Kiedy jest mi źle, idę na długi spacer brzegiem morza albo do lasu. Przepadam na kilka godzin i kiedy nogi dopada zmęczenie, umysł zaczyna odczuwać ulgę. Nie zawsze da się zaszyć pośród drzew, więc niekiedy pozostają mi inne sposoby pocieszania – wpadam wtedy w ciąg kulinarny. Nie mam na myśli siedzenia na kanapie z kubkiem lodów czy tabliczką czekolady, ale długie gotowanie. Kilka dni temu miałam taki ciąg, z piekarnika wyszedł wtedy chlebek bananowy, pieczone warzywa i granola, w garnku pyrkał dżem z ostatnich truskawek i rabarbaru, a w lodówce chłodziły się malinowe pucharki z kremem z bitej śmietany.
Piszę ten post z kilkudniowym wyprzedzeniem – gdy się pojawi, będę odpoczywać od wszystkich smutków nad jeziorem, w otoczeniu lasu. Tego teraz mi najbardziej potrzeba, chcę nabrać dystansu i spojrzeć z boku na wszystkie globalne problemy, które dotykają i mnie.
Wróćmy do jedzenia, bo to kojący temat. Dzisiaj będzie o przepisie na granolę, który zatacza koło. Zaczęło się od granoli sprzed kilku lat na Truskawkach, potem granola pojawiła się na blogu Chillibite u Kasi (klik), a w tym roku znalazłam ją w kasinej książce! Nie da się opisać tego uczucia, kiedy własny okruszek ląduje między kartkami czyjegoś dzieła, otoczony ciepłymi słowami. Kasiu, dziękuję Ci za te momenty w Twoim debiucie „W słoiku” (a o książce więcej przeczytacie tutaj). Gdy Twoja książka pojawiła się w mojej kuchni, nie mogłam zacząć od innego przepisu, niż tego na granolę.
A zatem dzisiaj mam dla Was kolejną chrupiącą, pachnącą granolę. Nie pamiętam już, kiedy jadłam kupną, bo własną wypiekam od lat. To jest tak prosta i jednocześnie tak satysfakcjonująca czynność, że zawsze się zastanawiam, dlaczego wszyscy nie wypiekają granoli i jedzą słodkie ulepki ze sklepu! A przesypywanie granoli dłońmi to przyjemność porównywalna z zanurzaniem ręki w suchej kaszy (pamiętacie Amelię?).
GRANOLA KOKOSOWA
(na 1 blachę z piekarnika)
- 300 g płatków owsianych (nie błyskawicznych)
- 100 g płatków gryczanych (lub jęczmiennych)
- 50 g ziaren sezamu (lub siemienia lnianego)
- 50 g płatków migdałowych
- 50 migdałów w skórce
- 50 g nerkowców
- 100 ml soku jabłkowego
- 100 g płynnego miodu
- 50 g oleju kokosowego (rozpuszczonego)
- 100 g wiórków kokosowych
- 100 g płatków kokosowych
po upieczeniu:
- 100 g rodzynek/suszonej żurawiny/suszonego ananasa
W dużej misce mieszam wszystkie suche składniki (poza suszonymi owocami, które wrzucam po pieczeniu). Do suchych składników wlewam sok, miód i olej kokosowy, dokładnie mieszam.
Granolę wysypuję na blachę i równomiernie na niej układam, ubijając trochę powierzchnię. Wkładam do piekarnika nagrzanego do 130 st. C. , piekę 20 minut. Po tym czasie mieszam granolę, piekę dalej 20 minut, mieszam, piekę 20 minut. Granola piecze się 60-90 minut, powinna być sypka, chrupiąca. Jeśli za bardzo się przypieka, należy nieco zmniejszyć temperaturę.
Ostudzoną granolę mieszam z suszonymi owocami i przesypuję do dużego słoja.
Uwagi:
- Przepis pochodzi z książki Kasi Marciniewicz „W słoiku”, wyd. Publicat.
- W mojej wersji płatki jęczmienne zastąpiłam gryczanymi – kto nie przepada za orzechowym posmakiem gryki, niech zostanie przy owsianych, siemię lniane – sezamem. W oryginale płatki i wiórki kokosowe Kasia dodawała po upieczeniu, ja pozwoliłam im się zapiec, dzięki czemu były złociste. Jeśli używacie prażonych płatków kokosowych, wrzućcie je do granoli po jej upieczeniu. W oryginale do granoli wrzucamy też suszonego ananasa, nie miałam go i tuż przed wrzuceniem granoli do słoika dodałam suszonej żurawiny.
- Szczególnie polecam Wam jeszcze granolę z suszonymi wiśniami i miechunką (klik) oraz granolę Nigelli Lawson z oliwą (klik).
Po co sok jabłkowy?
Ona spulchnia płatki, które najpierw pęcznieją, a potem się pieką i są delikatniejsze (ale ciągle chrupiące).
Czy można dodać sok pomarańczowy zamiast jabłkowego?
Dałam znać w innym miejscu, tu powtórzę: tak 😀 Byle nie za kwaśno się zrobiło.