Lipiec. Każde z nas potrzebuje energetycznych przekąsek, chociaż z różnych powodów. Olo, wulkan energii potrzebuje paliwa do swoich piruetów (mamo, jestem sfajdermenem!), a ja, cóż, potrzebuję zastrzyku energii by normalnie funkcjonować.
Od czerwca jest z nami mała Lu i chociaż nasze wspólne początki nie były lekkie (pół miesiąca w szpitalu), to teraz cieszymy się sobą w domu. Nasze ulubione miejsce to kanapa, gdzie się tulimy i karmimy. Zasiada tu też Olo, gdy zmęczą go akrobacje. Wówczas z Lu przy piersi i Olem u boku, czytamy książkę albo gramy w 'Potwory z szafy’. Jestem #momoftwo i całkiem mi z tym dobrze, choć o 21:00 padam na nos ze zmęczenia.
Początkowo dokarmiałam się zdrowymi, kupnymi batonami na bazie bakalii. Ale rzecz to droga i nie zawsze idealna (trafiły mi się raz zjełczałe orzechy), więc postanowiłam zrobić je sama. Przepis już kiedyś podawałam – klik. Da się je zrobić w 5 minut z noworodkiem na rękach. Tym razem, żeby było szybciej, masę formowałam jedną ręką (tak również piszę ten post, bo Lu śpi mi na ramieniu), dlatego kulki są takie nieforemne.
To już 44 przepis z cyklu Na jedną rękę! Cały cykl tutaj – klik.
KULKI MOCY AKA BATONY ENERGETYCZNE
Zmiany: orzechy zastepuję pistacjami bez soli i dorzucam 2 łyżki siemienia lnianego.
Serdeczne gratulacje z okazji narodzin córeczki! Niech rośnie zdrowo 🙂
Pozdrowienia z Wrocławia
Dziękuję bardzo! :)<3