Wrocławskie smaczki

Ostatnich kilka dni zabawiłam we Wrocławiu na festiwalu Nowe Horyzonty. Wypiłam lemoniadę ze znajomymi blogerkami, obejrzałam mnóstwo dobrych filmów i spędziłam kilka wieczorów sącząc wino na kawiarnianym tarasie nieopodal festiwalowego kina.

Wrocław był w tym czasie rozgrzany do czerwoności, więc kiedy nie siedziałam akurat w sali kinowej, chłodziłam się, mocząc nogi w fontannie w ulokowanej pośrodku Pergoli.  
   
Sprzymierzeńcem w walce z nieziemskim żarem był nam zmrożony arbuz.
Zajadaliśmy się nim co dzień, wiecznie spragnieni jego chłodnej słodyczy.
  
Kiedy robiło się nieco chłodniej, jedliśmy tiramisu, które wyszło spod rąk cioci Basi.
 
Pewnego dnia sama wkroczyłam do kuchni. 
Przygotowałam śniadaniową szakszukę z fetą, a na obiad razowe penne z bazyliowym pesto z dodatkiem pomidorów malinowych „zamarynowanych” w oliwie i czosnku. 
Szybko, lekko i wakacyjnie.

 

PS Bez względu na upały i stopień objedzenia arbuzem, zawsze znajdowałam w brzuchu miejsce na ciocine ciasto drożdżowe z kruszonką i rabarbarem. Będę za nim tęsknić!

5 komentarzy

Zostaw komentarz