twaróg z kwaśnego mleka: z kminkiem, z przyprawami (pośrodku słodki cynamonowy) |
słodki twaróg: z makiem, z rodzynkami |
SERY
chleb litewski |
Równą popularnością co cydr, cieszył się w litewskich marketach kwas chlebowy. Lekko gazowany napój o kwaskowatym posmaku razowego chleba, z nutą piernika, karmelu i kawy – tak opisałabym ten napój, który doskonale gasił pragnienie w gorący dzień.
I jeszcze słówko o kawie, jako że jestem wyczulona na ten napój. O ile w Berlinie i Pradze nieczęsto udawało mi się trafić na dobrą filiżankę (a raczej papierowy kubek) tego napoju, tak na Litwie nacięłam się tylko raz. Pozostałe kawy były bez zarzutu, a wierzcie mi, że spróbowałam ich wiele (piłam ok. 3-4 kaw dziennie).
Następnego dnia udaliśmy się do jadłodajni znajdującej się vis a vis targu, gdzie w południe przy kuflach piwa i parujących cepelinach siedzieli swojacy. Znów poszedł w ruch chłodnik (z młodymi ziemniaczkami i koperkiem), nie omieszkaliśmy też spróbować cepelinów. I to był strzał w dziesiątkę! Nasze cepelinai rozpływały się w ustach, miały miękkie ciasto i mocno czosnkowe nadzienie z miękkiego mięsa. To wszystko okraszone było tłustym kawałkami słoniny i – jakby tego szczęścia było mało – łychą gęstej śmietany. A do tego miało o 1/3 niższą cenę aniżeli restauracyjne specjały-niewypały.
CHŁODNIK
Wrócę jeszcze na chwilkę do chłodnika, który pojawiał się w każdym knajpianym menu (’cold beetroot soup’). Lektura jednej z restauracyjnych kart wywołała uśmiech na naszych twarzach, a to za sprawy dobrej rady, jaką restaurator w trosce o nieświadomych klientów umieścił obok chłodnika: „Sugerujemy nie łączyć z piwem”.
TRADITIONAL POTATOE PANCAKES
Studiowanie menu przyniosło jeszcze jedno spostrzeżenie – Litwini lubią placki ziemniaczane. Nie takie małe placuszki podawane na słono lub słodko (choć i takie się zdarzały), nie wielkie placki „cygańskie” z gulaszem, ale duże placki z nadzieniem „wyjętym” z cepelinów. Nadzienie było mięsne, czosnkowe. Potrawa nazwana została 'tradicional potatoe pancake”, nie wiem, jak brzmiało to po litewsku (może ktoś wie?). Grunt, że bardzo nam smakowało, a z jasnym pszenicznym piwem stanowiło parę idealną!
KIBINI I INNI
W litewskich piekarniach znaleźć można wszechobecne croissanty, amerykańskie donaty, drożdżówki z kruszonką, pizzerinki (albo coś na ich kształt), bagietki, ale i niespotykane u nas w kraju czeburieki. Tomasz wsunął jednego i był zadowolony.
Gdzieś obok czeburieków mamy inny rodzaj pierogów ? kibiny (kibini). Kibiny to pieczone pierogi, tradycyjnie z nadzieniem z baraniny, czosnku, cebuli i papryki. Przywieźli je na Litwę Karaimowie. Czytałam o tym specjale przed wizytą w Wilnie, jednak w stolicy Litwy nigdzie ich nie znalazłam.
Kibini znalazły mnie w Trokach, gdzie już po kilku minutach trafiliśmy na kobiety handlujące gorącymi pierogami, lepionymi na świeżo tuż przed przyjściem pod zamek w Trokach. Ciasto smakowało mi jak kruchodrożdżowe, zaś nadzienie zawierało wieprzowinę i/albo wołowinę, a także lekko wytopione skwarki ze słoniny, a czasem i ryżu ? ten ostatni pewnie ze względów ekonomicznych. Najmilszy etap jedzenia kibini to sama końcówka, kiedy robi się ostatni kęs ciasta z sokami, które wydzieliły się z nadzienia i zostały na dnie kibini. Jedna ze sprzedawczyń powiedziała mi, że lepi kibini od trzydziestu lat i niemal przez cały ten czas przychodzi handlować nimi pod zamek, a jej pierogi cieszą się niezmienną popularnością. Nie kłamała: kiedy wracaliśmy z zamku, kobiety już nie było, a cala przenośna lodówka kibini zniknęła w czeluściach żołądków turystów.
/Jeśli ktoś z Was ma sprawdzony przepis na kibini, z przyjemnością go przygarnę!/
od góry: twarogi litewskie, kindziuk, kwas chlebowy, chleb litewski |
PIKNIK POŻEGNALNY
Naszą kulinarną podróż zakończyliśmy piknikiem na brzegu jeziora, który zrobiliśmy tuż po przekroczeniu granicy. Piknik w ?romantycznych? okolicznościach: na macie termoizolacyjnej znalazły się pokrojone nierówno scyzorykiem plastry kindziuka, koślawe ogórki małosolne, chleb litewski i dwa rodzaje twarogu. Do picia ? dla mnie, nie dla kierowcy ? był kwas chlebowy.
Nie można było lepiej zakończyć tej wyprawy! A właściwie? Można było, śniadaniem litewskim zaraz po powrocie do domu. Z twarogiem, chlebem litewskim i kawałkami kiełbasy.
śniadanie 'litewskie’ po powrocie z wyprawy |
Piękna podróż…
Cudnie się czyta i ogląda:)
Pięknie to pokazałaś i ciekawie opisałaś, może i ja kiedyś tam trafię
Truskawka, nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tego wyjazdu! Wilno to moje marzenie od dawna!
Smakowite zdjęcia jak zawsze!
buziak
chciałabym przeżyć taką kulinarną podróż:)
cudowna podróż, zdjęcia genialne.. dziękuję
Aniu, tak bardzo się cieszę:) Napisz mi proszę w jakiej knajpie tak Was potraktowali cepelinami? Čili kaimas? Forto dvaras? Ściskam!!!
Aprilwife, nie pamiętam nazwy tej knajpy, mam wrażenie, że to była jakaś sieciówka. Mieścila się niedaleko fastfoodu Heezburger (czy jakoś tak), vis a vis 'pasażu' z ogródkami piwnymi. Miała wystrój z ciemnego drewna, na dole chyba był pub, a po knajpie uwijały się kelnerki w ludowych strojach.
Piękna relacja 🙂 Jakbym znów tam była 🙂
Nie pogonili Was w hali targowej jak robiliście zdjęcia? Na nas jedna pani zaczęła bardzo krzyczeć 😉
Te nadziewane bliny to Žemaiči? blynai, czyli bliny żmudzkie, faktycznie bardzo smaczne. Następnym razem muszę koniecznie sprawdzić tę knajpkę naprzeciwko targu, może jakiś dokładniejszy namiar dałoby się określić?
A batoników twarogowych nie próbowaliście? Strasznie mi do nich tęskno 😉
Pozdrawiam 🙂
PS. Przepis na kibiny tu: http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=22471 prosto od niezastąpionej Elki z Wilna 🙂
Dziuuniu, dzięki wielkie za link! To jest prawdziwy skarb 🙂 Może skuszę się na kibiny w domu 🙂 No i za nazwę blinów żmudzkich!
Knajpa przy targu – nie znam ulicy – mieści się dokłądnie vis a vis otwartej hali targowej, gdzie handlowano kwiatami, gdzie staly te babcie z plonami z własnych ogródków. W zasadzie są tam 2 bary/jadłodajnie, jedna na rogu, druga zaraz obok. Bylismy w tej drugiej.
Kurczę, popełniłam błąd, że przed wyjazdem do WIlna nie podpytałam Was, czego spróbować – nie wiedzialam o batonikach twarogowych, nie zwrócilm na nie uwagi w sklepie… A szkoda.
A na targu robiłam zdjęcia z ręki, bez afiszownia się z aparatem, tylko te zdjecia z lad robiłam już za zgodą pani sprzedającej 🙂 Mam zawsze opory z takim 'wchodzeniem' w czyjś świat z aparatem…
Dzięki raz jeszcze za porcję ciekawych informacji.
Świetne – szczególnie te twarogi:) Muszę wyruszyć kiedyś szlakiem rodzinnych korzeni:) mmm a u mnie o Krakowie relacja – zapraszam. http://mowia-weki.blogspot.com/search?q=Krak%C3%B3w
Już idę 🙂
Smakowita podróż… 🙂
Panie z koronkami na głowie przyjęłam sentymentalnie. 🙂 Pamiętam jeszcze czasy, gdy w naszych sklepach podobny "image" prezentowały ekspedientki… 🙂
wspaniała recenzja 🙂 nigdy nie byłam na Litwie. Po Twojej relacji chętnie bym się i tam wybrała 🙂 jest tyle miejsc i smaków d poznania, prawda? pozdrawiam!
Też jestem miłośniczką cydru, a że w czasach licealnych na Litwę miałam rzut kamieniem, robiłam ze znajomymi autostopowe wycieczki tylko po alkohol 😉
W Gdańsku cydr, taki jak na Litwie (chyba Kiss) widziałam w Piotrze i Pawle na Przymorzu, ale cena już tak nie zachęcała – chyba 7zł za puszkę.
Sun Cider gruszkowy kupiłam ostatnio albo w Leclercu na Przymorzu, albo w Tesco na Chełmie (oj ta skleroza ;)) za niecałe 5 zł za puszkę.
Już na Facebooku zostałam uświadomiona, że cydr bez większych problemów mogę znaleźć w Pl, właśnie Kiss… 🙂 A przywoziłam go z Litwy jako rarytas!
Fantastyczna relacja. Litwa jest na mojej liscie do odwiedzenia, takze ze wzgledu na jedzenie. 🙂
szkoda, ze nie trafiłam do tej hali, byłam za to na targu warzywnym.
uwielbiam tamtejsze chleby i nabiał.
piękna relacja
Bardzo przyjemna przygoda, jak zwykle:)
Rzuciłbym się na twarogi. Podobają mi się połączenia serów z cynamonem, makiem, rodzynkami. W Polsce tylko gotowe twarożki w kubeczkach/opakowaniach można takie spotkać.
Byłem raz u Tili na spotkaniu z blogerkami – robiliśmy pierogi podobne do kibinów (pieczone, w farszu mięso ale z tego co pamiętam tam była też kasza i mięta). Myślę, że świetnie pasowałyby do cydru z obrazka.
Ogórki wyglądają świetnie!
Właśnie, Mich, nie wiem, czemu Polska nie inwestuje w to, co ma dobre – przecież też jesteśmy twarogową potęgą, możnaby szaleć, a kończy się na puełeczku z twarogiem o terminie przydatności x miesięcy…
Uwielbiam opisywane przez Ciebie historie. A ta o litewskich klimatach podoba mi się szczególnie 🙂 Kiedy czytałam o kindziuku, serach, kwasie chlebowym, o targowisku i klimacie litewskiego miasta, nie mogłam nie przypomnieć sobie swojej pierwszej i, jak do tej pory, jedynej podróży do Wilna. A miałam wtedy niecałe 9 lat… Wszystko pamiętam jak przez mgłę, ale są to wciąż piękne wspomnienia 🙂
Może jeszcze uda mi się tam wrócić…
Pozdrawiam 🙂
slinka cieknie przy czytaniu 🙂 narobilas smaka
Czy przepis na "ser robiony przez mamcię" już się pojawił na truskawkach? Jeśli nie, to czy jest szansa, że kiedykolwiek się pojawi?
Parmezan można też zastąpić polskim bursztynem, puryści pewnie by się oburzali, ale mi różnica w smaku nawet się podoba. Słoiczek z rzodkiewkowym pesto własnie z bursztynem zamiast parmezanu stoi w mojej lodówce, czeka na razowe spaghetti.
A co do fotografowania – mi też zawsze brakuje odwagi. Dużo jej ma za to Ula z http://adamantwanderer.blogspot.com/ Nie wiem, czy czytałaś? Zdjęcia z ostatniej wyprawy są niesamowite; są też baby w chustach 😉 http://4.bp.blogspot.com/-TowCllVmT2Q/T3JkjnXehzI/AAAAAAAAGFU/5E_DTUNjaTM/s1600/IMG_2458.JPG_effectedmini.jpg
Z.
Z., przepis na twaróg jeszcze się nie pojawił, sama nigdy go nie robiłam, bo czuję tremę 😉 Ale popytam się i może podejmę się tego wyzwania, bo to mój smak dzieciństwa… Ulę czytam na bieżąco i jestem zachwycona jej zdjęciami i zarazem odwagą fotograficzną.
Twoja relacja przypomniała mi moją wizytę w Wilnie i Trokach dokładnie rok temu. Strasznie zatęskniłam, szczególnie za ich chłodnikiem, który moim kubkom smakowym bardziej przypadł do gustu niż ten w Polsce.
Ja na Litwie próbowałam jeszcze kawy z żołędzi – ciekawy smak, ale wolę tradycyjną kawę…
Aniu, coś mi się wydaje, że mieszkałyśmy w tym samym hotelu… Pod halą targową kupiłam miód koniczynowy… od babinek w czapeczkach:). A i następnym razem(…) spróbuj chleba z serem jakiejś knajpeczce:)
Nie będę ukrywać, że zachwyciło mnie to co napisałaś. To jedzenie… Mój maż czasami lata służbowo na Litwę i zawsze przywozi jakieś specjały. Ale cepelinów nie przywozi.Ja je tak lubię. CZasami zamawiam je w restauracji, ale przeważnie czuję potem wielkie rozczarowanie. Wspaniała ta Wasza podróż. Te sprzedawczynie są niesamowite. To jak cofnięcie się w czasie.
A może cepelinki na wynos kiedyś przywiezie? 🙂 Ja mam w Pl jedno miejsce z dobrymi cepelinami – Restaurację Kresową, więc nazwa mówi sama za siebie 🙂
ach ale mi narobiłaś ochoty na twarożek z cynamonem 🙂
Ja obowiązkowo musiałam po drodze odwiedzać każdą cukiernię/pikarnię bo ich wypieki są przepyszne 🙂 no i piwo KISS…
Dzięki Aniu za tę relację, bardzo mi się przyda. Tegoroczne wakacje planuję właśnie w Krajach Bałtyckich – Litwa, Łotwa i Estonia i jak starczy czasu i kasy Finlandia :))
Dziękuję Wam za komentarze i cieszę się, że moja relacja komuś się przydała/kogoś zainspirowała, no i że w ogóle zostala przeczytana 🙂 Zastanawiałam się, czy to nie bedzie nudne.
Pozdrowienia ciepłe!
Wspaniała relacja! Czytałam jednym tchem 🙂
Ja byłam w Wilnie równe 10 lat temu, kiedy jeszcze nie fascynowała mnie kuchnia, dlatego dziś pamiętam z tamtej wizyty tylko chleb litewski i pyszne pierniki. Gdybym jechała teraz, na pewno zwróciłabym uwagę na wszystkie smakołyki, które Pani wypunktowała!
Pozdrawiam!
Aha, ktoś pytał o talerz – ten bialy jest z Duki, a ten z niebieską obwódką z tesco 🙂
Piękna podróż, piękna relacja. Zachęciłam do wyjazdu w tamte strony:)
Genialne! A ta koronka na opasce pani sklepowej rzeczywiście wzruszająca!
świetny fotoreportaż !!! 😉
ach te sery 😀
Z Litwą mam bardzo, bardzo miłe wspomnienia…. ekstremalna wyprawa, a wśród ekstremalnych przygód- zaręczyny!!! CUDO 🙂
pozdrawiam 🙂
bardzo interesujący wpis – jak zawsze zresztą. A czy mozna zapytać, GDZIE w Gdańsku można dostać dziugas, i to niedrogo? Będę zobowiązana
Gdańszczanka
Gdańszczanko, ja dziugasa kupowalam regularnie w Piotrze i Pawle we Wrzeszczu, widziałam go tez w Bomi w centrum 🙂
Świetny wpis i super zdjęcia!
Cudny fotoreportaż Aniu, a z ,,jedzeniem w terenie" potwierdziłaś regułę, że najlepiej jadać tam gdzie miejscowi…:)
Ale mam tyly 🙂 kiedyz to ja mialam napisac o twarogu z makiem – probowaliscie Aniu? Dal mnei polczenie maku i nabialu to polaczenie doskonale, ale nigdy nei wiedzialam gotowego twarogu, on byl na slodko, tak?
A "podomki" bija wszystko na leb na szyje!!
Basiula, nie jadłam tego twarogu z makiem, ale to połączenie mnie zaskoczyło i chcę spróbować. Z makiem byl oczywiscie ten słodki twaróg, nie ten z kwaśnego mleka.
Podomki rulez! W Pl takie widoki to chyba już tylko w szkole u woźnych 🙂
Ależ fajnie napisałaś. Byłam w Trokach i Wilnie przez dzień weekendu majowego, ale to mało! Kibiny i pyszny chłodnik zakosztowaliśmy w Trokach- taraz cały czas zbieram się do odtworzenia 🙂
swietny post, smaczny:)
uwielbiam litewską kuchnie. po wizycie w wilnie jestem ciągle zakochana w chłodniku i kwasie chlebowym! bardzo żałuję, że nie mogłam spróbować tyle pyszności co TY
Dla mnie to była rewelacyjna wyprawa w nieznane, dzięki, świetne zdjęcia i relacja.
Czeburieki są pyszne i mogą mieć różne nadzienia. Ja robię często zimą, bo jakoś wtedy moja rodzina ma na nie większe zapotrzebowanie. Nie wiem czy mam przepis orginalny ( bo te co jadłam na wschodzie smakują chyba trochę inaczej), ale i tak to pycha! Pozdrawiam i będę zaglądać, bo bardzo spodobał mi się ten blog 🙂
Czeburieki też mi pasują na zimowe danie, latem mam ochotę na inne rzeczy. Dziekję za miłe słowa!
Dziekuję Wam za komentarze!