Nowy tydzień witam dobrą wiadomością, którą czym prędzej pragnę się z Wami podzielić.
Od momentu ogłoszenia informacji o mojej książce, dostałam dużo pytań o egzemplarze z autografem. Nie ukrywam, że te wszystkie zapytania bardzo mile łechtały moje ego (JA i autografy! Moje autografy!) jednak nie umiałam odpowiedzieć, czy będzie możliwość osobistego podpisania książek?
Dlatego z wielką radością informuję, że od 8 marca na portalu Merlin.pl ruszyła przedsprzedaż ?Zapachu truskawek? z autografem ? opatrzone nim będę wszystkie egzemplarze kupione do daty premiery książki.

Szczegóły tego znajdziecie pod tym linkiem, a także tutaj, gdzie Truskawki występują obok H. Cobena i Wielkiego Liberace (aaaaaa!)*.

Cena ?Zapachu truskawek? w przedsprzedaży to 34,90 zł. Autograf gratis 😉

*okrzyk ekscytacji;

Kiedy byłam w podstawówce, w sklepach można było kupić miniaturowe babeczki. Każda z nich pieczona była w malutkiej białej papilotce i zawsze żałowałam, że nie da się ich zachować, bo obklejone były ciastem. Babeczki nazywały się magdalenki i bardzo smakowały mojej siostrze Magdzie (nazewnictwo odgrywało tu zapewne kluczową rolę). Ja tez je lubiłam, ale chyba bardziej ze względu na papilotki i słodko brzmiącą nazwę, aniżeli ze względu na smak.
Dopiero później odkryłam, że prawdziwe magdalenki są jeszcze ładniejsze niż te, które znałam z dzieciństwa. Pieczone w foremkach w kształcie muszelek, delikatne i romantyczne do granic możliwości.
Nigdy jednak nie miałam specjalnej ochoty na pieczenie magdalenek, wydawały mi się dosyć nudne i przewidywalne w smaku. Może gdybym miała odpowiednią foremkę bym się na nie pokusiła, ale bez niej nie miało to sensu.
Przeglądając The little Paris kitchen Rachel Khoo, pożałowałam, że foremki nie mam, bo magdalenki prezentowane przez autorkę wyglądały obłędnie. Smakowały podobnie, o czym przekonałam się niedawno, po tym jak stałam się szczęśliwą posiadaczką odpowiedniego sprzętu.
Wpadłszy w magdalenkowy ciąg, w poszukiwaniu odpowiedniej receptury zaczęłam też przeszukiwać przedwojenne książki kucharskie. W ?Uniwersalnej książce kucharskiej? z 1937 roku, której autorkę ? Marię Ochorowicz-Monatową – widzicie na jednej z poniższych fotografii, znalazłam łatwy i nieskomplikowany przepis.Poniżej jego oryginalne brzmienie i moje ?tłumaczenie?, a jeszcze niżej cytrynowe magdalenki Rachel Khoo.
„Uniwersalna ksiązka kucharska”;
Magdalenki.
Ośm żółtek i ćwierć kg miałkiego cukru ubijać tak długo w kamiennem naczyniu na blasze, aż się utworzy gęsta biała masa; wtedy zestawić je z ognia, dodać ćwierć kg najpiękniejszej mąki, ćwierć kg sklarowanego masła i kawałek smażonej skórki pomarańczowej drobno usiekanej. Masę tę dobrze jeszcze ubijać, a potem napełniać nią do większej połowy foremki w kształcie muszli, które wysmarować wpierw masłem, ustawić na blasze i upiec w niezbyt gorącym piecu.

MAGDALENKI WG MARII OCHOROWICZ-MONATOWEJ

100 g mąki + nieco do posypania foremek
100 g drobnego cukru
4 małe żółtka (lub 2 małe jajka)
skórka starta z ? pomarańczy
? łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
90 g masła + masło do wysmarowania formy
Mąkę wymieszaj z proszkiem do pieczenia. W rondelku roztop masło, odstaw je do ostudzenia. Żółtka (lub całe jajka) ubij z cukrem na puszystą jasną masę. Dodaj skórkę pomarańczową, sól i mąkę, mieszając całość do połączenia składników. Następnie dodaj przestudzone masło i wymieszaj. Miskę z masą przykryj folią spożywczą i odstaw w chłodne miejsce na 2-3 godziny bądź całą noc (można ten czas skrócić do 30 minut, ale magdalenki tak ładnie wówczas nie wyrosną).
Formę do magdalenek posmaruj tłuszczem i oprósz mąką (jeśli foremka jest silikonowa, możesz pominąć tę czynność). Napełnij foremki ciastem (do ok. ? głębokości).  Magdalenki piecz w 200 st. C. przez 8-13 minut (w zależności od wielkości). Wierzch ciastek powinien nabrać złotej barwy. Upieczone magdalenki lekko ostudź, a następnie oprósz cukrem pudrem. Podawaj. Z podanej porcji wychodzi 12-16 sztuk.
Magdalenki wg M. Ochorowicz-Monatowej;

