Tegoroczny wrzesień diametralnie różni się od tego sprzed roku.  Nie szaleję na rolkach, zapomniałam, co kryje się pod pojęciem „rower” czy „wino”, spacer oznacza dla mnie przejście kilkuset metrów, niewiele udzielam się w kuchni, za to zajadam się bułkami z masłem i szynką albo bez masła, ale za to z kabanosem, urządzam pokoik dla synka i robię mnóstwo selfie dla uwiecznienia obecnego stanu (winda i przedpokój to moje ulubione plany zdjęciowe, bo tylko tu mogę objąć się w całości).