Mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam książkę Nigelli Lawson „Po prostu Nigella” („Simply Nigella”). Robiłam z niej już ciasteczka anzac (klik), zielony sos tahini, pieczone ziemniaki w kratkę (hicior, klik), ukochaną granolę z oliwą (klik) i wiele innych rzeczy, których nie miałam możliwości sfotografować. Wszystkie, za wyjątkiem bardzo zdrowych i bardzo średnich batonów śniadaniowych bardzo mi smakowały.
Dzisiaj kolejna fajna nieskomplikowana receptura, która idealnie pasuje do cyklu Przepisy na jedną rękę (więcej o cyklu tutaj). Szybka, nieskomplikowana, zaskakująca. Marynowane rzodkiewki Nigella poleca do tostów z pastą z awokado, ja dorzucam je też do sałatki ziemniaczanej.
MARYNOWANE RZODKIEWKI NIGELLI
- 180 g podłużnych rzodkiewek
- 125 ml octu ryżowego
- 125 ml zimnej wody
- 2 łyżki cukru
- 2 łyżeczki soli morskiej
- 1 łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu
Umyte rzodkiewki pozbawiam korzonków i liści, przekrawam na ćwiartki. W rondelku mieszam pozostałe składniki i doprowadzam do zagotowania. Rzodkiewki przekładam do dużego słoika i zalewam gorącą zalewą, zakręcam słoik. Gdy ostygną, będą dobre.
Rzodkiewki przechowuję w lodówce.
Poczułam ulgę, że nie tylko mnie nie smakowały bardzo zdrowe batony śniadaniowe, bo trochę mam wyrzuty sumienia, że wolę powrócić do jakiejś wersji z cukrem i masłem. A z marynowanymi rzodkiewkami wiążę pewne nadzieje, bo od jakiegoś czasu są na mojej liście do zrobienia.
My te batony zjedliśmy, ale przez rozsądek, jak gorzki syrop 😛 Zdecydowanie ZA zdrowe 😉 Mam na blogu przepis na pyszne bezcukrowe (z daktylami) jakby co.
Czy można takie rzodkiewki zapasteryzować i trzymać w szafce? 🙂
Myślę, że dadzą radę, ale nie wiem, na jak długo. Zalewa jest octowa, więc powinny być trwałe, ale sama nie testowałam tego.