MAGDALENKI CYTRYNOWE WG RACHEL KHOO

3 jajka
130 g cukru
200 g mąki
10 g proszku do pieczenia
skórka otarta z jednej cytryny
20 g płynnego miodu
60 ml mleka
200 g masła
opcjonalnie do nadzienia: lemon curd
Jajka ubijam z cukrem na puszystą masę. W misce mieszam mąkę, proszek do pieczenia i skórkę z cytryny. W rondelku topię masło, gdy ostygnie, dodaję do niego mleko i miód. Masę miodowo-mleczną delikatnie mieszam z masą jajeczną, następnie stopniowo dodaję suche składniki.
Odstawiam do lodówki na min. 1 godzinę (najlepiej na noc).
Formę na magdalenki smaruję tłuszczem i podsypuję mąką, nakładam łyżką małe porcje ciasta (magdalenki mocno rosną). Piekę w 190 st. C. przez 5 minut, następnie wyłączam piekarnik na 1 minutę, po tym czasie zmniejszam temperaturę do 160 st. C. i piekę kolejne 5 minut. Magdalenki studzę przez chwilę, jeśli podaję z lemon curdem, nadziewam je przy pomocy rękawa cukierniczego. Z przepisu wychodzą 20-24 sztuki.
Magdalenki wg Rachel Khoo;

 

Uwagi:
1. Magdalenki M. Ochorowicz-Monatowej przypominają w smaku biszkopt. Warto wetknąć w nie po jednej malinie lub wiśni, nabiorą wilgoci i charakteru. Bez owocowego nadzienia polecam je jeść z dodatkiem ulubionego dżemu.
2. Magdalenki wg Rachel Khoo są mocno cytrynowe, wilgotne, delikatne i niebezpiecznie uzależniające? Jednak tylko na ciepło, po ostygnięciu stają się twarde i nieciekawe, dlatego te z poprzedniego dnia odgrzewam w mikrofalówce.
Aha, przerwa w czasie pieczenia babeczek ma ponoć sprawić, że w magdalenkach powstaną charakterystyczne czubki.

3. Więcej starych receptur znajdziecie w moim cyklu Vintage Cooking.

Maria Ochorowicz-Monatowa;

  
Dopiero gdy zaczęłam wklepywać przepis na dzisiejszą potrawę uświadomiłam sobie, że i ona  (tak jak croissanty, o których niedawno pisałam) ma swoje korzenie w jednym z warszawskich śniadań z Ewą. Tym razem rzecz działa się na Chłodnej, gdzie na zastawionym przysmakami stole piętrzyła się góra złotych, polanych miodem i obłożonych plastrami pomarańczy grzanek smażonych w jajku.
Ten przysmak, podobnie jak wspomniane migdałowe croissanty, również funkcjonuje pod francuską nazwą, która nadaje mu szyku i wyjątkowości: pain perdu
Rzecz jest bardzo prosta, ale przy użyciu najlepszej jakości składników przeistacza się w cudo smakowe. Grzanki robimy więc na dobrym drożdżowym cieście (doskonale pasuje tu chałka), do smażenia używamy klarowanego masła,  do jajek dodajemy cynamon (wanilia również wskazana), a po gotowe grzanki skrapiamy sokiem pomarańczowym, polewamy miodem i obkładamy plastrami pomarańczy.
W tym miejscu pozwolę sobie jeszcze podlinkować rozmowę o książce, blogu i domu w Toskanii 😉 na portalu MMTrójmiasto. Zapomniałam przedstawić ją wcześniej – rzecz jest sprzed miesiąca, ale ciągle aktualna.
PAIN PERDU Z MIODEM I POMARAŃCZAMI
4 kromki czerstwego ciasta drożdżowego (np. chałki)
2 jajka
1 łyżka mleka
duża szczypta cynamonu
duża szczypta cukru
1 pomarańcza
miód do polania
2 łyżeczki klarowanego masła do smażenia
W głębokim talerzu roztrzepuję widelcem jajka, mleko, cynamon i cukier. Na patelni rozgrzewam 1 łyżeczkę masła. Kromki ciasta maczam w masie jajecznej (z dwóch stron) i gdy patelnia z tłuszczem się nagrzeje, smażę na złoto. Przewracam kromki na drugą stronę, dodaję pozostałą część masła i smażę na złoto.
Pomarańczę przekrawam na pół ? jedną część kroję na plasterki. Grzanki przekładam na talerz (po 2 na osobę), polewam miodem, skrapiam sokiem z połówki pomarańczy, a na wierzchu kładę plasterki pomarańczy. Podaję na ciepło.
Uwagi:
1. Grzanki zmigdałami to również dobry pomysł na czerstwą chałkę.
2. Zamiast pomarańczy można pobawić się mandarynkami, grapefruitami, a nawet cytrynami, a miód zastąpić syropem klonowym ? też pyszne!