Książki kulinarne pod choinkę

Od lat wyznaję zasadę, że nie ma nic lepszego na gwiazdkę, niż książki. Dzisiaj mam dla Was porcję książek kulinarnych idealnych pod choinkę, które z całego serca polecam, bo uważam je za wartościowe. Większość z nich ukazała się w tym roku, niektóre z nich otrzymałam bezpośrednio od autorów, wydawnictw, a niektóre kupiłam.

Zaczynam od czterech książek, które różnią się wizualne, ale łączy je jedno: autorki i autorzy wydali je własnym sumptem. Wydanie książki na własnych zasadach to wielkie przedsięwzięcie, jestem pełna podziwu dla twórców i ich dzieł.

„Polka przy garach” Mrs. Polki Dot vel Agnieszki Burskiej-Wojtkuńskiej doczekała się już dodruku (książki będą w grudniu – klik), ale zniecierpliwieni zawsze mogą kupić e-booka (tutaj- klik). To poręczna, kolorowa pozycja pełna fajnych pomysłów na codzienne gotowanie. Znajdziecie tu „sprytne patenty na zdrowe śniadania” (seksowne zdjęcia nocnej owsianki z masłem orzechowym i bananami śnią mi się po nocach), „obiady z jednego garnka”, „samorobiące się obiady” czy weekendowe wersje gotowania, nieco bardziej rozbudowane („obiady na 4 palniki” czy „weekendowe śniadania mistrzów”). Bardzo podoba mi się szata graficzna książki, podział rozdziałów na kolory, spójny font i w ogóle pyszna całość, którą przyjemnie się wertuje w jesienne wieczory.

„Mamucie przysmaki” Violi Grzelki to druga self-publishingowa pozycja kulinarna i to z kolei książka, która przypomina album o sztuce. Przepięknie wydana, od szlachetnego papieru, przez czystą, elegancką szatę graficzną, po fotografie, w które autorka wplotła swoje obrazy! Jest pięknie. Jest sporo do czytania, bo to również ciepła opowieść kulinarna autorki. I jest pysznie, często nieskomplikowanie. Książkę podzielono na rozdziały „Dotyk jesieni”, „Boże Narodzenie”, „Karnawał”, „Przedwiośnie”, każdy z nich to kontemplacja czasu i miejsca, w jakim znajduje się autorka. Polskie dania i składniki przeplatają się z egzotycznymi dodatkami, bardzo podoba mi się ten mariaż. Spójrzcie np. na to: kasza gryczana z kapustą i grzybami shitake czy kimchi z czerwonej kapusty.  Książkę kupicie tutaj – klik.

„Lubię” i „Ameryka” Moniki Mądrej-Pawlak i Jana Pawlaka (wyd. Ryżowe Okulary) to kolejne tomiszcza wydane własnym nakładem przez twórców. To książki, które umiliły mi pierwsze tygodnie macierzyństwa, bo kupiłam je sobie w ramach prezentu. Obezwładniające fotografie, szczere, energetyzujące przepisy, niezwykły motyw przewodni. „Lubię” to ulubieńcy z kraju i ze świata (w tym na słynne śródeckie serniki), a „Ameryka” to fotograficzno-kulinarny zapis rocznej wyprawy rodziny Pawlaków, ich opowieści z tego czasu, smaki, ludzie, miejsca. Jest to cudo i słów mi brak, by to opisać. Nie wiem, gdzie te książki trzymać – na regale z kulinariami czy może na półce poświęconej fotografii, bo pasują tu i tu. Moje jedyne „ale” dotyczy fontu, którego rozmiar czasem męczył mi oczy (małe literki). Książki kupicie tutaj – klik. I wisienka na torcie: właśnie ruszyła przedsprzedaż trzeciej pawlakowej książki, „Chamskiego ryżu”!

„Szafran, mięta i kardamon” Samar Khanafer (wyd. Buchmann)  wyszła już rok temu, ale byłam wówczas w ciąży i odrzucało mnie od jakiejkolwiek książki kulinarnej, dlatego piszę o niej z takim opóźnieniem. Pierwszą książkę Samar („Hummus, za’atar i granaty”) uwielbiam, zrobiłam z niej wiele potraw i zanosi się na to, że z „Szafranem…” będzie podobnie. Kluczem w tej pozycji jest podział dań wg przypraw i ziół, na jakich się opierają. Są takie z nutą różaną, są szafranowe czy kardamonowe, z reguły zahaczające o Bliski Wschód. Jest pysznie! Obecnie największą chętkę mam na kafty w sosie z daktyli i ciecierzycy oraz na tabbouleh z granatem i pistacjami.

