Stałam właśnie przed półką z makaronami, poszukując pełnoziarnistego spaghetti, gdy usłyszałam: Aaaaa, jeszcze koncentrat pomidorowy kupimy, bo chciałeś zupę pomidorową. I wbiło mnie w przybrudzoną posadzkę. Zaczęłam rozważać wszelkie opcje – najlepsza z nich to taka, że koncentrat stanowi jedynie wątpliwej jakości wzmacniacz smaku, a najgorsza była taka, że zupa robiona jest z koncentratu pomidorowego. W tę drugą opcję jakoś nie chciało mi się wierzyć, przecież w świecie pełnym puszek pomidorów nie ma miejsca na pomidorową z koncentratu.* Myliłam się, bo w internecie bez problemu można znaleźć takie gastronomiczne zbuki. Co ciekawe, koncentrat pomidorowy niemal zawsze występuje w parze z kostkami rosołowymi.
O smutny człowieku zajadający pomidorową na koncentracie, czy znasz smak zupy z pachnących słońcem pomidorów albo chociaż z puszki pomidorów w kawałkach? Co jadasz poza koncentratówką? Rosół na kostkach? Żurek z proszku?
Pyszna zupa nie wymaga wiele czasu, a przyzwoita jeszcze mniej. Weźmy tę nieszczęsną pomidorówkę – podsmażam cebulę, duszę pomidory (ze słoika, z puszki, z domowych zapasów, ze sklepowych półek), gotuję z bulionem albo i samą wodą, jak mi się nie chce robić wywaru. Doprawiam, miksuję, koniec. Jest smak, nie ma syfu, ilość pracy podobna jak przy tworzeniu mikstury z kostek i koncentratu.
***
Dobrze, że nie ma koncentratu batatowego, bo tej zupy nikomu nie uda się zepsuć! Mogę spokojnie podzielić się pomysłem na cudowny krem z batatów, rzecz z cyklu Przepisy na jedną rękę (klik), do gotowania z dzieckiem pod ręką, na ręku, na plecach czy na głowie tutaj – klik.
Dotychczas bataty najchętniej zapiekałam, moimi ulubieńcami są batatowe frytki (klik), a ostatnio zrobiłam zaskakujące gratin z masłem orzechowym (klik). Do zup z batatmi mnie nie ciągnęło, wolałam skondensować ich słodycz pod zapieczoną skórką i skontrastować ją z gruboziarnistą solą. Ale pewnego dnia zajrzałam do mojej ukochanej książki poświęconej warzywom – „River cottage. Veg every day!” Hugha Fearnley-Whittingstalla i skusiłam się na krem z dodatkiem garam masali, curry i limonki.
Spodziewałam się, że to będzie dobre, ale to okazało się pyszne! Słodycz batata pozostała, ale nie sili się na nudne solowe występy, a tańczy w towarzystwie wyrazistych przypraw i pachnącej limonki/cytryny. Na języku bucha słodycz, kwasek i ostrość, smaki wirują i szczypią kubki smakowe, a po kilku łyżkach krew szybciej krąży w żyłach. Jest też prażony sezam, który wzbogaca całość o orzechową nutę i daje zębom przyjemność chrupania.
Ta zupa krem z batatów może godnie zastąpić frytki z batatów (przynajmniej jeśli chodzi o kilka obiadów, bo nie oszukujmy się, frytek nie da się zdetronizować!).
ZUPA KREM Z BATATÓW
- 2 łyżki oliwy (+trochę oliwy do ozdoby)
- 1 cebula, posiekana
- 3 ząbki czosnku, zmiażdżone
- 4-5 cm kawałek imbiru, obrany ze skóry
- nieco papryczki chilli (opcjonalnie)
- 1 łyżka mieszanki garam masala
- 1 łyżka curry w proszku
- 3 bataty (ok. 700 g), obrane i pokrojone w cząstki
- 1 litr bulionu warzywnego (może być woda)
- 400 ml mleczka kokosowego
- garść kolendry/pietruszki
- sok z 1/2 limonki lub cytryny
- sól do smaku
- prażony sezam albo jogurt naturalny do podania
W dużym garnku o grubym dnie rozgrzewam oliwę, dodaję posiekaną cebulę, duszę kilka minut. Dodaję czosnek, pokrojony w plasterki imbir, garam masalę i curry (i chilli, jeśli go używam), podgrzewam aż całość zacznie pięknie pachnieć. Dodaję bataty, mieszam. Wlewam bulion/wodę, gotuję bataty do miękkości.
