1.Książkę „Wszyscy jesteśmy cyborgami” Michała R. Wiśniewskiego
Dowiedziałam się z niej, co to znaczy incel, poznałam cenzopapy i cenzodudy, a także wiele mechanizmów kierujących naszymi cyberścieżkami. Bardzo to ciekawa lektura.
2. Pozostając w temacie książek, w tym miesiącu lubię „Banany z cukru pudru”
To pięknie wydana książkę-album poświęcony dziecięcym wspomnieniom z okresu okołowojennego. Dużo w nim starych fotografii, dziecięcych rysunków, fragmentów pamiętnika i przede wszystkim historii z tego niełatwego okresu. Książkę kupiłam w Muzeum Miasta Sopotu.
3. Miseczki z Emalii.
Kilka lat temu zamówiłam kilka emaliowanych naczyń, w tym dwie białe miseczki z czarną obwódką. Te niepozorne naczynia szybko stały się moimi ulubieńcami, bo okazały się najlepsze do porannych owsianek, do zup i sałatek. Piszę o nich, bo to fajna alternatywa dla plastiku i innych tworzyw sztucznych dla dzieci. Podaję je Olkowi bez obawy o stłuczenie, bo ta miska przeżyje wszystko. A do tego jest taka ładna! Kupuję je tutaj – klik.
4. Jonnę Jinton.
Być może kiedyś Wam o tej dziewczynie pisałam, ale warto przypomnieć jej postać. Nie jestem częstym gościem Youtube (zaglądam tu tylko po to, by odpalić program Nigella Gryzie lub Gumisie dla Olka), ale Jonna mnie przyciąga. Nieważne, czy kąpie w lodowatym jeziorze, robi poranną owsiankę, spaceruje po lesie z psem czy maluje, jej rzeczywistość jest piękna i wzbudza we mnie zazdrość i tęsknotę. Do obejrzenia tutaj – klik.
5. Pozostając w chłodnych klimatach, polecam Wam książkę „Dom pod biegunem” Dagmary Bożek-Andryszczak i Piotra Andryszczak (wyd. Bezdroża).
To rzecz o codziennym życiu na dwóch stacjach badawczych: na Arktyce i Antarktyce, na północy i południu globu. O radzeniu sobie z wieczną ciemnością i jasnością, o tym, jak spędza się rok w izolacji od społeczeństwa, z garstką osób, o pingwinach i słoniach morskich, o tym, co pić, by przez cały dzień nie myć kubka i o wielu innych ciekawych aspektach takiego życia. Ja słuchałam książki na Storytelu (klik), gdzie mam abonament w zasadzie od narodzin Lu, dzięki czemu mój poziom czytelnictwa nie zmalał.
6. Ocet ze skórek cytrusów, czyli przyjemny przepis zero waste.
O tym, jak go zrobić, pisałam w tym poście na Instagramie – klik. Po dwóch tygodniach ocet ładnie pachniał i nabrał żółtej barwy. Używam go do czyszczenia podłogi (2-3 łyżki na wiadro wody), baterii w łazience, zlewu w kuchni, do czyszczenia lśniących powierzchni (płyta kuchenna, lustra).
7. Muzeum Miasta Sopot.
Muzeum mieści się w cudnej urody nadmorskiej willi. Oprócz stałej ekspozycji, czyli willowych wnętrz, można tu zobaczyć wystawy czasowe. Do końca stycznia trwała wystawa „Lato 1939 w Sopocie”. Na stronie muzeum wszystkiego się dowiecie – klik (w lutym ruszyła wystawa poświęcona wolnomularstwie w Sopocie). Aha, polecam sklepik z reprintami starych pocztówek oraz książkę z pkt 2!
8. Chrust dla leniwych, czyli chrust z lejki.
Bo Tłusty Czwartek. Bo nawet osoba, która nie umie w smażenie (ja!) przygotuje ten prosty deser. Przepis na to miłe i niekłopotliwe smażonko publikowałam tutaj – klik. Pochodzi z końca XIX wieku!
Cześć Aniu,
Nawet nie wiesz jak bardzo zaskoczona byłam, gdy po otworzeniu odnośnika z emaliowanymi miseczkami okazało się, że to fabryka z mojego rodzinnego miasta! Wybiorę się zatem tam pieszo 😉
O proszę! Zazdroszczę zakupów u źródła, fajnie to na zywo móc obejrzeć!
Kupiłam rok temu brytwanne z Olkusza. Taka moja alternatywa by unikać foli do pieczenia ( choć róznie bywa). Mam tez miski po mojej babci i ś.p. sąsiadce. Lubię emalia zawsze kojarzą mi się z babcina kuchnią. Kruszonką na ciasto wyrabianą w mieście;)
Pozdrawiam
Też mam brytfannę Z Olkusza! 🙂 A dokładniej gęsiarkę. Bardzo ją lubię 🙂