Część naszych podlaskich wakacji spędziliśmy pod namiotem. Gdy informowaliśmy o naszych planach noclegowych, wiele osób reagowało podobnie: “w ciąży?!”. Tymczasem 32 tydzień ciąży nie był ku temu żadną przeszkodą, jedynie przy wychodzeniu z naszej zielonej “dwójki” byłam zdana na pomoc męża.
Pozostałe aspekty życia pod namiotem były już czystą przyjemnością (przynajmniej do czasu nadejścia weekendu, kiedy musieliśmy szybko ewakuować się z campingu zalanego falą podpałki, disco-polo i ognisk rozpalanych tuż przy namiocie przy 37 stopniach Celsjusza…).
Przyjemność numer jeden: przebudzenie o 5 nad ranem i podziwianie z namiotu, jak kula słońca powoli wytacza się nad jezioro. Kąpiel o 6 rano, w towarzystwie kaczek i cichego szumu trzcin.
Przyjemność numer dwa: brak prądu, który już po dwóch dniach skutkował odcięciem od “cywilizacji”. Rozładowane komórki spoczęły w samochodzie, a że nie mieliśmy ze sobą radia, znaleźliśmy się w cudownej czarnej dziurze niewiedzy, co się dzieje na świecie, co nowego na Facebooku, ile nowych maili przyszło, kto próbował się do nas dodzwonić. Ten stan spodobał mi się na tyle, że z żalem doładowałam telefon, gdy pojawiła się taka możliwość (od szoku informacyjno-komunikacyjnego uratował mnie brak zasięgu).
Przyjemność numer trzy: gotowanie na palniku turystycznym. Na śniadanie jajecznica na boczku (wspomnienie dziecięcych wypraw na Mazury), woda na herbatę gotowana w zielonym garnku, kawa “śmieciucha” z białego emaliowanego kubeczka, w wersji obiadowej – ziemniaki z koperkiem zapijane koperkiem. Prosto, niekoniecznie szybko, ale najpyszniej, bo w terenie.
Po powrocie do domu pozostałam przy prostym gotowaniu. Moja zasada: ubrudzić jak najmniej garnków, spędzić w kuchni jak najmniej czasu. Sałatka ze szpinakiem, pomidorkami koktajlowymi, fetą i boczkiem pasuje tu idealnie. Ten przepis jest z nami od kilku lat, nie wiem, gdzie zauważyłam go po raz pierwszy, ale tak mocno wrósł się w naszą kuchnię, ze traktuję go jako własny.
Na marginesie dodam, że pomidorki są z mojego tarasu – uchowały się podczas upałów! Z kolei szpinak przywędrował z maminego ogródka.
SAŁATKA SZPINAK + FETA + POMIDORKI + BOCZEK
1 duży pęk szpinaku (albo 1 opakowanie)
1 garść pomidorków koktajlowych
6 plasterków parzonego boczku
3 łyżki ziaren słonecznika
kawałek sera feta (ok. 50 g)
3 łyżki oliwy
1 łyżka octu z białego wina
sól i pieprz do smaku
Boczek smażę na chrupko. Listki szpinaku sparzam wrzątkiem, by trochę zmiękły (sałatkę można zrobić z surowym szpinakiem, ja wolę wersję z miękkim). Pomidorki koktajlowe kroję na połówki. Słonecznik prażę na suchej patelni.
W dużym naczyniu (miska, talerz) mieszam oliwę i ocet, solę i pieprzę. Do tego sosu dodaję szpinak, mieszam dokładnie, by listki się nim oblepiły. Następnie układam pomidorki, boczek, kruszę fetę, posypuję słonecznikiem i podaję. Najlepiej z kawałkiem bagietki.
wygląda przepysznie i na pewno tak też smakuje:)
a i o takich namiotowych wakacjach od razu zamarzyłam:)
uwielbiam takie miejsca i takie szybkie proste poptrawy 🙂
Od 6 lat testuję przepisy z "Truskawek", stąd wiem, że Twój gust kulinarny idealnie trafia w mój 🙂 Jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Sałatkę zrobię na bank, a co do ciążowych wakacji pod namiotem, to nie ma się co dziwować , bo każda z nas jest inna, inaczej przechodzi ciążę, ma inne potrzeby.Mnie tak mocno drętwiały ręce i tak często latałam w nocy do łązienki, że mega niewygodnie byłoby mi urlopować się w takich lekko spartańskich warunkach ;)) Ale życie namiotowe nie jest mi obce i z nostalgią wspominam "stare dobre czasy" :] Obawiam się jednak, że teraz to już jednak nie byłoby "to".
wspaniały wyjazd, tylko pozazdrościć tego odcięcia od świata! 🙂
Zazdroszczę wyjazdu! Musiało być cudnie! Nigdy nie spalam pod namiotem!
pysznie! lubiłam takie wyjazdy, teraz czekam az dzieci będa miały chęć na takie wyjazdy bez prądu 🙂
Mnie by pewnie od razu złapał jakiś postrzał pleców i chodziłabym zgięta przez tydzień 😛 Ale z łezką w oku wspominam przyczepy kempingowe, to był luksus!
Mmm, idealne są takie sałatki na upały 🙂
Ja nigdy nie spałam pod namiotem. Jakoś tak… Chyba za dużo natury na raz 😉
Mały chochlik się wkradł: "ziemniaki z koperkiem zapijane koperkiem"; no chyba, że znalazłaś sposób na upłynnienie koperku 😉
Dlaczego profil "Truskawek" na facebooku jest niedostępny dla niezalogowanych ? Toż to jawna dyskryminacja ! 😉 Ja jestem niefacebookowa dla zasady i raczej tak pozostanie, ale lubiłam w oczekiwaniu na kolejny wpis na blogu, podpatrzeć czasem co nowego w Twojej kuchni i w ogóle :] pozdrawiam ciepło !
Ja nic nie zmienialam ???? moze to jakies facebookowe zmiany? Zbadam sprawę!
Ja nic nie zmienialam ???? moze to jakies facebookowe zmiany? Zbadam sprawę!
Jejku właśnie nie rozumiem tego :] na inne facebooki kulinarne wchodzę bez problemu (np. whiteplate czy jadłonomia :> a u Ciebie każą się nagle zalogować, choć dotąd było tak samo dostępne … z ogromnym żalem, ale nie dam się facebookowi ;)) p.s. dużo zdrowia i siły życzę :] ja na tym etapie już godziłam się na wszystko, byle mi tylko zlikwidowano ten ogromny brzuch 😛
Jakoś działa ostatnio 🙂 Nie wiem czy to Twoja zasługa, ale na wszelki wypadek – dzięki :]
Zasługa Facebooka… Ja nic nie robiłam w tym zakresie, bo i nie wiedzialam, jak 😉