Poniedziałkowa notka miała być słodka.
Miało być o promieniach słońca, które w niedzielne popołudnie szczodrze skapywały na ziemię. Miało być o wycieczce, podczas które wszystko było niebieskie, poza kocem w czerwoną kratkę i zieloną gruszką.*
Niestety, tydzień rozpoczęłam z kwaśną miną. Drobne nieprzyjemności, jak kamyczki w bucie, uwierały przez cały dzień, a szarość za oknem wzmagała poczucie dyskomfortu. J
Jedynym miłym akcentem są dwa słoiczki dżemu, które spoczęły na półce.
Ale nawet i one mają kwaśny posmak (choć w tym przypadku to akurat dobrze).
DŻEM RABARBAROWY Z WANILIĄ
1 kg nieobranego rabarbaru 300 g cukru (250 g też będzie w porządku) 1 laska wanilii
Rabarbar obieram z wierzchnich skórek, kroję w nieduże kawałki (ok. 1 cm). Wrzucam go do garnka o grubym dnie i podgrzewam, aż zmięknie. Wówczas wsypuję cukier i wyłuskane z laski wanilii ziarenka. Mieszam całość i gotuję na maleńkim ogniu, aż masa zgęstnieje. Trwa to ok. 1,5 godziny (wszystko zależy od tego, jaką konsystencję preferujecie). W trakcie gotowania należy co jakiś czas mieszać rabarbarową masę.
Gotowy dżem przelewam do wyparzonych, gorących słoików i mocno dokręcam wieczka albo pasteryzuję wg metody poleconej przez Polkę (ja pasteryzowałam ?na mokro?).
Uwagi:1. Jeśli ma się zielonkawy rabarbar, dżem nigdy nie będzie miał pięknej barwy i trzeba się z tym pogodzić. Dotychczas nie widziałam w Gdańsku różowego rabarbaru, co boli mnie bardziej niż lewe płuco, bo wypieki prezentują się bez tego różu kiepsko.
2. Przepis to moja inwencja, dorosłam do wyrobu dżemu na oko. Uważam, że 250 g cukru wystarczy, jeżeli ktoś woli mocno wyczuwalną kwaskowatość dżemu, ja zagalopowałam się z tymi 300 g. Jeszcze słów kilka o pasteryzacji: link do wątku, w którym ładnie opisano metody pasteryzacji podała mi Polka, za co jestem jej bardzo wdzięczna, bo jako totalny laik nie miałam pojęcia, jak pasteryzuje się przetwory. Już wiem. Znam jeszcze metodę ?na spirytus?, ale ją przybliżę Wam po konsultacji z mamcią, u której ww. metodę niegdyś wypatrzyłam.
3. Już sobie wyobrażam te przyrumienione kawałki chałki z odrobiną masła i dżemem rabarbarowym! Chętnie upiekłaby również kruche babeczki i wypełniła je dżemem, ale że mam tylko dwa słoiczki, będę się oszczędzać i tłumić swe dzikie żądze!
*jeszcze do tego tematu wrócę!
Aniu, znaczy oczekujemy od maja tego samego…a tu nici z ciepła, nici ze słońca i cieszenia się majowymi wycieczkami…no cóż, maj jaki jest każdy widzi a nam nic zmienić…
Dżem pyszności, uwielbiam tą kwaśną i charakterną słodycz1
Pozdrawiam.
Aniu- mam nadzieje,i mocno trzymam kciuki za pomyslne wyniki badan!!!! Dzemik wyglada zabojczo i tez moge sobie wlasnie wyobrazic z pajda swiezej chalki ……
Pozdrawiam cieplutko 🙂 🙂
Jestem na diecie ale rabarbaru u mnie w tzw brud ;)) zatem coby ocieplić nieco mieszkanie zrobię jutro dżemik rabarbarowy dorzucając kilka truskawek dla barwy i zapachu
dzięki i pozdrawiam
Cudowny temat.
Przecudowna łyżeczka;)
Dobrze że chociaz jest coś miłego na "osłodę" w postaci dżemiku.
Zyczę żeby mina jutro była słodka jak miód.
Widzę, że oboje sobie dzisiaj słodzimy. Mój krem kasztanowy z nutą wanilii, a jakże.
Piękną łyżeczkę masz!
ściskam majowo chociaż jakby marcowo
Aniu, oby zrobiło się naprawdę słodko! Z pewnością rabarbarowe smaki ukoją smutki! Trzymam kciuki! I pozdrawiam z bardzo deszczowej krainy, gdzie przeganiam deszcz lodami. A co!
Pozdrowienia:)
P.S. A zdjęcia – cudowne!
Ja tez już bardzo tęsknie za słońcem , za majowymi piknikami i za prawdziwie różowym rabrabrem na taki pyszny dżemik….Pzodrawiam
Ależ pyszności taki dzemik!
