Jeszcze tydzień temu o kuchni koreańskiej wiedziałam tyle, co zapewne większość z Was – niewiele graniczące z nic. Kimchi i tyle. Ale tydzień temu miałam przyjemność wziąć udział w warsztatach “Smaczna Korea” z Inessą Kim, którym tematem była kuchnia koreańska właśnie.
Inessa (możecie ją znać z Top Chefa) rozpoczęła warsztaty od poczęstowania nas domowym kimchi jej wyrobu. Po raz pierwszy w życiu miałam okazję spróbować tego dania takim, jakie być powinno. Wszystkie spolszczone kimchi miały dla mnie jedną główną wadę: były zbyt ostre. Tymczasem kimchi Inessy, mimo że czerwone od chilli, nie wypalało podniebienia i miało doskonale wyważoną ostrość, kwaskowość i słoność. Okazało się, że do kimchi używa się łagodnej papryczki chilli, nie tych ostrych. To dla mnie kolosalna różnica.
Menu, które przygotowała dla nas Inessa, brzmiało egzotycznie: kimchijeon (placki z kimchi), japchae (makaron z batatów z warzywami) i tteok galbi (kotleciki z siekanej wołowiny). Okazało się, że wszystkie potrawy smakują świetnie i nie są zbyt skomplikowane w przygotowaniu. Największym zaskoczeniem okazały się dla mnie placuszki z kimchi i dymką. Placuszki podane z prostym sosem z sosu sojowego z koperkiem były cudownie chrupiące, kimchi pasowało tu idealnie. To jest potrawa, którą z pewnością będę powtarzać, muszę tylko upolować na dobre kimchi.
Druga potrawa to japchae – koreański comfort food, jak to określiła Basia Starecka, która gotowała na stanowisku obok. Makaron z batatów (a dokładniej ze skrobi batatowej) z marchewką, papryką, szpinakiem, prażonym sezamem, czosnkiem i duszonymi w sosie sojowym z boczniakami mikołajkowymi (z braku takowych, można je zastąpić suszonymi shitake) i – last but not least – pokrojonym w paseczki cieniutkim omletem. Całość ma delikatny smak, czuć w niej chrupiące warzywa, pełne umami grzyby i orzechową nutę sezamu. Pyszna sprawa!
Ostatnia potrawa to tteok galbi, takie kotlety mielone z kluskami w środku 😉 Kotlety zrobiono z wołowiny, siekanej przez nas ręcznie w pocie czoła, drobno posiekanej cebulki, imbiru i czosnku. Masę doprawiliśmy sosem bulgogi, który ma w sobie nuty słone (sos sojowy), słodkie i dymne, jest gęsty jak melasa. Z mięsa formowaliśmy kuleczki i nadziewaliśmy je dwiema kluskami ryżowymi (tteoboki). Te ostatnie to takie białe, sprężyste wałeczki o neutralnym smaku.
Wszystkie potrawy popijałam pysznymi drinkami (to jest życie!) przygotowanymi na miejscu. Napoje też bazowały na produktach koreańskich: yuja, czyli niezwykłym koreańskim cytrusie (mało kwaśny, mocno aromatyczny, czułam w nim nuty pigwy, jeśli do czegoś miałabym go porównać) oraz omija, czyli czerwonych kuleczkach, mających w sobie wszystkie 5 smaków.
Gotowanie to jedno, ale towarzystwo to drugie i nawet najlepsze jedzenie nie będzie smakować, gdy dokoła nudziarze. Na szczęście na tych warsztatach towarzystwo dopisało. Miałam super kompankę – gotowałam w drużynie z Sylwią z blogu Ostra na Słodko (klik), którą widzicie na zdjęciach, nieopodal pichciły Zosia Cudny (Make cooking easier), Basia Starecka (Nakarmiona Starecka) i kilka innych fajnych osób.
Do domu wróciłam objedzona kimchi, ze słoiczkiem pasty Yuja, sosem Bulgogi i mocnym postanowieniem odtworzenia warsztatowych dań w domowym zaciszu. Kuchnia koreańska w Gdańsku? Czemu nie!
na kimchi nie należy polować, należy zrobić samemu 🙂
pozdrawiam
😉 To już przerabiałam! Kiszenie w domu jakoś mi nie podchodzi, zapachy zbyt intensywne.