„Świętujemy” Alicji Rokickiej vel Wegan Nerd (wyd. Marginesy) to kolejna wegańska pozycja na mojej półce. Tym razem Alicja bierze na warsztat świąteczne receptury, dokonując ich weganizacji. Bardzo lubię tę konwencję – rozdziały „Niemięso” czy „Przepisy bezrybne” podpowiadają, czego można się spodziewać. Alicja ma wielką fantazję i fajnie bawi się smakami, zachęciła mnie do przerobienia kilku swoich przepisów na wegańskie, łaszę się na przykład na boczniaki a’la śledzie. Ale wracając do książki – okraszona jest szalonymi fotografiami autorki, której styl bardzo lubię. Jedyne, co mnie drażni w książce to dziwnie rozstrzelone nazwy przepisów – nie rozumiem tego układu. Ale już przy liście składników można odetchnąć. Na co mam chętkę obecnie: kartacze a’la mięsne i gulasz bezmyślny.

„Sztuka gotowania”  Niki Segnit (wyd. Buchmann) to – po wspaniałym, pełnym wdzięku i humoru „Leksykonie smaków” kolejna książka, którą warto mieć na swej półce. Warto, jeśli lubi się czytać o gotowaniu, jeśli chce się poznawać mechanizmy sztuki kulinarnej, cały ten kuchenny ciąg przyczynowo-skutkowy. Autorka przekonuje, że wystarczy poznać kilka bazowych przepisów, by móc poszaleć w kuchni i za pomocą nieznacznych modyfikacji wyczarowywać kolejne potrawy. Częściowo ma rację, chociaż ja mam słabą pamięć i np. piekąc ciasta (poza kruchym, to znam na pamięć), muszę posiłkować się książkami. „Sztuka gotowania” to solidna pozycja dla wkręconych w gotowanie.

„Portugalia do zjedzenia” Bartka Kieżunia, znanego jako Krakowski Makaroniarz (wyd. Buchmann) to tomiszcze pełne portugalskich opowieści i oryginalnych przepisów. Dobra rzecz, gdy chce się zgłębić tę kuchnię, ale i smakowity kąsek do czytania w jesienne wieczory. Wolałabym, by jej format był nieco bardziej poręczny, bo dla mnie książka ma mieścić się w stojoaku na kuchennym parapecie, ale to już moje osobiste czepialstwo.

„Polowanie na grzyby” Zofii Leszczyńskiej-Niziołek (wyd. Buchmann) to piękny, ciekawy merytorycznie atlas poświęcony grzybowym oczywistościom i ciekawostkom. Grzybowych atlasów jest tyle, co kurek po deszczu na Kaszubach, ale o fajny trudno. Ten ma superdokładne zdjęcia i opisy, no i zawiera tyle ciekawostek, że trzeba go sobie dawkować porcjami. To tak jak z potrawką z grzybów – zjesz cały garnek i go nie strawisz, ale serwując sobie po miseczce, będzie akurat. Ja zaglądam doń na bieżąco: trafiłam na grzyby wyglądające jak marchewkowe strużynki i od razu szukałam ich w książce.

„Wykorzystuję, nie marnuję. 52 wyznania zero waste” Sylwii Majcher (wyd. Buchmann) to niewielka książka, która może zrobić wiele dobrego. Autorka podzieliła wyzwania na cztery pory roku, wzbogaciła je o wywiady z ekspertami z różnych dziedzin,  dorzuciła trochę przepisów i porad. To ciekawa pozycja zarówno dla raczkujących w temacie zero waste, jak i dla zaawansowanych. Podsunęła mi trochę pomysłów, rozjaśniła kilka kwestii i zmobilizowała do działań. Niektóre z nich to błahostki – na przykład rezygnacja z herbat w torebkach, inne nieco większe – na przykład nastawienie własnego octu ze skórek cytrusów. Ale jeśli po lekturze wcielicie w życie chociaż jedno wyzwanie zero waste, oznacza to, że warto było polecić tę książkę.

Na liście propozycji na prezenty kulinarne nie ma nowego Jamiego Olivera, który wydał książkę z bezmięsnymi przepisami – „Wege”, choć pewnie ta pozycja mi się spodoba. Ale jeszcze jej nie kupiłam. W trakcie pisania tego zestawienia przypomniałam sobie o „Prosto” Yotama Ottolenghiego, którą bardzo lubię. I  o „Nowej Jadłonomii” Marty Dymek, z której obecnie sporo gotuję. To są kolejne idealne książki kulinarne pod choinkę.

Nota bene: tak sobie spoglądam na to zestawienie i zauważyłam, że wydawnictwo Buchmann rozwaliło bank.

2 komentarze

Zostaw komentarz