Zdejmuję zupę z ognia, miksuję na gładko. Dodaję mleczko kokosowe i sok z limonki/cytryny, mieszam i podgrzewam delikatnie (nie może się zagotować).
Podaję posypaną prażonym sezamem albo dodaję łyżkę jogurtu naturalnego na każdą porcję. Posypuję kolendrą, a z braku takowej, pietruszką. I skrapiam oliwą, żeby było ładnie.
Uwagi:
- Przepis z „River cottage. Veg every day!” Hugha Fearnley-Whittingstalla, z moimi zmianami.
- Jeśli nie macie garam masali, możecie zrezygnować i dodać więcej curry, chociaż ta pierwsza fajnie rozgrzewa.
- W oryginale było więcej limonki, jak dla mnie zbyt kwaskowato. Limonkę można zastąpić cytryną (tak, jak ja to uczyniłam na sesji fotograficznej), ale jednak z limonką jest fajniej, bardziej aromatycznie.
- Zupę podaję z prażonym sezamem, a autor poleca z kapką jogurtu. Ten jogurt to super, pomysł, bo fajnie kontrastuje z rozgrzewającą resztą składników (robiłam z nim również). Z kolei sezam miło chrupie – wybór należy do Ciebie!
- Hugh podpowiada, że bataty można zastąpić czerwoną soczewicą, a ja dodaję, że dynia też polubi te dodatki, podobnie jak marchewka.
*wyjaśniam, czemu koncentrat uważam za smutny i zły produkt: kwaśna jak piorun papka z najgorszej jakości pomidorów;
Może nie powinnam tego mówić, ale taką pomidorową z koncentratu darzę ogromnym sentymentem i ok, sama nie gotuje, ale jak ktoś mnie taką dobrze kwaśną poczęstuje to zajadam aż mi się uszy trzęsą 😀 Uwielbiam oczywiście i taką prawdziwą, ze świeżych pomidorów, ale to dla mnie dwie zupełnie różne zupy 😉
Szanuję i rozumiem 😀 Pamiętam pomidorową ze stołówki, kwaśna strasznie, podejrzewam że na koncentracie była. Też mi smakowała, ale dzisiaj nie wiem, czy zniosłabym konfrontację z tym smakiem.
Ajajaj 🙂 Nareszcie coś wytrawnego! I to zupa ! I to tak obiecująca ! Zrobię bez dwóch zdań :] A co do koncentratu, to prawda, że pomidorowa z dodatkiem koncentratu nie musi być aż taka zła 😉 W dawniejszych czasach (kiedy nie było puszek z krojonymi) poza sezonem pomidorowym, taka zupa na cielęcinie, z ryżem lub makaronem, zaciągnięta śmietaną i posypana natką, była całkiem przyzwoita 😉 wiadomo, że to nie to samo, co ze swieżych (Twoja pomidorówka babci Ani, to mój nr 1), ale niech tam ! A jeśli chodzi o przepisy z koncentratem, to barszcz ulubiony Liski, który często robię, właśnie go zawiera. Fakt, że pełni on tam nieco inną rolę niż w pomidorówce, ale właśnie ta kwaskowatość fajnie balansuje smak. Czasem i taki produkt się sprawdzi i przyda w kuchni 🙂 pozdrawiam bardzo serdecznie !
Nooo, dawno nie było wytrawności, jakoś tak wyszło… 🙂
A co do koncentratu, to nie mam z nim problemu, gdy go używać jako dodatek podkręcający kwas, ale nie rozumiem obecnie robienia zupy 'pomidorowej’ na koncentracie. Kiedyś było to zrozumiałe, brak puszek, pustki na półkach. dzisiaj to chyba bardziej kwestia przyzwyczajenia.
