Życie zatacza koło, moja mała Lu siedzi na blacie, tak jak kilka lat temu siedział tu jej starszy brat Olo. Łuskam orzechy na ulubione ciasteczka (klik), w radiu słuchać głos pana Marka N. (a jeszcze niedawno myślałam, że już nigdy to nie nastąpi), a za oknem niestrudzenie sypie śnieg, pierwszy od blisko trzech lat. Zaczynam myśleć, że wszystko się prostuje i ucierając cukier puder z masłem nabieram ochoty na to, by znów coś tu napisać, odświeżyć blog.
Dobrze się składa, bo wczoraj odnowiłam usługę hostingową i wypadałoby coś porobić, by nie mieć poczucia, że wyrzuciło się w błoto 150 złotych. Piję więc kawę, porządkuję myśli i nie mam dla Was absolutnie żadnej anegdotki, które często się tutaj pojawiały i dla których wielu z Was tu zaglądało.
Mam za to takie przemyślenie, że w dobie najlepszych przepisów na najpyszniejsze ciastka, najcudowniejsze obiady i najbardziej zajebiste śniadania, które są superekstrahiper sztosem, eksplozją smaku i gwiazdą hasztagu foodporn na Instagramie, moje mierne umiejętności zachwalania dań blokują mnie. Nie jestem w stanie zachwalać moich przepisów jak przekupka pomidorów na włoskim targu, krzyczeć, że moje jest najpyszniejsze, najszybsze i najlepsze. Mogę zapewnić, że mi to bardzo smakuje i sam fakt, że publikuję jakąś recepturę oznacza, że chcę się nią podzielić – ergo: że jest dobra. Trochę się tu tłumaczę, ale zależy mi na pokazaniu mojego podejścia do jedzenia.
Ostatecznie jedzenie to tylko jedzenie, nie zapominajmy o tym. Jest fajne, sprawia przyjemność, ale kiedy ktoś dostaje publicznie drgawek rozkoszy z powodu „zajebistości” własnej potrawy, nasuwa mi się jedna brzydka, niecenzuralna myśl: „nie zesraj się”.
I tym przyjemnym akcentem przechodzę do przepisu, który wprowadziłam do naszej kuchni już rok temu, ale ciągle coś stawało mi na przeszkodzie w jego publikacji. Mowa o prostych placuszkach z kapusty kiszonej, które odkryłam w książce „Jajko” Małgorzaty i Zofii Pilitowskich. Ostatnio fuczki na salony wprowadził również Rozkoszny w swojej książce kucharskiej.
Fuczki, proste danie na kryzysowy czas przednówku, to bardzo polskie danie. Ale wystarczy zrobić jeden myk i zamienić kapustę kiszoną na kimchi i otrzymujemy danie kuchni koreańskiej. Robiłam te placki na warsztatach kuchni koreańskiej i do dzisiaj do niego wracam. Opublikuję go na blogu z oryginalną nazwą, ale muszę poszperać w książkach, bo wetknęłam gdzieś kartkę z tym przepisem. Spoko, mam niecały tysiąc książek kucharskich, szybko się uwinę, ha ha.
Zaczynam więc od polskiej odsłony dania i zapraszam na fuczki. Jest to przepis na jedną rękę, bo robi się go szybko i bezproblemowo, zakładając, że nie kisicie sami kapusty. Inne przepisy na jedną rękę znajdziecie tu – klik.
FUCZKI – PLACKI Z KISZONĄ KAPUSTĄ
- 300 g odciśniętej, posiekanej kapusty kiszonej (sok wypijcie!)
- 200 g mąki
- 150 ml mleka lub wody
- 1 jajko
- 1 ząbek czosnku, zmiażdżony
- 1 łyżeczka kminku (opcjonalnie)
- sól i pieprz do smaku
- olej lub masło klarowane do smażenia
Mieszam wszystkie składniki, smażę na dobrze rozgrzanym tłuszczu, z dwóch stron. Podaję ze śmietaną, posypane pietruchą.
Serio, to koniec przepisu!
No uwielbiam Dziewczynę !? Napisane w punkt.
I jeszcze wiem co jutro na obiad. Dzięki Aniu!
Dziękuję 😀 <3
Pół minuty zastanawiałam się co to jest 200g mąski?
Już zmieniam! 😛
W czasach gdy kazda influencerka wydaje e-booka ja tu jestem dla scen z zycia a nie przepisow 🙂 Nadal sobie czasem wracam do Twoich opisow wyprawy do Sobieszewa i piknikow na plazy <3
Gdy czytam takie komentarze, rosnę 🙂 Dziękuję bardzo. Niezmiernie mi miło.
Niestety „klik” na ulubione ciasteczka nie działa 🙁
Poprawiam!
Fuczki są mega, nie tylko ze względu na przeuroczą nazwę. Pierwszy raz jadłam je w styczniu zeszłego roku, w Sanoku – to regionalna potrawa Podkarpacia. Polecam również stolniki – gołąbki wypełnione ziemniaczanym farszem. Moje smaki kapusta, ziemniaki. W prostocie siła.
Oooo, dziękuję bardzo za cynk, będę szukać gołąbków, bo nie wiem, czy zechce mi się je robić 😀
Dzień dobry, bardzo się cieszę z inspiracji naszym przepisem! Niech idzie w świat! Mam ogromną prośbę o poprawienie naszych imion i nazwiska, Katarzyna i Zosia PILITOWSKIE, autorki książki „Jajko”, dziękuję i pozdrawiam!
Już poprawiłam, przepraszam za przekręcenie! Pozdrawiam 🙂 PS Rok temu odwiedziłam Kraków i jadłam śniadanie w Rannym Ptaszku 🙂