Thermomix TM6 a TM5 – różnice
Ten wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejTen wpis powstał w ramach współpracy barterowej z Thermomix. Miał być rolką, ale temat jest zbyt rozległy by sprowadzać go do krótkiego filmiku, więc zdecydowałam, że spiszę moje wrażenia na blogu.
Czytaj dalejKto by pomyślał, że będę zbierać się do tego wpisu blisko rok! Blogi pokrywa warstwa kurzu, ale jednak to chyba na nich nadal najłatwiej znaleźć jakiś przepis –
Czytaj dalejOstatnimi czasy sporo się u mnie dzieje. Do najprzyjemniejszych wydarzeń należy moja rozmowa z Basią w jej podcaście „Z pełnymi ustami”, która spotkała się z Waszym ciepłym przyjęciem.
Czytaj dalejUwielbiam mazurki! To moje ulubione wielkanocne ciasta, bo mają wszystko, co lubię najbardziej: warstwę kruchego ciasta, słodkie nadzienie i można się pobawić przy ich dekoracji.
Czytaj dalejZapraszam Was na cykl spacerów po Gdańsku, w których przedstawię Wam moje ulubione gdańskie smaczki. Zapomniane wille, urocze leśne zaułki, nieznane miejsca widokowe, piękne detale architektoniczne, poniemieckie napisy ukryte na starej ścianie. Będzie to podróż z dala od największych atrakcji turystycznych miasta, do miejsc, które uwielbiam. Traktujcie te spacery jako inspirację do pieszych wycieczek. Zaczynam od spaceru do pulsującego serca natury, położonego nieopodal blokowisk.
Na blogu opublikuję 4 spacery, natomiast na początku grudnia ukaże się mój e-book „Gdańsk dla wtajemniczonych. 10 pysznych spacerów”. O projekcie przeczytacie tutaj: klik. Pomysł na ten projekt chodził mi po głowie już od dawna, ale dopiero teraz, w ramach współpracy z Otwarty IKM, mogę go zrealizować. E-book będzie bezpłatny i na pewno jeszcze o nim opowiem. Tymczasem zapraszam na pierwszy spacer, póki jeszcze możemy cieszyć się złotą jesienią!
Spacer 1: Matembewo i Dolina Strzyży
Jestem człowiekiem, który przynajmniej raz w tygodniu musi znaleźć się w lesie, by doładować baterie. Posłuchać szumu drzew, powąchać wilgotną ziemię, pogapić się na dzięcioła, który od rana pracuje w pocie czoła, posiedzieć nad strumykiem.
Wielką zaletą Trójmiasta jest fakt, że jest otoczone lasami. Moja ulubiona codzienna ścieżka leśna mieści się 10 minut autem od domu. Wystarczy podjechać pod kolejkę PKM Jasień i wejść w las. Tuż za malowniczym Zbiornikiem Jasień rozciąga się Trójmiejski Park Krajobrazowy. Najpierw idziemy terenami dawnego poligonu wojskowego (w latach 90-tych mój mąż bawił się tu na wrakach czołgów!), by po jakichś 5 minutach marszu, na rozstaju dróg skręcić w prawo i przekroczyć mostek na Strzyży. Od rezerwatu przyrody Dolina Strzyży dzieli nas 10 minut marszu! Czy to nie jest wspaniałe, że żywa tkanka miejska sąsiaduje z rezerwatem? Dla mnie to idealny model życia, pozwalający na złapanie równowagi, oderwanie się od betonowych myśli i problemów.
Strzyża to ostatni naturalny dopływ Wisły. Przepływa przez kilka dzielnic (pokażę ją jeszcze na innym spacerze!), ale najbardziej olśniewająco prezentuje się właśnie na odcinku rezerwatu. Rezerwat Dolina Strzyży to przepiękny, malowniczy szlak biegnący wzdłuż rzeki. Uwielbiam obserwować jesienne światło sączące się przez drżące liście buków, gapić się na lśniącą powierzchnię wody i zatapiać się w jej szumie. Lubię przycupnąć z herbatą na pniu drzewa i po prostu być – pośród tej zielonej ciszy. Czasem urządzam sobie mini-piknik, zagryzając napój rogalikiem z powidłami, kupionym w pobliskiej cukierni Kąkol.
Dopiero przetrawiłam fondue, które w sierpniu zjadłam na Harder Kulm i spisałam moje wrażenia z pięciu nabitych atrakcjami dni w Szwajcarii. Wycieczkę po Szwajcarii odbyłam dzięki zaproszeniu My Switzerland (klik) z najlepszą przewodniczką, jaką można sobie wymarzyć (Marta, pozdrawiam!) i w najlepszym towarzystwie Edyty, Basi, Karoliny i Moniki 🙂 U dziewczyn również znajdziecie opowieści o Szwajcarii.
