. Pawła Beneke (?Paul Beneke
Jegendgherberge?), którego wieża zegarowa jest ważnym elementem panoramy miasta.
Podczas wojny schronisko stanowiło siedzibę Hitlerjugend, po wojnie Ministerstwo
Bezpieczeństwa Publicznego, a obecnie budynek należy do Policji, więc zwykły
śmiertelnik nie ma doń dostępu.
Szukając informacji na temat Biskupiej Górki i
sąsiedniego
Zaroślaka (cudna nazwa, nieprawdaż?), trafiłam na wiele ciekawych faktów i historii. Kilka z nich, w tym tę o Dostrzegalni Gwiazd i Czarnym Morzu, opowiem przy okazji prezentowania następnej porcji
zdjęć z wycieczki po wzgórzu.
Na razie kończę pierwszą porcję fotografii:
A wracając do filiżanki gorącego kakao?
KOKO-KAKAO, czyli kakao kokosowe
100 ml wody
400 ml mleka
kokosowego
3 łyżki miodu
4 łyżki kakao
Do kubka wsypuję
kakao i miód, mieszam z wodą. Podgrzewam mleko,
a następnie łączę z kakao i wodą, podgrzewam, aż będzie gorące. Podaję natychmiast.
Uwagi:
1. Pomysł na kakao od Marty Gessler. Delikatnie
kokosowy, kremowy, pachnący czekoladą.
PS To może jeszcze pokażę Wam rzeczoną wieżę zegarową: