Co roku wmawiam sobie, że przecież wcale nie jest tak źle.
Miękkie
wełniane szaliki, kubki pełne herbaty, zapach suchych liści, jesienne ogniska,
gorąca czekolada, pękate dynie, kolorowa parasolka, zastygłe w ciszy morze,
gęste zupy, pomarańcze, grzane wino, goździki, wieczory z książką, miękkie
kapcie i kanapa?
I prawie udaje mi się przekonać samą siebie. I już prawie
wierzę, że jesień to całkiem przyjemna pora roku.
Wtedy dostaję w twarz falą wilgotnej zimnej szarości. I uświadamiam
sobie, że na drzewach nie ma już ani śladu złotej jesieni, gęste chmury skutecznie
blokują delikatne promienie słońca, a te wszystkie ciepłe szaliki i rozgrzewające herbaty to marna przyjemność w porównaniu z miską truskawek
zajadaną w ciepły czerwcowy dzień.
Wtedy muszę ugotować sobie zupę.
Rozgrzać się od środka, by
nabrać energii na zmierzenie się z listopadem.
PRAWIE POTAGE PARMENTIER
czyli ZUPA ZIEMNIACZANA Z PORAMI
ok. 0,5 kg
mączystych ziemniaków
ok. 0,5 kg
pora, pozbawionego ciemnozielonych części
ok. 2 litry
lekkiego bulionu (klasyczna pp jest zrobiona na wodzie)
1 łyżeczka
soli
klasycznie do
podania: 6 łyżek śmietany kremówki, ale ja podałam zupę z 6 łyżkami oliwy i garścią
uprażonych migdałów
Obrane ziemniaki kroję w kostkę, pora pozbawiam ciemnozielonych części i kroję w plastry. Warzywa przekładam do dużego garnka i zalewam bulionem. Solę i gotuję do miękkości (pod przykryciem). Trwa to ok. 45 minut.
Ugotowaną zupę miksuję na gładko i przelewam do miseczek. Każdą porcję skrapiam oliwą i posypuję uprażonymi na suchej patelni, posiekanymi migdałami.
Uwagi:
1. Przepis
pochodzi z książki ?Mastering the Art of French Cooking? Julii Child, Louisette
Bertholle i Simone Beck.
2. Klasyczny
dodatek do tej zupy to śmietana kremówka, ja dodałam do niej oliwę (świetnie pasuje tu
truflowa) i uprażone na suchej patelni migdały. Zupę przygotowałam na bulionie,
nie na wodzie – również wbrew tradycyjnej recepturze.
3. Ta zupa ziemniaczano-porowa świetnie odnajduje się na stole również latem, bo kiedy ją schłodzić, przeistacza się vichyssoise (z tą różnicą, że klasyczną potage parmentier robi się na wodzie, a vichyssoise na bulionie).
4. Pewnie
nie wszyscy wiedzą, że nazwa zupy pochodzi od nazwiska Antoine Parmentiera, który w XVIII wieku wprowadził ziemniaka na francuskie
stoły.
Ah, pyszna ta zupa, pachnące goździki, kubki herbaty… Listopad naprawdę da się przytulić! I oswoić. 🙂
Taki pomysł na rozgrzanie siebie w listopadowe popołudnia bardzo mi się podoba 🙂
listopadowe dni bywają ciężkie ale korzenne zapachy, grube skarpety i solidna miseczka TAKIEJ zupy pozwalają go przetrwać 🙂 miłego weekendu 🙂
Czas od listopada do marca mogłabym przespać, żeby nie oglądać tego burego świata… Ale taką zupkę chętnie bym zjadła 🙂
Kolejny wspaniały przepis na zupe u Ciebie Aniu! I zdjęcia piękne!
Ja lubię jesień tylko i wyłącznie za długie wieczory;)
Ostatnio mam faze na wszelakie zupy…jesień jednak…dzisiaj gotowałam pomidorowy krupnik….przepis z gazetki biedronkowej…swietna ,rozgrzewająca zupka… Twoja tez wypróbuję,….juz wiem,że będzie mi smakowała….
Czyzbym Aniu nie mylila sie ze porwa to jedna z Twoich ulubionych zup? Ciekawa jestem co wyjadalas wczesniej z tych "sloiczkow" ktore sluza Ci teraz za talerze, ja z takich samych creme brulre ;))
Dobrze pamiętasz Basiu! :))) Potage parmentier, choc dobra, nie przebiła mojej domowej porowej… To chyba jadłyśmy to samo creme brulle, bo ja tez w nich je miałam. Kupiłam specjalnie dla słoiczków, ale finalnie deser też okazał się fajny, zwł. że trzeba było doń samodzielnie skarmelizować cukier.
Zrobiłam. Tylko… dodałam jeszcze pół selera, którego podsmażyłam wraz z czosnkiem przed zalaniem wodą, no i przyprawiłam zmielonym zielem angielskim i listka nie odmówiłam, żeby była namiastka bulionu. Nie wiem czy to jeszcze ta sama zupa… ale dla mnie trochę za skromna w smaku wyszła więc nakapałam sobie tabasco czosnkowego :] Żona nakapała sobie sosu sojowego.
😉 Ta sama zupa nie, ale wariacja tak – myślę, że Julia Child by się nie obraziła ;))) Dziękuję za cynk, swoją drogą pierwsze słyszę o tabasco czosnkowym, brzmi fajnie.