Też robiłam ,ale z rabarbaru z truskawką i laską wanilii:)
Mam nadzieję,ze będzie mi sie go pysznie jadło za jakiś czas:-)
Pozdrówki:)
Aniu, ale smakowicie wyglada ten dzem, jeszcze z wanilia…pychota! wyjadalabym ze sloiczka lyzeczka!:)
sciskam
Rabarbar uwielbiam w cieście, dżemu nie próbowałam jeszcze. W Katowicach leje jak szalone, dawno zapomnieliśmy o słońcu. Aha, no i lewy kalosz pęka mi na grzbiecie z tyłu, chyba muszę kupic nowe. (Jeśli chodzi o kwestię kaloszy w pracy, to jak idę na cały dzień na uczelnię, to biorę balerinki, w które po przyjściu się przebieram, a kalosze zostawiam w gabinecie.)
Życzę pomyslnych wyników!
Mam nadzieje, ze wyniki beda ok a Twoja mina z kwasnej zamieni sie w slodka :)) Dzem wyglada przepysznie i na pewno taki jest :))
CUowna łyżeczka. Już nie moge się doczekać waszego Dominikańskiego, by pogrzebać w szpargałach starych.
Aniu, życzę Ci, żebyś jutro już kamyczków w bucie nie znalazła.
Dżem mnie kusi, zwłaszcza rabarbarowy, ale ja chyba jeszcze do dżemów nie dorosłam…
I jak zwykle – cudne zdjęcia.
dobrej nocy!
Mniam! Moj ogrodowy jest zielony właśnie:(
Ja zwykle robię kilka żelfisiowatych słojów.
Aniu, zyczę Ci żeby ten dzień był słodszy niż surowy rabarbar, a kamyczki wróciły z Twoich butów z powrotem na ścieżkę po której idziesz. Aby ten cudny dżemik był tylko smakołykiem, a nie na osłodę, a słońce rano zajrzało do Twojego okna. Pozdrawiam.
Piękne jest to pierwsze zdjęcie.
Bardzo dobrze na mnie działa, takie nasycone czerwienią i zielenią 🙂
dawno nie jadłam rabarbaru, ostatni raz z dziadkowego ogródka, taki zerwany przeze mnie, obrany i schrupany bez żadnych dodatków 🙂
dobrze, że tak barwnie u Ciebie, na przekór tej pogodzie 🙂
Cały kwaśny smak rabarbaru oddany na pierwszym zdjęciu:)
U mnie podobnie. Dni kwaśne, jak rabarbar.
Ładne zdjęcia. 🙂
Poprawy nastroju, pogody ducha i za oknem życzę. :-)))
Aniu, głowa do góry 😉
A co do dżemu, nie przeszkadza mi kolor bezpośrednio po zrobieniu czy nawet przez kolejny miesiąc: zazwyczaj jest całkiem, całkiem. Mnie przeszkadza to, co się z nim dzieje potem. Niezależnie od tego, jak różowy był na początku, z upływem czasu robi się sino-zielony (w kolorze, za przeproszeniem, gilów). I tak, dodawałam cytrynę i trzymałam w ciemnym miejscu. To samo się dzieje z truskawką, tylko ta ciemnieje/brązowieje.
I dlatego będę tylko przetwarzać porzeczki i wiśnie, ew. pigwowca.
nie powiem nic poza: idealny!
O zjadłoby się kilka łyżek zawartości tego słoiczka, o tak..:-)
Już bobie wyobrażam jak rewelacyjnie smakuje taki dżemik!!!
No właśnie! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam… o 2 słoiczkach dżemu rabarbarowego. Na zimę. Na osłodę 🙂
Trzymaj się ciepło!
A na zdrowie 🙂 Niech Wam Ania ten dżem i całą zimę wytrzyma :)))
Cudny masz i słoiczek i dżem i łyżeczkę 🙂
No ale jak cudna Ania to i cała reszta nie może być inna :))
:*
Zdrowiej!
dzisiaj zabiorę się za zrobienie takiego dżemiku bo wygląda smakowicie, u nas niestety w sklepach też tylko zielony rabarbar ale z tym sobie jakoś poradzimy, ważne, że w ogóle jest 🙂 łyżeczka śliczna, pozdrawiam
zdjęcia są śliczne, takie jasne i czyste
i choć robiłam już konfitury z rabarbaru to już teraz wiem, że zrobię je jeszcze raz, ale z waniliową nutką
pozdrowienia przesyłam 🙂
Anno, super!
Nigdy nie jadłam dżemu rabarbarowego.
Tylko gdzie ja teraz rabarbar dostanę w Krakowie? Albo inaczej – nie ma się jak dziekolwiek dostać..
Ehh..
Rabarbarowy dżem u Ciebie i u Polki, ja też taki chcę! Ale jeśli uda mi się coś przerobić, to pewnie raczej truskawki, które przy tych warunkach pogodowych pewnie nigdy nie nastąpią 🙁 A co do pasteryzacji, to jeśli już zdarza mi się mieć coś, co by się mogło potencjalnie do niej nadawać, to jak rasowy leń robię to sposobem mojej mamy, czyli tylko stawiam słoiki na denkach i czekam aż wystygną. Zazwyczaj działa.