Jutro rozgrzewająca zupka na ten zimowy czas, bo wygląda fantastycznie.
Super 🙂 Słyszałam, że smakowała 😉
Skoro o pomidorowej mowa… Robię troche inaczej. Pomidory z 2 puszek wrzucam do blendera, dorzucam do tego troche bialej cebuli, zabek czosnku. Miksuje i hop do wywaru. Nigdy nie dusilam. Ciekawa jestem czy rózni sie w smaku? Pozdrawiam
Wydaje mi się, że duszenie trochę podkręca smak, bo masło ogólnie jest takim smakowym „przewodnikiem”, podkreśla aromaty i smaki. Duszenie cebulki z kolei sprawia, że jest delikatniejsza, a cukry się w niej karmelizują i to też wpłwya na smak. Ale wersja ekspresowa też ma swój urok!
Ale czy to nie jest tak, że pomidory z puszki są niezdrowe, bo wchłaniają związki chemiczne z tejże puszki? Ja np nie wiem, skąd brać pomidory w zimie, jeśli puszki są niedobre, a kartony w zasadzie mają od środka coś podobnego do puszki. Pomidorów w słoikach nie widziałam. A własnych nie mam niestety.
zrobilam dzisiaj, jest pyszna! myslalam od dawna o zupie z batatow, ale myslalam, ze wyjdzie nudna, slodka… ta jest super! co prawda nie dodalam mleka kokosowego (nie zawsze mam na nie ochote) i zamiast oliwy troche oleju sezamowego, jest pyszna!
Super! 🙂 Właśnie to samo myślałam o zupie z batatów, ze może byc zbyt mdła. Ale z tym przepisem nie ma takiej opcji. A ja też ją robiłam bez mleczka kokosowego niekiedy, równie pyszna jak z nim.
Hmm.. a ja mam takie techniczne pytanko. Aniu, czym miksujesz zupy, że Ci takie gładkie wychodzą? Jak używam blendera żyrafy to mi taka grudkowata breja zazwyczaj wychodzi, w klielichowym też średnio (podejrzewam, że ten drugi ma za słabą moc). Domowe zupy kremy średnio mi przez to smakują, za to wszystkie jedzone w restauracjach mają taką cudownie aksamitną konsystencję.
Te w restauracjach są często miksowane na aksamit w Thermomixie. Ja dotychczas miksowałam w blenderze kielichowym, przerzuciłam się z żyrafy, która wg mnie słabo dawała sobie radę. Teraz miksuję Thermomixem, są idealnie gładkie. Ale ważny jest też czas miksowania, trzeba się trochę namiksować, by wyszło gładziutko.
Zupa pyszna! Właśnie się zorientowałam że mam ta książkę Hugha! To znak że mam ich za dużo! Buziaki
Oj, ta książka to skarb, warto o niej pamiętać! 🙂
Na ile porcji wystarcza? 😉
Na 4-6 porcji.
Zrobiłam. Wyszła bardzo smaczna zupa. Przepis jest fantastyczny 🙂
Bardzo dziekuję za to, że chciało Ci się napisać komentarz, że wyszło i smakowało 🙂 To zawsze bardzo mnie cieszy i mobilizuje! <3
Ta zupa jest absolutnie przepyszna. Zrobiłam ją bez miksowania, bo nie mam dobrego blendera, a i tak była wspaniała. Dziękuję za ten przepis!
Bardzo się cieszę!
Uwielbiam taka kwasna pomidorowe na koncentracie na dodatek koniecznie z kwasną śmietaną. I tu zdziwko bo zadnej z zup nie robie na kostce i nie profanuje maggi czy jak to sie tam nazywa. Probowalam robic pomidorową na pomidorach ale kwaśnosc nie taka jak lubię. Więc moze nie krytykujmu az tak bardzo koncentratu bo nie ma w nim nic złego. Pozdrawiam znad pomidorowej z rosołu z wczoraj ?
Wszystko jest kwestią gustu, pisze o moich smakach 🙂