A teraz do meritum! Oto moja lista 14 rzeczy, które trzeba zrobić będąc w Szwajcarii. Jako że wpis mocno się rozciągnął, prezentuję jego pierwszą część:
Pilatus to jeden z piękniejszych masywów górskich w Szwajcarii. Można się nań dostać „zwykłą” kolejką linową, ale zdecydowanie bardziej klimatycznie jest wdrapywać się na szczyt ponad stuletnią zębatą kolejką. Te czerwone (i żółte) wagoniki wdrapują się na Pilatus od 1889 roku, a ich wystrój jest niezmieniony od lat. Kolejka jest uważana za najbardziej stromą na świecie, bo momentami wagonik pokonuje 48-procentowe nachylenie. Po drodze można podziwiać cudowne alpejskie widoki – wypatrujcie krów z dzwoneczkami, zajadających soczystą trawę! Najlepiej zajrzeć na mój filmik z Pilatusa, w którym podglądamy krowy na pastwiskach.
Interlaken to jedno z piękniejszych miast Szwajcarii, jakie odwiedziłam podczas pięciodniowej wycieczki. Turkusowe wody rzeki Aare, drewniane, pastelowe domki i wille, ukwiecone mosty i malownicze zawijasy wąskich uliczek tworzą śliczny obrazek. Jako że uwielbiam zaglądać lokalsom za płoty, spacerek po Interlaken sprawił mi mnóstwo przyjemności, a retro detale architektoniczne zachwycały na każdym kroku. A jeszcze lepiej oddaje to filmik z Interlaken, w którym podziwiam widoczki.
Wyobraź sobie coś takiego: jesz posiłek i rozkoszujesz się panoramicznym widokiem na oszałamiające alpejskie szczyty. Nie podejmujesz przy tym żadnego wysiłku, bo widok zmienia się sam dzięki obrotowej platformie, na której siedzisz. How cool is that? A jak już się nasycisz – widokami i jedzeniem – ruszasz do interaktywnego muzeum Jamesa Bonda „Bond world 007”, bo to tutaj nakręcono „W tajnej służbie jej królewskiej mości”. Co prawda jest to odcinek z najbrzydszym Bondem w historii (sorry, Georgu Lazenbi), ale alpejskie widoki nadrabiają braki w urodzie agenta jej królewskiej mości. Z tarasu widokowego i okien restauracji można podziwiać najbardziej znane szczyty Szwajcari: Eiger, Monch i Jungfrau. Polecam mój mały filmik z Shilthorn 2 – sky walk i szampan z Jamesem Bondem 😉
Dobrą okazją do zrealizowania tego planu jest wyprawa na Schilthorn, szczytu, na którym mieści się restauracja z pkt 3. Widoki z kolejki zapiera dech w piersiach: wąska, poprzetykana wodospadami dolina Lauterbrunnen, a potem wdrapywanie się na kolejne malownicze punkty – wioskę Gimmewald, szczyt Birg. Na Schilthorn prowadzi kilka przesiadek, więc na każdej z nich można podziwiać inne widoki i spojrzeć na kolejkę z innej perspektywy. Widok zawieszonego między alpejskimi szczytami wagonika robi wrażenie! I tu zdjęcia prawie nic nie mówią… Odpalcie filmik z Shilthorn 1, w którym zachwycam się widokami
A jak już jesteśmy na Schilthorn, warto zmierzyć się z własnymi strachami i ruszyć na mrożący krew w żyłach spacer przyklejonymi do skał ścieżkami. Czy odważysz się stanąć na przeszklonej podłodze, z której widać tylko przepaść albo pokonać huśtający się w nicości mostek? Ja te przeszkody pokonałam, ale muszę Wam przyznać, że miałam ułatwione zadanie: mgła zasłaniała najstraszniejsze momenty spaceru. Mam wielką ochotę wrócić na sky walk w słoneczny dzień i sprawdzić, czy dałabym radę pokonać te przeszkody. Wrażenia ze spaceru najlepiej odda filmik z Shilthorn 2 – sky walk i szampan z Jamesem Bondem 😉
Dzień Cynamonowej Bułeczki to święto, które zmobilizowało mnie do spisania na blogu przepisu, z którego korzystam już od lat! Kanelbullar cynamonowa bułeczka to dla mnie Szwecja w pigułce. Była to chyba pierwsza rzecz, której spróbowałam podczas wycieczki do tego kraju. Potem zaczęłam je wypiekać w domu, a recepturę na te pachnące cynamonem pyszności opublikowałam w jednym z pierwszych numerów Kukbuka.
Przepis na cynamonowe bułeczki wieki temu znalazłam na blogu (klik) szwedzkiej blogerki kulinarnej, Anny. Jaka była moja radość, gdy dzisiaj znalazłam tę stronę! Okazało się, że Anna, której blog był jednym z pierwszych, jakie czytałam, nadal istnieje i – co akurat jest rzadkością – wciąż wygląda tak samo. Poczułam się, jakbym znalazła na strychu karton z zabawkami z dzieciństwa i przeniosła się w czasie. Dzisiaj wieczorem mam zamiar zanurzyć się w archiwalnych postach autorki i ponurkować w 2007 roku.
Tymczasem zapraszam na prawdziwe szwedzkie kanelbullary, bułeczki cynamonowe. Dzisiaj, w czasach Ikei, chyba każdy zna ich smak, ale miło upiec sobie je w domu. Są bardzo łatwe do zrobienia. Aha, kanelbullary mają zwykle bardziej zwarte ciasto, to nie jest puchata drożdżówa, jakie jadamy w Polsce, a sprężyste ciasto.
To kto piecze dzisiaj ze mną bułeczki cynamonowe?
Copyright Strawberries from Poland, 2017