Dzień o zapachu olejku do opalania (letnie owoce zapiekane pod koglem-moglem)

Lato w Trójmieście: unikamy wizyt na zatłoczonym Monciaku, na Długi Targ wybieramy się wyłącznie o poranku, a miejskie plaże omijamy szerokim łukiem. Grzecznie stoimy w długich kolejkach do lodów i dziwimy się, jaka pusta jest Warszawa w weekend. 
Godzina drogi dzieli nas od pustej plaży, której położenia nikomu nie chcemy zdradzić, a pół godziny wystarcza nam, by zajechać na średnio zatłoczoną. Kiedy słońce sięga zenitu, pogoda na tarasie parzy w stopy, a krzak mięty łapczywie wypija konewkę wody za konewką, organizujemy spontaniczny wypad nad morze. 
Dzień plażowania i pluskania się w zimnym Bałtyku, dzień pod znakiem piszczącego piasku (ten suchy tak ładnie piszczy w zetknięciu z piętami!), dzień turysty taszczącego wielkie ręczniki kąpielowe, stertę magazynów i wypełniony smakołykami kosz piknikowy. Dzień, w którym skóra ma zapach olejku do opalania. 
Podczas ostatniego Dnia Turysty, czyli wielkiego plażowania godzinę drogi od Gdańska, zaczytałam się w wydaniu specjalnym Kukbuka, life-stylowym KUKBUKu Rodzinie. 
Gruba okładka, wstążeczka ? zakładka, dopieszczone graficznie wnętrze i przepiękne sesje fotograficzne sprawiły, że pożałowałam zabrania magazynu nad morze. Bo to jest pismo, które czyta się wieczorem na tarasie, oddając się marzeniom o domu na wsi, prostym jedzeniu i pięknym otoczeniu, a nie dotyka lepkimi od kremu do opalania palcami, pozwalając by ziarenka piasku turlały się między stronami. 
Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że podczas lektury wykazałam się największą starannością, bacząc, by żaden odcisk nie zabrudził choćby skrawka strony. 
Po powrocie do domu zamarzył mi się kukbukowy deser ? letnie owoce pod pierzynką zapiekanego kogla-mogla. 
Szybko, prosto, pysznie, czyli idealnie na wakacje.

LETNIE OWOCE ZAPIEKANE POD KOGLEM-MOGLEM
4 żółtka
4 łyżki cukru
szklanka malin
garść borówek
Żółtka ucieram z cukrem na puszystą, jasną masę. Kokilki wypełniam malinami i borówkami (większość borówek pozostawiam na później, by posypać nimi deser po upieczeniu. 
Owoce polewam koglem-moglem i zapiekam 10-15 minut w 190 st. C., do zarumienienia. Przed podaniem posypuję świeżymi borówkami.
Uwagi:
1. Przepis pochodzi z magazynu KUKBUK Rodzina. 
2. Oryginalnie pod koglem-moglem znalazły się truskawki. Widzę tu jeszcze: jeżyny, porzeczki, wiśnie. Raczej kwaśne owoce, by ładnie kontrastowały ze słodyczą żółtkowego kremu.
3. Bez zapiekania deser jest równie boski, jeśli jeszcze nie lepszy – wystarczy oblać owoce koglem-moglem i zajadać.
        

13 komentarzy

  • 10 lat temu

    Cóż za cudowny deser. Trochę dzieciństwa w nowej odsłonie. Nie da się przecież zapomnieć o koglu moglu, nawet, jeśli miałoby się do dyspozycji wszystkie słodkości świata…

  • 10 lat temu

    Uwielbiam ten deser. Ratuje przed wieczornym spadkiem energii, bo przecież jajka zawsze są w lodówce, a po drodze można kupić jagody 😉

  • 10 lat temu

    Muszę w końcu spróbować, bo wygląda genialnie 🙂

  • 10 lat temu

    Ale to pięknie opisałaś! Ach, te wieczorne marzenia na tarasie (którego nawet nie mam… ale kiedyś 🙂 ).

  • 10 lat temu

    Jak kogel mogel zapiekany to muszę wypróbować!

  • 10 lat temu

    Podczas ostatniej wizyty w Polsce aż pisnęłam z zachwytu jak zobaczyłam ten KUKBUK. Od razu go kupiłam, a właściwie to był prezentem urodzinowym dla mnie samej. Opisy rodzin, które się znalazły w tym wydaniu niezwykle mnie urzekły, szczególnie tej z trzema córkami 🙂 No i w końcu są jeżyny, a one smakują chyba najlepiej z koglem moglem 🙂

  • 10 lat temu

    Pycha!

  • ja to się chyba skuszę………:)

  • 10 lat temu

    same pyszności tutaj u Ciebie mniam ! 🙂

  • 10 lat temu

    Prostota godna dziecięcych kroków w kuchni. A KukBuk Rodzina też mi w smak. Zdecydowanie odbycie stażu w redakcji było jednym z lepszych doświadczeń w życiu.
    Pozdrawiam
    A.

  • 10 lat temu

    O rany, już wiem, że polubię KUKBUK. To coś dla mnie – uwielbiam jeść, gotować, rozmawiać o jedzeniu i "produkować" jedzenie w ogrodzie 🙂
    Swoją drogą, to nie wiedziałabym o istnieniu tego bloga, gdyby nie to, że współpracownicy sprytnie wydedukowali, że lubię odkrywać smaki, zapachy, ciekawe miejsca i ludzi, więc kupili mi w prezencie urodzinowym Twoją książkę 😀 Najpierw dozowałam sobie przyjemność jej czytania, ale później pochłaniałam ją podczas urlopu objadając się w między czasie czereśniami prosto z drzewa.
    Teraz zaglądanie na bloga, to jak powrót do wspomnień o błogim lipcowym lenistwie w cieniu czereśni lub w promieniach porannego słońca.

  • 10 lat temu

    ja już zrobiłam ten deser w domu, wyszedł na prawdę super
    prezentnakazdaokazje.blogspot.com

  • 10 lat temu

    miałam jezyny amerykańskie i brzoskwinie.
    wyszło amoroso.

    dobrego.
    a

Zostaw komentarz