Dojedliśmy wczoraj ostatnie porcje pomidorowej z lanymi kluseczkami, której gar zrobiła nam mamcia. Mama przyjechała poratować nas w trudach prowadzenia domowego szpitala. Sytuacja jest napięta, bo choruje każdy z nas, ale już niedługo mam nadzieję oddzielić ten czas grubą czerwoną kreską i wierzyć, że luty będzie zdecydowanie przyjemniejszy!
Ostatnio bardzo mało gotowałam, bo w zasadzie na nic nie miałam siły. A że do akcji wkroczyła mamcia, nie miałam potrzeby zaglądać do kuchni i korzystałam z dobrodziejstw maminej opieki. W menu był jeszcze krupnik, placuszki z twarogiem, ryba po grecku, bliny z jajkiem sadzonym i boczkiem (wybaczcie), słowem wszystkie zachcianki z domowej kuchni.
Jeszcze przed wizytą mamci na stół wjechała zapiekanka ziemniaczana. Danie proste i pyszne, tłuste i rozgrzewające. Kiedyś w moim domu rodzinnym jadało się je często, klasyk miał w sobie podsmażoną kiełbasę, cebulkę i jajka zapieczone ze śmietaną, a na górze warstwę żółtego sera. Ja chciałam zrobić wersję bezmięsną i połączyłam ziemniaki z duszonym porem. Do tego sporo śmietany kremówki, która nadała całości aksamitnego charakteru, a na wierzch nieco sera pleśniowego (camemberta lub brie, choć nie jest on konieczny). Na zdjęciu widzicie też wersję dla Olka, bez pora, za to z jajkiem (przykryłam je kolejną warstwą ziemniaków i zalałam śmietanką), w tle nasza właściwa zapiekanka ziemniaczana. Co ciekawe, Olek wyjadł „naszą”, z porem, a myślałam, że będzie się na niego krzywić.
Danie robię z pomocą mandoliny, która kroi ziemniaki na plasterki idealnej grubości. Widok miski wypełnionej równiutkimi cząstkami napełnia mnie trudnym do wyjaśnienia szczęściem, pewnie karmi się nim blady cień perfekcjonistki, który gdzieś tam we mnie drzemie. Ziemniaki na tę zapiekankę, w odróżnieniu od tych na dauphinoise, kroję dość grubo (ok. 0,5 cm). Zawsze, gdy wspominam o mandolinie, pojawiają się pytania, o jaki konkretnie chodzi sprzęt, więc dzisiaj go pokazuję – to zwykłe plastikowe urządzenie, które podarował mi kiedyś dziadek (a kupił to w jakimś klubie książki, ha ha).
Szukacie innych zapiekanek? Polecam wegetariański sheperd’s pie, zapiekane puree ziemniaczane z kruszonką lub gratin z batatów z masłem orzechowym, wszystko tutaj – klik!
ZAPIEKANKA ZIEMNIACZANA Z POREM
(na 4-6 porcji)
- 1 kg ziemniaków typu B, uniwersalnych
- 1 średni por
- 2 łyżki masła
- 1 ząbek czosnku
- 300 ml śmietany kremówki (płynnej)
- 1 łyżeczka ziół prowansalskich
- sól i pieprz do smaku
Obrane ziemniaki kroję w plastry o grubości ok. 0,5 cm. Wrzucam do garnka z lekko osolonym wrzątkiem. Podgotowuję 5 minut, odcedzam.
Pora kroję w plastry (białe i jasno zielone części, bo tę najciemniejszą końcówkę zostawiam na wywar). Na patelni rozgrzewam 1 łyżkę masła i duszę na niej lekko osolonego pora (na małym ogniu). Ma być zeszklony.
Naczynie na zapiekankę smaruję łyżką masła. Następnie nacieram ząbkiem czosnku. Kremówkę mieszam z łyżeczką suszonych ziół prowansalskich, solą i pieprzem. Na dnie naczynia układam warstwę ziemniaków, na to porcję pora, następnie ziemniaki, por, ziemniaki – aż do wykończenia. Na wierzchu mają być ziemniaki. Zalewam warzywa kremówką, lekko ugniatając całość, by śmietanka dotarła do każdej warstwy.
Zapiekankę piekę w 160 st. C. przez ok. 1 godzinę i 15 minut. Następnie wyciągam ją i na wierzchu układam plastry sera (opcjonalnie). Podwyższam temperaturę do 190 st. C. i piekę 10 minut. Jeśli nie używacie sera, też na koniec zwiększcie temperaturę , a wierzch się ślicznie zapiecze.
Przed podaniem zapiekanka powinna poczekać jakieś 15-20 minut, wówczas będzie się lepiej wyciągała. W tym czasie można zrobić do niej lekką sałatę z winegretem – świetnie tu pasuje.
Uwagi:
Do zapiekanki można dorzucić wędzonego pstrąga lub łososia albo kilka pokrojonych w paski suszonych pomidorów.