🙂 no to mnie zaczarwalas tymi Swymi soczystościami rabarbarowymi… język nie napiszę gdzie mi uciekł:))
wkradam się do Ciebie zatem!
Pozdrowionka!!!
i zapraszam na gorącączekoladęw miętowej filiżance;)
o miło mi, że zajrzała do mnie pani 🙂 co do dżemu – nigdy nie miałam okazji jeść rabarbarowego dżemu, ale z chęcią bym spróbowała 🙂
piękne zdjęcia a i ten rabarbar jest taki fotogeniczny 😉
Dżem z rabarbaru czas zrobić, o!
Pozdrówka 🙂
Dżem wygląda bajecznie ! Nie chce nawet myśleć jak smakuje 🙂
Czy taki dżemik nadaje się jako warstwa na kruche ciasto ? Byłaby wtedy możliwość zjedzenia pychoty w zimie !
A propos syropu z mniszka to kwiaty przywożę z gór.
I dziękuję za odwiedziny u mnie 🙂
Dziękuję Ci za odwiedziny 🙂 i miłe słowa 😉
Przystanek oglądałam już tyle razy, że musiałam w końcu znaleźć miejsce, gdzie mogłam wyrzucić z siebie wszystkie spostrzeżenia 😀 Te niedociągnięcia to kolejny powód, do miłości do NX 🙂 Znak, że wzięło mnie totalnie 🙂
A co do gry to polecam 🙂 tu masz galerię zdjęć http://www.flickr.com/groups/1427302@N21/ a tu http://www.flickr.com/groups/1427302@N21/discuss/72157623934219093/ kolejne pytania 🙂
Wspolczuje niezbyt przyjemnego dnia Aniu :/
Dzemy rabarbarowe uwielbiam (tez teraz pasteryzuje w piekarniku, lub – tradycyjnie – w garze z woda 😉
A oprocz dzemu barrrdzo spodobala mi sie ta lyzeczka! Urocza 🙂
Pozdrawiam!
Cyryllo, jak już Ci pisałam, dżem jak najbardziej nadaje się do kruchego 🙂
Ptasiu, załamałaś mnie z tym dżemem! Nie wiedziałam, ze jego barwa się pogarsza…Ale lepiej to wiedzieć, bo inaczej myslalabym, że mi się zepsuł. Hm. Widocznie taki urok rabarbaru…
A poza tym, witam nowe komentujące panie ;)))
I ślę ciepłe pozdrowienia!
Aniu, dziękuję za wizytę i miłe słowa, ja Ciebie już od dawna podczytuję.
Pozdrawiam:)
Najbardziej podoba mi się pomysł z kruchymi babeczkami, z takim dżemem to musi być pychota! A że kolor po jakimś czasie nijaki? Przecież taki dobry dżem szybko znika :-)))
Ale smakowitość, uwielbiam rabarbar i zupełnie o nim zapomniałam.
Życzę dużo słońca. 🙂
Jakie to musi być pyszne! 🙂
no i zrobiłam, ma 6 słoików pyszności 🙂 dziękuję za przepis
I u mnie nie widziałam mocno różowego rabarbaru. Szkoda!
Mam nadzieję, że ową kwaśna mina i ów kwaśny humor się w najbliższym czasie osłodzą. 🙂
Pozdrawiam!
Aniu, to chyba jakaś dziwna przypadłość tego Gdańska naszego, że nie dość, że wszystko z opóźnieniem, to jeszcze nie zawsze takie jakie byśmy chciały… 😀 Prawda jest taka, że i ja ładnego czerwonego rabarbaru na straganach nie widuję. Wszystkie jakieś takie mieszane mocno, z przewagą zielonego…
Na dżem się z pewnością nie porwę, z tej prozaicznej przyczyny, że u mnie prędzej by zakwitł, niż został spożyty. 😀 Ale Aniu, Ty sobie babeczek nadziewanych nie odmawiaj! kolejną porcję dżemu przygotujesz i już! 🙂
Sylwiasil, jak się cieszę, że zrobiłaś ten dżem! 🙂 Ptasia pisała, że z czasem on trochę ciemnienje, ale to nie wpływa na smak.
A wszystkim komentującym dziękuję, witam też osoby, które odezwały się po raz pierwszy 🙂
Pozdrowienia!
Aniu, ach ten dzem jest pyszny – zrobilam, wzbogacilam lykiem nalweki – pychota 🙂
Wiesz, z ta pasteryzacja wreszcie sie dowiedzialam dziki Tobie (i Polci posrednio) o metodzie na sucho – to ciekawie brzmi!
buziak ;8
A ja niezwykle sceptycznie podchodzę do rabarbaru. Może wpłynęła na mnie opinia moich bliskich, sama nie wiem. Jednak w tym sezonie chcę połączyć, któreś ze swoich ulubionych deserów czy ciast(a jest ich mnóstwo) i przekonać się do tych długich łodyg :). W końcu wszystkie bloggerki dookoła atakują nas pięknymi zdjęciami!
Nieśmiało zapraszam, http://addandmix.blogspot.com/